Asia Obstarczyk, 11 december 2015
i nawet muzyka nie odda tego
co jeszcze nie tak dawno od-
dychało zapełnionym o nas
nadzień luźno-próżnych
chyży mój boże poczekaj
tylko coś na siebie założę
zanim się przed tobą otworzę
to ja twoje nieboże z za dużym
luzem, z za dużym sercem
oddycham myślą i zeruję
niedociągnięcia
i łamię się
i gram
Asia Obstarczyk, 23 november 2015
Jeszcze tylko strażnicy wyprostują skrzydła,
wróble pójdą spać. Jeszcze tylko minę to miasto,
drogę, pieśń i werwę.
Pamiętam to upalne lato. W radio słychać było szum
i kroki, tak jakby wojna skradała się tu jeszcze.
A mimo to deszcz pędził kłusem ku ziemi, jakby w niebie
nie było już na czym zawiesić się, w czym powybierać.
Jakby święci usnęli po kątach a bóg rozporządził sjestę.
W to byłe upalne lato:
Miałem tylko pistolet i trzy granaty. Dodałem sobie
dwa lata. Pamiętam w czterdziestym czwartym,
brali od dwunastu. Rodzice nie wiedzieli o niczym.
Nie chwaląc się, nie bałem się. Kolega poprosił,
by rzucać w gąsienicę. Jedna butelka z benzyną
była w tym dobra. Nie chwaląc się, nie bałem się,
byłem młody lecz sprytny i żywy.
Byłem krewki.
Asia Obstarczyk, 19 november 2015
Panie komendancie,
proszę zatrzasnąć drzwi
i wejść do środka!
Coś się dzieje i nie jest to kwestią treści.
Forma rozsadza się poza, wzdłuż kolein.
W zasadzie wszystko toczy się obok,
bomba spada tam gdzie nas nie ma.
Wiec zmyślić i to, że reszta jest fikcją?
Echem zakłóceń, genialną próbką snu
wszczepioną w sterylne oczy znikąd?
Jestem żołnierzem z niewidzialnej wojny.
Nikt o niej nie słyszał, nikt mnie nie zna.
Puszczam z własnym wodzem w fantazji
lufę. Nabijam nad przepaścią i ruszam,
zwyczajnie się wzruszam.
Asia Obstarczyk, 8 november 2015
Patrz, liście już spadły
a my wciąż mamy ręce
pełne jabłek.
Listopad przyszedł ciepły
i zbił z tropu. Przecież
już miało nas tu nie być.
Jabłka miały spadać samo-
dzielnie, nieskonsumowane.
Tymczasem ocieplenie działa.
Potykamy się o ułamki lata. Cu-
kinia tu, cukinia tam. Sok leci
przez palce.
Nabijamy działa. Po czym
trawimy i jemy ziemię.
Asia Obstarczyk, 5 june 2015
otwarte okno, otwarte drzwi. faluje niebo
i przykleja się do ściany. mglisty wyż
spływa framugami a plemię chmur
ciałem się skłoni i zaśnie.
dziękuję za płot, za łąkę i zdziczałe
drzewa, bio owoce i owce. bo owszem
są i one.
i nic nie jest mi już obce. słońca wstają
o tej samej porze. ludzie, których nie znam,
nie znam, a język, któremu burzę mono w gamie
dobiera się do ust napastnika.
Asia Obstarczyk, 9 november 2014
świat z czasem wydaje się
być coraz mniejszym polem
do widzenia. i rozpoznany
zostaje w mgnieniu oka teren,
po którym błądzę.
a ty, który niby nad nami,
wyprowadzony z obłędu,
wisiałeś nad drzwiami i wszędzie
było cię pełno jak przystało
na bana wysokiego napięcia.
pod sufitem było nam cicho
i ciepło. co noc powtarzałem
cię w myślach poskładanych,
widziałeś? słyszałeś.
kolana między szparami desek,
śpiew w trzeciej osobie,
groteskę strun niepoliczalnych .
widziałeś, lecz nie zamieniłeś
ze mną ani jednego wahania.
Asia Obstarczyk, 16 july 2014
A jednak Gary mylił się, jak myli się ten, kto rzuca
wyznania na chodniku, drapiąc się niepoważnie
w ucho. To fakty, mała. Autostrada, prędki wiatr
wybija miejscami rytm nie do ogrania i znosi cię
pod prawie same koła, to taka groteska gatunku
- przepływ. Słyszałaś, że na Seszelach wybuchło?
Że może wyemigruje nas na Arubę? A tu kukurydza
rośnie i znośnie trenując francuszczyznę zadowolimy
nieustannie się i wzajem nasze przemoknięte brzuchy
gumowym croissant. Zatem wylansuj się chłopcze,
i wysnuj po kafejkach; oazach, metaforach, żyrafach,
ślad skór, które odstałeś u byłych. Było - zniknęło.
Pańskie psy śpią już w hotelikach, właściciele używają
słońca z promocji a dzieci chodzą przez sen do świetlicy,
bo tu w dwie godziny można dostać się do burmistrza,
w jedną do króla. Prędkość jest w cenie. Ruch powolny,
ruch uliczny. Nie narzekaj, jest przecież rzeka, kanał
i popyt na egzotykę jest gdzie zażywać obcość.
Asia Obstarczyk, 10 january 2011
idziemy na spacer, kobieto, przestało padać
i skwer lśni tak monumentalnie. uważaj,
plecy słońce smaży znienacka.
któregoś dnia pójdę za koniec. mata
ciągnąć się będzie korytarzem, tam
poproszę o wnękę. dodatkowy oddech.
zwierz mi się. kobieto hermetyczna, pokaż
gdzie maki świtują. nie mam już min.
to miasto jest jak nieme kino, codziennie
ten sam flow próbuje ocienić scenerię,
wyjąć kolejny liść. z ust sypie się samo,
nasuwa wołaniem. wyproś mnie. zgub
jak będzie rozdane i kratka po kratce
synchronizowane.
Asia Obstarczyk, 29 december 2010
przestałem cię drukować. na lnianej kanapie
w rukoli konie polne pogrążają otchłań. kobieto,
litero, po literze, jestem wolny. swawolnie
wyważ okno, zrzuć mimochodem się
z ostatniego piętra. tak bezczelnie spada pierwsza
i ostatnia gwiazda prosto na talerz. również dziś:
ryba na podniebieniu, granatowe dno więc noc jest
stabilna, kładzie słusznie, trzyma się łoża.
daleko hen, balony są wydmuchane tymczasowo.
gniazdo na aluminium, wypalone pagórki, kwaśne,
nieznośne jak ty, rozkładająca przepyszne runa
na schodach, ciągnąca za język na biegunach.
koniki? przede wszystkim w klatce, kratce, nerwowej?
a ja jestem obok. mówię ci to podczas. gdy cyna-
monowe cienie kładą się na suficie, punkcikiem
przez twoją lewą tęczówkę zwyczaję się
i zniknę
Asia Obstarczyk, 30 september 2010
Połączenia wewnętrzne są bezpłatne
Widzisz ze ścian lecą zdjęcia, pękają ramki i przyszłość nabiera nas. Już nic
nie trzyma się swego miejsca a odejścia zdają plon, odporne na deszcz, biegłe
w przemianach, oczywiste. Jakby ktoś rzucił płachtę na niebo, przetoczył krew
hurtem, napłynął falą absurdu. Leżymy na ziemi i nic nie da się zrobić. Ściągam
przelotną sukienkę, kończy się lato, twoje sny na moim udzie, język na języku,
surowa noc w poprzek. Trzeba wracać i tyle wiem co nie wiem. Zachłysnąć się
północnym wiatrem, szyfr w oczy nałożyć, zamilknąć na końcach. I co jeszcze droższy?
Jesteś? Czy wzrokiem przekątne przesuwasz sam włócząc się w parku a może
włóczysz po parku sam? Na dłoniach linie bliskiego napięcia.