Poetry

Florian Konrad


Florian Konrad

Florian Konrad, 9 january 2012

Bladź

Behexenicum, albo Celebration of God’s Fall

wieczorny ritual of iron and blood, odurzenie piaskiem
przegryzam soczyste jabłko Adama

na prześcieradle rysujesz mój dom. rodziców.
 zgarbione staruszki. zostawiasz powidoki, kwiaty
kropelki na oszronionym lusterku

czasami każesz dzieciom zbierać czarne kłosy
jednemu zawieszasz łańcuch na szyi
. boli, ale się nie skarży. wszystkie przywykły.

twoje palce parzą, zbierają się w stada
skończyłaś się przy samym filtrze, zanim zdążyłem
cię zgasić. wypluć. uboższa o jeszcze jeden
 koszmarek z tektury i mgły.

dzieci przynoszą ci czarne kłosy
ale już nie patrzysz


number of comments: 6 | rating: 7 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 5 january 2012

Obnubilatio

Cudzowiersz, albo ludzie ze szkła
 
ciało powoli zamienia się nawóz
(zastanawiam się- zostać begonią czy surfinią?) 
 
guma arabska skrzepła w kieliszkach
skutkuje to złotą maligną
rozgadała się dzika bajka o obłąkaniu
 
i każe nam biec, upadać szyldem w dół
po zębach, po pagórkach płyną tępe iskry
 
w witrynie odbija się sina czaszka
na półkach konserwy z sadzy i popiołu
 
jesteśmy śmiercią w koronkowym worku
 
supersam już zamknięty. w naszej dzielnicy czynne są 
wyłącznie apteki. stada pavulończyków 
krążą w niejasnych zaułkach
z wiadomym zamiarem 
 
leżymy niczym dwie nasiąknięte Marzanny
na brzegu słomianej rzeki. limfa się pieni 
 
nie bój się, to tylko majaki przemarzniętego chłopca
który zapomniał drogi do rodzinnej wsi
i dziewczynki z gardłem poderżniętym 
kredką świecową
 
oni jutro się obudzą
i nie będą niczego pamiętać


number of comments: 13 | rating: 6 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 4 january 2012

Lucyferianeczka

Ritual of flesh and ice, lub Czarna Msza dla naiwnych

,, Czuję się jak glonojad w niedomytym akwarium, objadający się mchem, porastającym nieużywane pizdy” Krystian Bala -,,Amok”

zwolnij. to tutaj. zasuszona metropolia
kiedyś było w niej szaleństwo, patyna i woda księżycowa
powietrze wypełniały procenty

wieczny zakaz patrzenia na dół
rzucaliśmy się z dachów a nasze czaszki
pękały na gorącym asfalcie
tu, za uchem mam bliznę po butaprenie
 
farbowane przystanki. ramiona
dzieci są z pudru i cementu
dziewczynki maja słony smak
chłopcy wszędzie sadzą brzozy

wejdź do środka, zaparzę kawę
ostatnio coraz częściej nucę piosenkę Anny
,,Across the bridge
za ścianą ciągle odmawiają pacierze. wyją psy

minie kilka lat i zostanie tu tylko mój dom
słup soli przebity morską wodą
resztę rozpuszczę w ślinie z tych cholernych modlitw
zakopię chłopców. jednego po drugim


http://www.youtube.com/watch?v=X6mAa0V5ByU


number of comments: 15 | rating: 6 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 28 december 2011

Kozłorożec

Awe Sejten lub True Norwegian Black Poseur
 
(…)  jeśli rap
można nazwać muzyką, to z równym powodzeniem można by zacząć podawać gówno w
restauracjach jako delikates o wyrafinowanym smaku.

Tomasz Beksiński,, Solsbury Hill”
 

lipiec
szaleństwo pełne aksamitu, czerwonej wódki
pękające ściany, resztki tynku we włosach
strupy na podniebieniu
 
biorę tabletki spłycające oddech
od klątw, topielic, nagłego wytrzeźwienia
głęboko pod jęzor, coraz dalej od światła
morge'n roll
 
resztkami sił nachylam się 
słucham zagubionych melodii, opowiadań demonofila
 
tam, po jasnej stronie wciąż mam imię i skórę
ciągle piszę bezładny, chaotyczny pamiętnik
każde słowo powtarzam sześćset sześćdziesiąt pięć
razy
(…a Bogu ogarek)
 
podobno znów jestem małym dzieckiem
błądzę po lesie, nadchodzi północ
z rozbitych szklanek wylewa się żółć





http://www.youtube.com/watch?v=SBwu83RR6ZU


http://www.youtube.com/watch?v=v5nEqFmM6Nc


number of comments: 31 | rating: 20 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 19 december 2011

Disco polo ist Krieg

na strychu pod stertą pokruszonych płyt
w zniszczonej kaburze przechowuję zabawkę
pamiątkę po ojcu
 
jest niemal całkiem tępa
ma zardzewiały bębenek, wybite szkła
głowę wilka wyrytą na miedzianej rękojeści
 
blaszany listek z wahadłem w środku
żarówka świeci po około kwadransie od włączenia 
dźwięk-ledwie słyszalny
jednak zostaje w pamięci na długo
 
mając cztery lata bawiłem się w wojnę
zabijałem motyle i psy
celowałem do nauczycielek, kwiatów, szyb
tworzyły się lepkie plamy, aż na wylot
 
najdłuższym ostrzem ukłułem się w oko
od dziś drży w nim śnieg
 
wtedy zrozumiałem, że zabawka jest groźna
należy trzymać przez szmatkę
 
na dwuaste urodzony podaruję najstarszemu synowi
 wprawi w ruch najlepiej, jak będzie umiał
i umrze zanim zajdzie słońce
głuptas
 


number of comments: 40 | rating: 13 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 18 december 2011

Parkourwa

Blackened opium, albo zakopywanie nieba

lód. drzewa, chmury, psy oszalałe z głodu
wiatr od miasta niesie zapach
potu i zjełczałego smalcu, szarą bryzę
 
synonimy: parch. kobieta. krew. wilgoć. nadzieja
z tego może być dobra historyjka na dobranoc
blednąca kołysanka, gdy zaczniemy obrastać mchem
a w oczach zalęgną się tulipany
 
ale jeszcze nie zasypiaj
tłuste czerwia w popielniku. miski. kości. żebra
kłęby lukrowanego kurzu na ulicach. chude konie.
z tego będzie życiorys
 
nasz gatunek powoli wymiera
siedzimy na gruzowisku śmiejąc się jak idioci
podobno na złotym sznurku
powiesiła się kolejna brzydka królowa


number of comments: 21 | rating: 13 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 17 december 2011

Prosekstorium

Darkened nocturn poemcult, lub historia
stygnięcia

 
próbuję wyrzucić z pamięci imię mojej trucizny
ale to diabelnie trudne ono ciągle się zmienia
 
wczoraj wydarłem je z pożółkłej gazety
którą matka przykrywała mięso
od dzieci od skrzydeł od larw
nieustannie ropiało
 
ten słodki jad parzy tylko pijanych chłopców
i tylko im smakuje
 
czasami
zmienia się w brud
spłukujesz go z namaszczeniem
aż do mięśni
ale odrasta po wewnętrznej stronie
 
w niedziele
jest kilkuletnią dziewczynką o gorącej błonie
ma srebrne kokardy we włosach
i order przypięty do gardła
 
nachyla się i wrzyna
we mnie
w błoto


number of comments: 33 | rating: 2 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 5 december 2011

Bastruk

gdy wszystko zacznie stygnąć, jednej z tych małych 
nocy, które ciągną się od czerwca po październik
zahaczają o starość, albo (paranoja!)
przełażą na dzieci
 
 wyjdę z domu, nieuroczego schroniska
dla szklanych lalek, papierowych wiedźm
(koniecznie trzasnąć drzwiami by korniki
zakrztusiły się próchnem)
 
konwulsyjnie przed siebie. jeszcze dalej
po drzazgach, po kamieniach
obijając się o szkielety chałup
wyprute mury marki wartburg czy IFA
 
spotkam ją nad brzegiem
tuszu, przesłodzonej kawy, sangrii
będzie mieć czarne włosy, bliznę na brzuchu
wręcz krater
 
i wejdę głęboko, aż po miąższ
 poczuję metal, po grzbiecie popłyną iskry
(pożar na złomowisku potrwa do
Bożego Narodzenia, albo i dalej) 
 
wrócę, będziesz czekać przed komputerem
od niechcenia zapytasz jaka jest
 czy naprawdę tak boli. czy odrastają więzy 
 
nie będę umiał odpowiedzieć
prościej wrzucić płonącą szmatę przez komin
do baku


number of comments: 17 | rating: 13 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 26 november 2011

Nekrochiromanta

canibalistic poem

dwa tysiące dwunasty nareszcie idzie precz
nie ma ciebie, ani całego skurwionego świata
przeklęte zdychanko maminsynka w zanikającym domu
farba odłazi płatami, liszaje zmieniają się w komary

nauczyłem się sporo
więcej pić, użalać się w tekstach przypadkowym ludziom
nawet nie poetom. choć minął już prawie rok
żółta linka bezużytecznie leży na półce
ciągle- przytomność, snucie się pomiędzy włóknami

depressive black dalej żre słuch
ciągle odwiedzam twoje muzeum
przepłacam za bilet wstępu

wróżę z kurzu i kart choroby
wywołuję wieczór

nostradamizm, pod powiekami odnajdują się
alternatywne wersje rzeczywistości. jedna gorsza
od drugiej. jedynie chłód się nie zmienia
przymarzł od spodu, nie oderwać

śnisz się prawie każdej nocy
i nie chcesz odpuścić. przywiązanie do szyi

bruzdy coraz głębsze, meandry rzek wyschniętych
wieki temu. wystarczy splunąć, a odżyją


number of comments: 23 | rating: 8 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 18 november 2011

Ten wiersz mnie kiedyś zajebie

unikam starych książek, ich bohaterowie
oblepiają mnie, łażą po ciele jak muchy
podobno to ma swoją nazwę
trwożnia, lub inne cholerstwo
 
próbowano mnie uzdrowić
i piłem z żelaza ciężkie płyny
gromnica w ustach, wszystko na nic
 
odbicie w szybie: ja, pokój i litery, nieskładne
zdania, martwa natura z nieudolnym poetą
diabelnie martwa
znów muszę iść po wino, opium lub cykutę
 
nad ranem śniła mi się matka
szedłem do niej po pas w błocie, a ona
z każdym moim krokiem była coraz dalej dalej
i dalej


number of comments: 32 | rating: 17 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1