29 december 2010
zornitsa
przestałem cię drukować. na lnianej kanapie
w rukoli konie polne pogrążają otchłań. kobieto,
litero, po literze, jestem wolny. swawolnie
wyważ okno, zrzuć mimochodem się
z ostatniego piętra. tak bezczelnie spada pierwsza
i ostatnia gwiazda prosto na talerz. również dziś:
ryba na podniebieniu, granatowe dno więc noc jest
stabilna, kładzie słusznie, trzyma się łoża.
daleko hen, balony są wydmuchane tymczasowo.
gniazdo na aluminium, wypalone pagórki, kwaśne,
nieznośne jak ty, rozkładająca przepyszne runa
na schodach, ciągnąca za język na biegunach.
koniki? przede wszystkim w klatce, kratce, nerwowej?
a ja jestem obok. mówię ci to podczas. gdy cyna-
monowe cienie kładą się na suficie, punkcikiem
przez twoją lewą tęczówkę zwyczaję się
i zniknę