3 july 2013
3 july 2013, wednesday ( Leczo )
Uwielbiam sekwencję cyfr 11 – niby nic takiego, bo dwie jedynki koło siebie, po pierwsze, po drugie – ich suma w tej kulturze może znaczyć mierny, i jest oceną, natomiast różnica to zero. Czego nie lubimy? Oceniania. Zdając sobie sprawę z niemożności, by cokolwiek, poza, mogło być idealnie obiektywne, jakie to szczęście, że mogę stać przy kuchni, kiedy kroję cukinie, papryki, boczniaki i co tam jeszcze potrzebne: kiełbaski, karkówka, pomidory, zieleniny – do jadalni Słońce zapuszcza starego żurawia i nagle na ścianie drżą zabawne zajączki, tu wysrebrza się woda palcom, wyzłaca czas letni. Kołysze serce. Na zegarze właśnie 11.11. Tylko żal tamtych koni, malowanych spódnic, wiatru we włosach, skrzypiec, ognisk, czterdziestu siedmiu wierszy zawieszonych w próżni