4 july 2013
4 july 2013, thursday ( Django )
Od dłuższego czasu korci mnie, by go opisać. Jest tego wart. Ale nie znajdowałam słów. Nie jestem gadułą ani bajarzem.
Szybki jak pocisk. Z tym charakterystycznym pochyleniem głowy na karku, gdy śmiga, jakby znał zasady aerodynamiki. Może zna? Niezwykle sprężysty. W poprzednim wcieleniu mógł być biegaczem lub skoczkiem. Mógł grać w siatkówkę. Mógł. Albo być żandarmem. Pasuje do niego czarny kolor. Włosy średniej długości, błyszczące – trochę niesforne, miłe w dotyku.
Pokojowy rozjemca. Czujny na boki jak strażnik albo przywódca stada. Wrażliwy na krzywdę innych, a szczególnie moją. Bo sobie ubzdurał, że jestem najważniejsza. Oczywiście oprócz pojazdów, które musi przepuścić, usłyszanego płaczu dziecka, który musi zlokalizować, klaksonów, osobników wchodzących na jego terytorium. Nie boi się największych grzmotów ani wybuchów petard, przeciwnie – myśli, że to wszystko można odrzucić dalej, więc się uwija.
Pewnie, że ma tam te swoje fiu, bździu, na przykład na punkcie pustej butelki po piwie, która spada na beton, lub na specyficzny odgłos zgniatanej puszki. Kobiecy dramatyczny krzyk powoduje u niego zachowanie bardziej agresywne i naprawdę nie wie, kiedy to tylko w żartach. Tak samo nie odróżnia dźwięku dzwonka do drzwi od tego, blim, blim, w telewizyjnej reklamie. Na noc trzeba go wołać do domu, bo jemu się wydaje, że ciągle ma dyżur i musi, musi pilnować. Niekiedy się ze mną nie zgadza i niby się poddaje, kładzie na boku, bo akurat głupio mu, że nie wiem, że on ma coś innego w zamiarze. Coś, co jest tylko jego. Własne. Wtedy się uśmiecham i on się uśmiecha jakoś tak, jakby przepraszał. A jaki gaduła z tą jego mową ciała! Komik. I doprawdy – czasami gdy się przytuli, całuje mnie w policzek - odnoszę wrażenie, że tyle w nim psa co kot napłakał.