Poetry

ZGODLIWY


ZGODLIWY

ZGODLIWY, 24 september 2018

Czasem

Czy to czas leczy rany ?
On łagodzi pobojowiska
gdzie nasze dusze 
doznały cierpienia.

Wiejący wiatr
zmaga się z twardą
materią wspomnień.
Ściera drobinami
unoszonego pisaku 
ostre krawędzie 
wydarzeń z przeszłości,
które raniły 
przy każdym dotyku.

Nanosi delikatnie 
małe drobiny ziemi.
Przesłaniając wyryte
w pamięci twarze
uczestników potyczek.
Pozostawiając już tylko
zarys i kilka
cech charakterystycznych,
nie wywołujących już
silnych emocji.

Słońce wychodzi 
zza czarnych chmur
niedawnych burz,
by promieniami 
zabierać proporcom
naszych oczekiwań
ich krzykliwe kolory. 
Blakną powoli
pozostawiając białą
flagę rezygnacji.

Nie trzeba nerwowo
odgarniać ziemi,
ostrzyć tępiejące się
krawędzie broni,
odnawiać
symbole proporców.

Trzeba nam tylko 
odrobiny deszczu
wiary na jutro
by z pola walki 
uczynić ogród kwiatów.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 16 september 2018

Aż boli !

Czasem w głowie
pustka z walającymi się
tu i ówdzie
rozrzuconymi słowami.
Podnoszę pojedyncze
oglądam i dumam:
„Może by coś z tego
dało się zrobić”
Odkładam na miejsce
i łażę dalej
szukając inspiracji.

Bolesny to stan
gdy dusza chęcią
przepełniona
rwie się
by tworzyć.
Jej puls bije w rytm
nie ułożonej nigdy
muzyki.
Nucąc rymy
nienapisanych wierszy.
Niezdolna złożyć tego w całość.

Głowa szuka inspiracji.
Dusza formy nie znajduje.
Miotają się
nerwowo...
Skrzeczą:
Tworzyć !
Tworzyć !!
TWORZYĆ !!!

I nagle zastygają
w bezruchu
dostrzegając
poranione stopy
okruchami
potłuczonego
serca.

16.09.18


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 14 september 2018

Bajka z Happy Endem

- Przyjść ?
- Przyjdź
ale nie dostaniesz tego czego chcesz
Otwartych szeroko ramion na powitanie
Kolacji przy świecach
Żywiołowych rozmów do świtu
Namiętnych uniesień
Spełnionych ciał w wymiętej pościeli
Głębokich spojrzeń w oczy
Słów wywołujących dreszcze
Parującego aromatu kawy

Nie będzie
Uśmiechów
Muśnięć dłoni
Czułości
Bliskości

Przyjdź, jeśli chcesz...
dziś dam ci Ciszę
Chłód
Obojętność
Nieobecność
Pustą powłokę
zastygłą w miejscu i czasie
Zawiniętą w dziurawy
brudny koc
Przyjdź, jeśli chcesz...

Za górami za lasami:
- Więc przyjdę
i żyli długo i szczęśliwie...

End...
happy ?


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 12 september 2018

DOLINA CISZY

Kiedy dolina ciszy
rozdziera łączącą nas cisze
W głębi skulona milczysz
Cierpienia litanię piszesz 
Litanię do życia ,

co nie chce
Być życiem.
 
Trzeszczą spoiny naszej jedności. 
Gdzie jest dawne poczucie bliskości. 
Milczący nasz świat bywał ciszą 
co nie dzieliła.
 
Dziś serce mi rozrywa, 
chęć by słyszeć 
Twój krzyk 
żalu do życia

co nie chce 
być życiem
 
W lęku stłumiony mój szept ginie
Że zgubisz drogę w cichej dolinie
Ktoś śpiewem fałszu zagłuszy te słowa
Nim znikniesz w obcej piosence
Odwrócisz się ostatnim gestem
Zaśpiewasz  "zapomnij że jestem"
A ja bezsilnym już dźwiękiem
 
Zapłonę 
cierpieniem
 
A ja tu jestem na skraju doliny
Dłoń do ciebie w rozpaczy wyciągam
Drżącym jeszcze gestem. 
Maluję ci znak że jestem,
 
Dziś serce mi rozrywa, 
chęć by słyszeć 
Twój krzyk 
żalu do życia
 
co nie chce 
być życiem
 
Jeśli zdołasz zauważysz
Może swój ból ukażesz
Ułożysz to w słowa cierpienia 
By ulżyć wysłucham piosenki 
Choć kolana mi gnie
Własny wór pełen 
niepokojów i nieszczęść
 
Jeśli zechcesz
Ja jestem
 
Niewiele już mam
Mniej mogę jeszcze 
Dwie ręce i serce 
Może zechcesz
Opuścić cichą dolinę 
Ułożymy piosenkę
O życiu co jeszcze 
 
Może być 
Piękne


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 9 september 2018

Nie będzie

Jak ślepiec dłońmi szukałem,
delikatnie błądząc opuszkami palców,
natchnienia wpisanego 
w zakamarki Twojego ciała,
 
Ja nie pisałem wierszy dla Ciebie
Twoja miłość mi je szeptała.
Układałem tylko w słowa
i przelewałem na papier.
 
Byłaś muzą.
W uniesienia momentach, 
gdy nawet skóra 
parowała nam 
w takim samym rytmie....
 
Byłaś atramentem mojego pióra...
zatapiałem stalówkę, 
by bezszelestnie muskać 
powierzchnię papieru
zostawiając ślad za śladem.
 
Same układały się w znaki
nabierając znaczeń
a te tworzyły historie
utkane z naszych oddechów. 
 
Teraz,
sucha stalówka zgrzyta
po twardym papierze.
Wydając nieznośny 
dźwięk samotności.
 
Nie będzie już wierszy...


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 3 september 2018

ZOSTAW !

O co mnie pytasz?
Nawet nie potrafię zrozumieć.
Pytania zobaczyć.
Nie pytał byś bezradnej matki
widzącej płonące dziecko.
Jej dziecko...
 
O co mnie pytasz ?
Usłyszeć nie umiem pytania.
Słowa tylko.
Pytał byś człowieka
tonącego z ostatnią tchu
chmurą w ustach?
 
O co mnie pytasz ?
Nie rozumiem.
W mej głowie
mrówki rozzłoszczone tańczą
na burzy słów.
Ścierających się jak gradowe
chmury,
w zamkniętym pokoju.
 
O co mnie pytasz ?
Potrafisz ułożyć pytanie?
Do garści rozrzucanych emocji
z ust moich wyplutych ?
Nie, nie moich...
ust też nie rozpoznaję.
 
Słowa
S Ł O W A
 
Miłość spłonęła
na mych bezradnych oczach
a ostatni dech pali w piersi.
Nie moje usta otwieram i sączę
z nich kłębek bólu.
 
Pytaj...
i nie czekaj odpowiedzi.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 2 september 2018

CO MA BYĆ TO BĘDZIE (piosenka reggae).

Pewnie czasem też czujesz  
W środku JAKĄŚ dziurę.
Chcemy pustkę tą schować, 
czymś szybko tuszować.
Gdy tak jakoś nam nieswojo
Cudze wzorce zbroją. 
Style życia i idee
wlewamy przez lejek.
 
           Co ma być to będzie. 
           Niebo znajde wszędzie 
           i nie muszę nigdzie iść.
           Ani cudzą wiarą żyć.
 
       Bo ma być co będzie. 
       Niebo przecież jest wszędzie 
       i nie musisz nigdzie iść.
       Ani czyjąś kopią być.
 
Religia czy nałogi, żeby
pełni stan czuć błogi. 
Ale szczęście nie przychodzi
bo nie o to chodzi.
I zaczynasz szukać szczęścia 
gdzie popadnie wyjścia. 
Jedni patrzą ciągle w stecz
omijając ważną rzecz. 
 
           Co ma być to będzie. 
           Niebo znajde wszędzie 
           i nie muszę nigdzie iść.
           Ani cudzą wiarą żyć.
 
       Bo ma być co będzie. 
       Niebo przecież jest wszędzie 
       i nie musisz nigdzie iść.
       Ani czyjąś kopią być.
 
Inni snują wielkie plany
grafik zapchany.
Żeby wszystko miało cel 
zapełniają dzień.
I padają jak komary
z kazdym planem nieudanym.
Jakiś plan Ci nie wychodzi 
Musisz się z tym pogodzić
 
           Co ma być to będzie. 
           Niebo znajde wszędzie 
           i nie muszę nigdzie iść.
           Ani cudzą wiarą żyć.
 
       Bo ma być co będzie. 
       Niebo przecież jest wszędzie 
       i nie musisz nigdzie iść.
       Ani czyjąś kopią być.

 
A wtym wszystkim o to chodzi
Żeby z pustką się pogodzić.
Zamiast chłamu w dziurę upchać 
wiatru świstu w niej posłuchać.
Olać jutro, wczoraj burzyć 
Teraz, Tu  trzeba żyć 
Spokój znajdę w sobie. 
wiarą szczęście nadrobię.
 

           Co ma być to będzie. 
           Niebo znajde wszędzie 
           i nie muszę nigdzie iść.
           Ani cudzą wiarą żyć.
 
       Bo ma być co będzie. 
       Niebo przecież jest wszędzie 
       i nie musisz nigdzie iść.
       Ani czyjąś kopią być.
 
Zatrzymam się na moment
Wzruszę szumu wiatru tenem.
Z deszczem kapię kiedy pada
Parująca w kubku kawa.
Szczęście skrywa się w szczegółach
słońca promień, dziwna chmura
Małe szczęścia mi umilą 
kiedy żyję chwilą
 
           Co ma być to będzie. 
           Niebo znajde wszędzie 
           i nie muszę nigdzie iść.
           Ani cudzą wiarą żyć.
 
       Bo ma być co będzie. 
       Niebo przecież jest wszędzie 
       i nie musisz nigdzie iść.
       Ani czyjąś kopią być.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 27 august 2018

A weeeeź !

Ciężko jest 
gdy do wnętrza 
żar i lód 
mi przynosisz.
 
Uciekać bym chciał
ale własna dłoń 
staje się łańcuchem 
trzymającą Twą rękę.
 
Krzyknąć bym chciał:
Idź do diabła!
I już martwię się
że zbyt trudna to droga. 
 
I żegnam się z tobą
w myślach tysiąc razy,
by za chwię poczuć
że wieczniość minęła.
 
I chciałbym odwrócić
się i odejść
Ale szukał będę 
lustra z Twym odbiciem.
 
Bo zapomnieć bym chciał
Każdy centymetr ciała
który spamiętywałem 
godzinami.
 
I żar i lód w sercu
zapomnieć i być jednocześnie
z Tobą mi trudno
bez Ciebie nie umiem...
 
 
Głogów 05.2018


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 27 august 2018

KOCICA -DIABLICA

Siedziałaś twarzą w kierunku okna,
milcząc składałaś z myśli słowa.
Szukały bezpiecznej drogi ujścia.
A ja czekałem.
 
               Przyszłam tu przecież dać Ci rozkosz
               zasmakować jej dla siebie trochę.
               Taki schemat tymczasowych znajomości.
               Nie mogłam się przecież spodziewać...
 
Siedziałaś twarzą w kierunku okna,
Oczy zamazanym zwierciadłem cierpienia,
wpatrzone w ślad kawy na filiżance.
A ja czekałem.
 
               Przyszłam tu przecież nie po to
               by zdjąć płaszcz kocicy namiętnej
               Nikt nie zaglądał co ukryte pod nim.
               Ty spytałeś...
 
Siedziałaś twarzą w kierunku okna,
kręgosłup rysowany pod skórą parującą seksem
od szyi do krawędzi rozrzuconego koca,
A ja czekałem.
 
               Przyszłam tu przecież nie po to
               byś pytał czy mam komu oddać ten ból,
               który dławi mnie co wieczór.
               Ty spytałeś...
 
Siedziałaś twarzą w kierunku okna,
Z trudem ubierałaś myśli w słowa,
spowiedzi pełnej wyrzutów i żalu...
Codziennego przed snem rytuału.
Wiem, że jestem tu tylko przypadkiem
Tej modlitwy niemym świadkiem
 
Wtedy usłyszałem,
dotykając twego ramienia,
gdy płaszcz cicho spadł
westchnienie zrozumienia.
 
I dotarło do mnie że
dziś wypowiem słowa te
stojąc z tobą twarzą w twarz
ostatni już raz
Ty jedyny bezinteresownie
Prawdy trudnej słuchać chciałeś
 
Siedzisz twarzą w kierunku okna
już nie patrzysz w pustą przestrzeń
okno lustrem stało się
a w nim widzisz mnie.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

ZGODLIWY

ZGODLIWY, 27 august 2018

NIEBIESKI PTAK

Gdybyś tylko zrozumieć chciał... mógłbyś.
Wystarczy tylko wsłuchać się...
 
Szukający zrozumienia głos,
jak powietrza,
wąskimi szczelinami cichy płacz
                                             drganiem wydany
                                                                      by żyć
Pod krzyczącym jaskrawością szeptem
obronnych masek
krzyk wyrwany jak akord nie w czasie
                                                     zdaje się złą
                                                                     muzyką
 
Gdybyś tylko zobaczyć chciał... mógłbyś.
Wystarczy tylko zmrużyć oko...
 
Nie zaglądasz w dno oka nie widzisz
skulonej czasem
zwykle tańczącej małej dziewczynki
                                                 by ogrzać pióra
                                                                   jaszczurki
widzisz szalony urwany płatek maku,
liść motyla,
dmuchawiec pod słońcem wirujący
                                                  by chwycić odrobinę
                                                                              ciepła
Gdybyś tak pokochać chciał... mógłbyś.
Wystarczy kochać jak wiatr...
 
Ciężar puchu w kolorowej sukience
kwiatami usianej
A szarą jest kołdra w ciemnej skrzyni
                                                z zamkniętym wewnątrz
                                                                            kluczem
Zobaczyć chcesz...
Zrozumieć chcesz...
Pokochać chcesz...
 
                           Kostkę lodu rzuconą na żar.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail


10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1