Yaro, 12 october 2019
samotny powalony przystanek
przybijał tutaj autobus szkolny
po pierwsze miejsce spotkań używki
papierosy pocałunek szybki
ławka metalowa rozkład jazdy
zakwitły pleśnią i rdzą
cofnąć się w czasie zrobić coś inaczej
zamykam w sobie kilka słów o tobie
człowiek młody chłonie świat
doświadczony dzień
do przodu wyciska nas los
przesiani przez sito w zadumie trwam
nie rozumiejąc nic z tego co wydarzyło się
zadaje pytanie czy warto było
przystanek ostatnim świadkiem
z logo PKS
Yaro, 11 october 2019
otwarte drzwi z wiadomością od komornika
listonosz wręcza nakaz
nie mam nic do oclenia
zabierz serce co bije w pierś
zabierz łzę wina na dnie w zielonej butelce
pozostaw stare zdjęcie mojej pierwszej żony
on wiedziała co robić
z tobą kochanie nie ma sensu
kredyty złote karty bal szkło zawsze pełne
odchodzę wypalać w Bieszczadach czarny węgiel
dziesięć browarków dziennie by z żalu nie pękło serce
nie myśl o mnie nigdy więcej
nie pisz kartek na święta
tutaj nędzne miejsce by skonać
pośród gór
Yaro, 10 october 2019
jestem tutaj
stary dom straszy
na wzgórzu drzewo samotne
opadły liści
radością nie płonie
zamykam się w sobie
jestem bohaterem walczę ze sobą
wielu przyjaciół o fałszywych spojrzeniach
obdarty ze złudzeń
dzień iluzją
powoli podnoszę z ławy papierosa
podpalam to co było co przeminęło
otwarty na ludzi ściskam ich dłonie
wiedzą że do nich przychodzę
wiatr w okiennicach zapodział się
Yaro, 9 october 2019
za późno na wieczór
późna jesień żółte liście
miłość tylko się spóźnia
mówią za wcześnie
wiem ma czas
biegnie ciągle wprzód
nie cofnę wskazówek
patrze na legendy sprzed lat
były piękne teraz makijaż
wyblakły jesień już
pełno liści w parku
pełno wszędzie
wiatr głaszcze asfalt
czarny od kłamstw
Yaro, 8 october 2019
potrafiła do snu szeptać legendy
wieczorem w zamilczeniu dumała
mogła godzinami milczeć w trzynastu językach
świeca dogasała ciem się nie dopatruj
wyfrunęły do ogrodu przed gankiem
noc spowiła w oddali muzyka płynie strumieniem
las szeleści trzeszczą gałęzie zapiszczy zawoła
trzęsą się dłonie samotne zimne od niedotykania
zasypia w połowie okryta żalem wspomnień
Yaro, 7 october 2019
wiele o tobie myślałem ,wiatr szumny w gęstwinie
nienarodzony a tak realny niewinny i dobry
rozmawiasz ze zwierzętami jak brat z bratem
w strzelbie chowasz drogę w jedną stronę
''Bo nie ma nic piękniejszego niż oddanie ostatniej koszuli bratu.
Bo nie ma nic szlachetniejszego, jak dobra gościna i nocleg.
Bo nie ma nic czulszego, jak opieka nad bezdomnym."
widzę cię twoje dobro wylewa się na świat
deszcz moczy trawy włosy na głowie nienarodzonej
między gwiazdami błądzisz , księżyc przytulony do szyby
a ty taki mały książe między nami bezbronny jakże dorosły
usypiam wiem dobrze , że człowiek dobry
rodzi się niewinny a dobro z miłości
układam do snu stare kości pełen radości
że w końcu przyjdzie na świat człowiek
Yaro, 6 october 2019
nie patrz za siebie
idąc do przodu
cofam się do tyłu
im bliżej ciebie
tym bardziej się oddalam
całuję twoje usta
dotykasz moich ramion
otulona w uścisku
wyczuwasz samotność
noc jak dzień
noc jest dniem
wpatrzony w ciebie
kapłan modli się do ikony
na ołtarzu kwiaty
w ogrodzie kwiaty
zakwitasz wiosną
bawisz się latem
kolorami czarujesz jesienią
zimą usypiasz płatki śniegu
Yaro, 1 october 2019
wpleciony sen w sens życia
umiera prawda zakłamany świat
zdarzenia mają prawo istnienia
wychodzę nocą by zapomnieć
wszystko to pęka jak szkło
butelka pusta niedosyt
układam się do snu
w połowie umieram
nie dziwi cię to nie ma przebacz
ubieram skórę glany
w koncertach zakochany
bawię się jak się bawi
krąży krew krąży ziemia
czarne karły chcą nas wyplewić
nie dam się wyrwać z iluzji
dzień jak dla mnie przykrótki
noc ciągnie się jak ból zęba
polej Leon wódki
nie sprzedałem swojego imienia
powoli mnie nie ma odkrywam
ciebie na nowo jak ląd
wyśniłem sobie świat bez wad
ponieważ ty to nie mały fiat
Yaro, 1 october 2019
bluszcz szary beton
wspomnienia oplatają
przy nich stojąc patrzę wstecz
smak twoich ust
zapach extra mocnych
gorycz w gardle
twarz zmarszczył wiatr
czasem jest dobrze
jednak najbardziej mi brak
słów wypowiadanych z ust
pocałunki smak papierosów
dym ogarniał nasze dłonie
szum fal gonitwa myśli
choroba wygrałem
minęła miłość
nadzieją karmiony
usycham
pragnienia zaspokajałaś ty
ogień płoną
lecz ty paliłaś mosty
z paczki extra mocnych
za młody mówiłaś
wciągając dym
błądziłem z nim
Yaro, 30 september 2019
leżę całkiem rozbity
jak butelka po winie
szlam dookoła
zarzygane tramwajowe tory
uciec stąd
lecz nie mam dokąd
miłość odeszła przybyło lat
w siwych włosach gra wiatr
muzyka amok uspokaja
chwile ciągną się latami
nie są piękne
minie nostalgia
naciągam kaptur na garb
włóczę się bez sensu
glany pogniły demony w nich
sypiają
lecz ja nie mogę usnąć
bo gdy mi się śnią nade mną
wieczna noc