Yaro, 7 july 2019
jak legenda zmieszana z nieprawdą
wziąłem się znikąd po prostu
stoję nad brzegiem Wisły
nie widzę początku
koniec moczy nogi w morzu
sam kamieniem na brzegu
samotny blask w oczach
szary świat bez słów
delikatnie wypowiadanych
z wymarzonych ust
których nie pocałuję
zanurzony w myślach jak w obłędzie
szukam drogi w sercu złamałem nie jedno serce
przegrałem
by móc grać dalej
życz mi powodzenia
dostałem kopa
dostałem kosza
nie wypadało płakać
lecz płakałem lecz po co
przecież dotykamy się myślami
w snach ponad dachami
Yaro, 1 july 2019
wiatr północny
z wyciem wilków miesza sierść
choć jestem blisko
oddalony od serc
nie życzą sobie mnie
dzieci są podobne
w ich oczach widzę odbicie
stoję tutaj boso
chłód przecina wzdłuż
wnętrze puste
krzyk boli drżąc
płakałem dziś
nie życzą sobie mnie
kocham ich łudziłem się
dobro obrócić w zło
to jak obrócić jeden złoty
w złom
na ustach smak metalu
oddalony w przestrzeni
gdzie zło nie istnieje
nie ma miejsca
boję się zmian
kochałem ich
zdradzili oblicze prawdziwe
zdradzając ciebie dużo wcześniej
Yaro, 30 june 2019
przyciąga ciemna strona Księżyca
uderza niewiadoma
patrzy w niebo
ludzie jak tarnina tarka jest dobra
po pierwszych przymrozkach
dziadek ją zrywał na sok i wino
człowiek jak wiele ma wspólnego
z trawą
co łąki i rowy porasta
bujnie wyrasta usycha delikatna
łamie się słaba spala na popiół
użyźnia ziemię wyrasta nowa
historia się powtarza jak słowa kaznodziei
ludzie mokną na deszczu
on po szybach spływa
łzy mieszkają głęboko w oczach
wylewem na policzkach zmarszczonych
jak ziemia spierzchnięta
Yaro, 13 june 2019
urodzeni w niewoli
wyciągasz dłoń
uwiecznić numery cyferki
praca zlecenie po zmierzch
farmaceutyki wiedzą jakich tobie potrzeba
bywasz żywym
niby tak
na pozór wolny
na pozór nie
zazdrościsz ptakom
lecz strzelają do nich
dobrzy ludzie
tytułuję ich tak
najważniejsze atuty
opuściły jak zły omen
szkoła praca sen wieczny
miłość krąży po głowie
lecz ona umarła
mamy lepsze piekło
kasa miarą wszystkiego
na rzyganie naciąga moje trzewia
żyjesz
niby tak
na pozór wolny
na pozór nie
zazdrościsz ptakom
lecz strzelają do nich
dobrzy ludzie
tytułuję ich tak
Yaro, 9 june 2019
w dłoniach przynieś zapach chleba
przykrótkie dni dziecinnych lat
jakby kogoś ktoś gonił przemijał czas
biegłem z wiatrem w różne strony
przybyłem znikąd jak każdy z nas
zapach słomy siana
łąki skoszone zielone dywany
ściernisko raniło łydki
wieczorami przy ognisku
opowieści
drobne sprawy jakże były ważne
człowiek był wolny niewinny
jak pierwszy dzień wiosny
upłynął czas
wpadliśmy w wir
życiowych nierównych szans
szkoła praca używki
przerwany sen
kołowrót
w kołchozie zakazanych marzeń
w środku mieszka wolność
ślizgam się po życia szkle
daleko jest dom zamieszkam w nim
gdy sny utopią nierealny świat zdarzeń
Yaro, 5 june 2019
wszystko co
najgorsze w życiu
spotkało mnie
to
nieświeży oddech dziwki
zapach ciała kogoś kto umiera
gdzie oczy
gdzie trzeźwość
nie ogarniam przeszłości
nachalności
chciwości
odwaga bo trzeba ją mieć
by się przyznać do błędu
Yaro, 4 june 2019
nade mną ciężkie niebo
w sercu słów sztylety ranią nieustanie
chłodny oddech na twojej szyi
nocą ciemną przytul do piersi
myśli kokon krepuje ciało
po nici Ariadny wychodzą na prostą
droga wyboista kłody złe wróżby
nie mam sił by iść prowadzi mnie ktoś
wybaczam sobie i innym
wspólnie przeżyte dni
bylejakość na mej skroni lśni
skręt za skrętem ściska trzewia
spuszczony wzrok widzi obrazy zaprzeszłe
smaruję miłością kromkę podaję ci
nie chcesz wziąć mówisz że idziesz swoją drogą
świat jest lepszy mimo że błądzimy w snach
szukając siebie znajdujemy strach
mętną wodę łyk wina na szarość dnia
płyną lata w niepewności pór roku
zasypiam z nadzieją na lepsze chwile
Yaro, 2 june 2019
patrzyliśmy sobie wzajemnie głęboko w oczy
dotyk dłoni nieśmiały zapach skóry
włosy pachniały szamponem i wiatrem co błądzi
nie wiem skąd niepewność że nie uda się
związek bez przyszłości bez świąt razem
brakuje mi słów tak bardzo czuję się obcy
pozostała muzyka taniec z niebem pełnym gwiazd
stare pnie drzew ułożone w stos mogłem spłonąć
było by lepiej pozostał by popiół i diament
w sercu z nadzieją jednak czegoś brak
błądziłem z ciszą czułem jej zapach
boję się zasnąć bardziej boję się świtu
za mną stoi lęk nie odwracam głowy
Yaro, 29 may 2019
jesteś żoną matką kochanką
w błękicie nieba nic nie potrzeba
idziemy szeroką drogą świata
los łaskawy naparzył kawy
uśmiechnięci zrywamy kaczeńce
nasze dzieci w promieniach
w świetle jasnych obłoków
niewiele pragnę kilka kropel wody
świeżego chleba z uśmiechem nieba
gdy śpisz zmęczona ciężkim dniem
budzisz świtem ptaki
kwiaty zakwitną na nowo
jak królowa dumna otwierasz komory serca
będę mógł w jednej z nich zamieszkać
wolno płynie czas
mało nam mało nas
ile potrzeba miłości
by spotkały się kiedyś nasze dłonie
na zielonej polanie w blasku gwiazd
nie umiem bez ciebie oddychać
zatykam uszu gdy
niezgody śniegiem zaprószy