Florian Konrad, 23 april 2017
Tryptyk Terror nadążania (II)
przedstawiam ci COŚ
(w niezapomnianym Idź na całość byłoby
ukryte w trzeciej bramce
pozostałe zajmowałby kocur Zonk)
jest pełne uczuć: miłość, pogarda
twój lekki strach, że się rozniesie
ktoś umrze na plotkę, chirurg z zakrzywionym dziobem
chcąc - nie chcąc odprawi egzekwie
przesądna do bólu reszta gawiedzi
założy maski. pióra, ciężkie jak z kamienia
przyrosną do twarzy
i odlecicie w cieplejsze kraje,
szukać nowych chorób
(nie odważysz się zostać sam na pustkowiu!)
chcesz by było tylko twoje
- wedle życzenia, już kręci się w NIM
nieanielski młyn, sypie mąkę w oczy
powstają bielma
byście nawet nie próbowali się stąd ruszyć
przedstawiam NIC, autoportret myśli
ocala twoje stado, choć jest radioaktywny
jak nimb, kłujący niczym prą
ledwie poznałeś, a już kochasz
Florian Konrad, 23 april 2017
Tryptyk Terror nadążania (I)
kryją nas lasy pod sufitem, półkola świetlne
tworzone przez wiecznie palące się żarówki
milczymy na głos, z nieodłącznymi wykrzyknikami
na końcach cytatów
nigdy wprost, własnym szeptem
posiłkując się wytartą frazą, zużytą jak papier
który więzi szkielet, pokrojoną rybę
przenośnią (skąd, dokąd i za czyje grzechy?)
niby zmięty cyrograf
tworzymy łańcuszki ze znaczeń, kruche i lśniące
ale kompletnie ślepe metaforiady
nie wstając od stołów, kobiet
lub wlepiając się w poduszki
bajamy że otruto, zły sabotażysta wstrzyknął
super glue w ścięgna
inny - związał żyły w kokardkę
pa, do jutra - zostawiam malinowy ślad
na szyi partnerki
(zgorzkniała i płocha jak cień
więc chyba urodziliśmy się w jednej pajęczynie
nasze numery PESEL co dzień mają inne cyfry)
utleniam się w nocy, śniąc wojny
każdą idzie przegrać równie łatwo
nóż stępiony, że nawet masła nie ukroić
co dopiero - iść z nim, by wykonać wyrok
Florian Konrad, 22 april 2017
przekrój, a znajdziesz skrytkę, w której poupychałem
odlewy z silikonu i brązu
nieco wyrośnięte Anny Frank, piwnookie czarnulki
hordy Azjatek, tak pokornych
że aż przeobraziły się w bestie
poruszamy się jednakowym rytmem
w muzyce zawarty jest ekstrakt, ziołowy eliksir
na poprawę. czegokolwiek - widzenia, myśli
tylko serc nie goi (źle dobrano proporcje
albo maź zwietrzała na przestrzeni lat)
wtul się. zdjęcia dojrzewają w metalowej komodzie
na dnie sadzawki
rdza pokrywa papier, mamy piegi
i pomarańczową krew
zmarszczki tną nasze odbicia
(stateczność, statyczność- jesteśmy młodsi
bo pozbawieni złudzeń)
inne kobiety, faceci związani gumką recepturką
- to fałszywy dźwięk, dysharmonia powodowana
nadmiarem miłości, to szklany strach
ufaj mi bez potrzeby
nie trzeba wyznawać
Florian Konrad, 20 april 2017
Tam znów! dziewica z promieniem ma czole
Dla braku chleba lub ze zbytku wiary,
Spada bez skrzydeł w grób lub lupanary.
Aleksander Michaux ,,Na dziś"
oczywiście, biorę się z nienawiści
zbudowałem tam przytulny, tekturowy wieżowiec
szarpie chmury pazurami, by nie kiełkowała
w nich nadzieja. nawet zalążek
krzewy kwitną na dachu. przyroda tworzona w soli
peany pełne inwektyw, w skali uczuć
od jednego do dziesięciu -
jestem bezwzględny. krok poniżej zera
rozszczepienie osobowości a troje:
korytarz wiodący w przepaść
kolejny - pod niebiosa
ostatnim ciekną strużyny mleka
pęka pierwsza szybka, kruszy się fundament
na najwyższym piętrze molocha obradują samobójcy
mój synek puszcza latawiec
zaraz papier zderzy się ze szkłem
i już nie będę mógł się zdenerwować
https://www.youtube.com/watch?v=W8zqJwPOMoA
Florian Konrad, 19 april 2017
jasne, że nie zasługuję - szepczę w przypływie szczerości
odwarunkować, wyzbyć się odruchów
- awykonalne, nienawykły do ciebie ślepiec
zgubiłby się na rozstajach pustyni
(powietrze słoneczne zwiastuje burzę
sól i piach cisną się do oczu niedowiarków)
a tak - jeszcze gonię wiatr znad Antarktyd
ścigam się z duchami niedoszłych dziewczyn
mają kryształki w żyłach
(bez przesady - szkło, żaden bursztyn)
twarze dzieci wyryte w pamięci komórek, aparatów
wspomnienia mieszają się z przywidzeniami
każdego dnia oddalam się coraz bardziej
mężczyźni zapisują nowe strofy w źrenicach
pań, koleżanek, obcych miłości
może i kiedyś je znałem, zanim imiona
stopiły się w jedno: niewymawialny supłek
jako artysta i partacz osiągnąłem mistrzostwo
w dziedzinie akwaforty: twój portret rozciąga się
od Bugu aż po drzwi mego pokoju
powieki przykrywa miedź
bezwartościowy grosik zamknięty w medaliku
na szyi ostatniego twórcy
waży więcej niż planeta, kontynent
niepodzielny sen
szukaj i wróć, nie przestawaj wierzyć
że nie ma przebudzenia
Florian Konrad, 12 april 2017
moja tulpa wabi się słodko (imię - jakby matki
nierozrywalne). to egzotyczny dreszcz, limfa z palemką
drink dla niezaawansowanych. wznoszę toast
za pierwszą wspólną noc
pęka łupina, z chropowatego nasionka
próbuje kiełkować ciało. nie wolno!
- wciskam z powrotem
afirmować cię, kochanie
to jakby opisać najpłochsze z marzeń
złotem na zasolonej skórze
żałośnie mało, to poemat wywołujący głód
gwar za oknem, krzyk przenika zamknęte okiennice
idzie deszcz, chłopi w pośpiechu stawiają słupy
jeden rozwija liny z betonu
elektryfikacja dwuosobowej wsi
w oczach zapalają się błyskawiczki
zmierzch blednie. nie potrzeba świec
oddech z płomyczkiem, ogrzewa nas wielka lampa
nie straszne wszelkie paragrafy
wydajmy się nawzajem
https://www.youtube.com/watch?v=OPVURmCNB1Y
Florian Konrad, 11 april 2017
polana wydarta z pokrytego mgłą lasu
- jest klimat! - myślę wchodząc w głąb obrazka
ciepło, bezpiecznie, choć daleko od domu
i czegokolwiek by się nie zrobiło (czyny wzniosłe
i haniebne, wybitne dokonania w dziedzinie
szmacenia się, kradzieży albo dobroczyność - bez różnicy)
- rezultat zniknie przed upływem minuty
tam jest się tymczasowym
(niedługo olbrzym weźmie nas w spracowane dłonie
i zemnie w kulkę)
ot - typowy przypadek dystopii
pejzażyk z którego nie chce się wracać
choć kolce, kryształki soli
wyrastają w powietrzu
nieudane monidło. zdjąć? boję się
farba nie wyschła pod spodem
wda się zakażenie, na wylot
zostanie dziura w ścianie
Florian Konrad, 10 april 2017
A divinis
pozbawiam się możliwości uczestnictwa
autosuspensa - drzwi ze spiżu pozostaną zamknięte
przez następne życie. klucz zmurszeje
(wykonano go z najlichszego papieru
nie przetrwa próby czasu)
pozostanę w rodzinnej chałupie
na zakręcie ledwie istniejącej wsi
wtulony w twoje ramiona
(wierność, banalna jak chleb, powiat, czysta niczym
likier tętniący w sercach)
i rozpocznie się Zanik
co zostanie?
nasze wspólne zwierzę totemiczne:
poświętnik toczący przed sobą kulę ziemską
myśl zamknięta w twardym pancerzu
nie do odebrania
Florian Konrad, 10 april 2017
Katownia
La tomba ai mortali di tutto e confine!
Francesco Maria Piave ,,Addio del passato"
mój kraj, taki brzydki:
cuda z kozą na kiju i kolonie kaplic
w których straszy duch psa. widmo z obrazu
uśmiecha się. zna zakończenie wszystkich bajek
jestem wiecznie anty, zapomniałem jak się odmawia
(zaczynam modlitwę - w ciągu chwili mutuje
wreszcie- kończy się wulgaryzmem)
mijam znak z nazwą miejscowości
teraz widzę wyraźnie: to wycinanka
wiocha jest posklejana z nieprzystających elementów
domy - to aktorzy, ludzie przebrani za budynki
robię kolejne dwa kroki - i wszystko staje się jasne
ja też noszę w sobie ruderę
połowa ścian się zawaliła
szron, kwiaty porastające tęczówki
brak łez
Florian Konrad, 6 april 2017
Oby nie naludnieć
łączy nas skwarka, jaskółcze skrzydło na zakwasie
malwa uwięziona w ornamentach obrusu
z pól schodzą się strudzone ciągniki
w przednich kołach trzymają grabie i widły
tymczasowo robię za Surrealistę
Kpiarza zabili powstańcy
nieznana z imienia blondynka
czyni honory domu
ucztuj! - dym ćmi się z glinianych kominów
krwią żaby - w toast!
- kiwają poluzowane głowy
obejmuję cię, choć stół jest długi
sięga za piątą wieś
w dodatku siedzimy na przeciwnych krańcach
ze strzechy wyrosłej na szyi
ułożę ci chaos. i będziesz bezpieczna
jak ten kwiatek, do którego
wrzeszczę dziecięcą wyliczankę:
chore - con amore - in pectore
aż wtuli się we własne płatki tak bardzo
że uschnie