Prose

Florian Konrad


older other prose newer

20 february 2017

Flordenathia (cz.III)

IV.
Alko- psychozka ma też swoje dobre strony. Przydrożna wizja zmieniła mi charakter. Z ponurego, samotniczego alkoholika staję się kimś na kształt neo- hippisa. Tankuję tyle, co zawsze, ale kolorowe syfiliski, na które wcześniej nawet bym nie spojrzał. Jakieś piweńka bananowe, karmi, kremy czekoladowo- waniliowe, malinowe winka w wymyślnych buteleczkach po 50 zł za 750 ml, ogólnie rzecz biorąc- bardzo damskie trunki. 
Jednak największe zmiany zaszły na płaszczyźnie duchowej. Do tej pory wręcz szydziłem z całego new age'owego i hinduistycznego chłamu, uważałem to za religię i filozofię dla prawdziwych naiwniaków. Przecież normalny, żyjący w dwudziestym pierwszym wieku w środku Europy człowiek nie może się modlić do bóstwa z głową słonia, to niedorzeczne! Klaunada, parodia wiary! 
Aż tu nagle jakby mi Sziwa z Wisznu wleźli przez uszy i zadomowili się w głowie. Zacząłem szukać drogi oświecenia. Internetu nie mam, książek na ten temat trudno szukać w lokalnej bibliotece... 
Została więc tylko medytacja, długotrwałe siedzenie w pozycji ,,połamany, zwiędły kwiat lotosu" (inaczej nie umiem), mruczenie ,,rama- rama- ommm- ommm- rama- rama" i próby otwarcia trzeciego oka. Skupiam się, że mało żyłka mi nie trzaśnie i próbuje PRZEJRZEĆ.
Czym jesteś, Ty , Czarne, ukryte w każdym z nas? Słowo ,,szatan" jest płytkie jak kałuża, Ty jesteś bezdennym morzem, splecionymi energiami, dobrą i złą, sekretnym budulcem duszy. Jak znaleźć połączenie z Tobą? Poprzez samodoskonalenie, post, wyrzeczenia, wreszcie- skrajną ascezę? Na przestrzeni wieków już tylu przemierzało niezliczone ścieżki w poszukiwaniu choćby jednego śladu. Wszyscy błądzili w mroku, ich kości zmieniły się w pieprz. Ślepcy, żer dla sępów. Jak dotąd wszystkie próby zakończyły się fiaskiem, tak płytko leżysz ukryte. 
Najciemniej pod latarnią, pod powiekami, najciemniej we własnej głowie. Żałośni są mnisi, jogini próbujący rozpalić tam świece, ba- całe ogniska!
Ja, abnegat, profan, wchodzę nieśmiało z plastikową latarką na baterie. Strużka, słomka światła pada na początkowo bezkształtną, szarą formę. Coś przelewa się przede mną, tworzy nieznane struktury, jest królestwem, antymaterią, Bogiem, żebrakiem, galaktyką i ziarenkiem piasku.
Dzikie i nieokiełznane Coś, Czerń nieznana rodzajowi ludzkiemu, zamknięta w nim. Czerń piwnicy, tajemnych zaklęć, mikstura sporządzona przez alchemika- szarlatana, bezgwiezdne, zimowe niebo, gdy mróz ściął nawet księżyc.
Patrzę, jak zmienia się, jest teraz lodowatym słońcem, które zgasło, bo mały chłopiec rzucił w nie śnieżką.
Próbuję TO zmienić, ucywilizować, nadać nazwę. Jednak zawsze ucieka, spłoszone, zmienia się w rój liter, głosek, sprawia, że słowa więzną w gardle.
Lecz, choć to może zabrzmieć nieskromnie, wiem, że tylko ja jestem gotowy, by TO poznać.
Nie mam syndromu mesjasza, manii wielkości (wręcz przeciwnie!), chodzi wyłącznie o moje... skażenie. Długotrwałe pijaństwo otworzyło sekretny kanał. 
Biedni, durni narkomani pogrążeni w heroinach, kokainach, LSD, zajadający się grzybami halucynogennymi... mieszacie kijaszkiem w błocku, podczas gdy ja przy pomocy zwykłej, przeważnie najtańszej wódy prawie wszedłem na duchowy Mount Everest.
Obudziły się pokłady kreatywności, o jakich nie miałem pojęcia. Jakby ktoś mi przeszczepił mózg malarza abstrakcjonisty.
Dwie stówy wydałem na farby i pędzle. Codziennie po medytacji przyozdabiam swój pokój. Esy- floresy, wielokolorowe dymy, psychodela na całego. Odtwarzam szalone cuda widziane na statku brzydulki.
Z każdym dniem jestem bliżej rozwikłania tajemnicy, zerwania niewidzialnych kajdan. Trzecie oko, do tej pory zamknięte i pokryte bielmem, zaczyna widzieć światy, których się boję.
Wyzbywam się małostkowości i skąpstwa, przestałem żałować siedmiuset złotych zapłaconych Geltowi za zniszczenie figury. Gdy przyszedł z opierdołami zachowałem się jak prawdziwy facet i przyznałem się. 
Z jego ojcem jest źle, staruszek doznał ciężkiego udaru. Chyba nawet nie jest świadomy losu, jaki spotkał ogródkową bozię.
 
V.
Na nieśmiertelnym składaczynie ,,kopnąłem się" do miasta i na starzyźnie kupiłem walizkowy adapter ,,Leon". Stan wizualny- poniżej krytyki, ale działa. Po co mi on? Bo psychodeliczny rock z lat 60.i 70. znalazłem nagrany tylko na płytach gramofonowych. The Black Hotel Apes, The Devil Instruments, Martin Pride & The Green Fire Alarms itp. Cała reklamówka płyt z nutą spod znaku pacyfy, dragów, volkswagenów busów i wolnej miłości. Większość w dobrym stanie. 
Otoczony podgrzewaczami o zapachu mango, fuksji, hortensji i eukaliptusa, wdychając opary z pięciu żarzących się kadzidełek ,,lawenda & maciejka &cynamon", przy dźwiękach ,,Love is a powerful flower" przechodzę na wyższy stopień świadomości. 
-Oszustwo! Rzekomo betonowe ściany są tak naprawdę z karton- gipsu, z gliny i waty! Śmiało, chodźcie! -uderzam pięścią w mur. Ale tylko ja widzę, że ręka przechodzi na drugą stronę. Jedynie ja dostrzegam tęczę.
Z tyłu stoi tłum ludzi bez głów. Ich myśli wibrują w powietrzu. Mogę je odczytać, jak pismo obrazkowe. 
Telewizory, pieniądze, komputery, samochody i telefony- tylko to. Jałowość. A mi w portfelu rosną kwiaty, na koncie trzymam czarną, żyzną ziemię i nasiona słonecznika. Na rowerku- karle zamierzam dojechać na krańce Drogi Mlecznej i z powrotem.
 W tej nieustannej gonitwie, obłąkańczym pędzie jesteście tak jaskrawi, że Czarne ucieka przed wami na kilometr. A ja mam w sobie pokorę.
Wabię Je, udając zmarłego. Zapijam się na śmierć i odradzam, trzeźwieję i medytuję z butelką w ustach. 
Transcendentalne zombie, kapłan wódy i voodoo.
Rozumiem znaczenie symboli- uciekająca Maria, którą musiałem zabić, to Wszetecznica Babilońska uosabiająca każdą fałszywą religię, wszystko, co podstępnie czyha na wolność człowieka. Jej puste, gipsowe wnętrze oznaczało bzdurność, bezwartościowość doczesnego świata. Marność nad marnościami, tyle po nas zostanie, pusty, kamienny ołtarzyk i skorupy pudrowanego cielca o fałszywym uśmiechu. 
Odwrócona piramida to przecież obaleni Bogowie. 
A domina? Jakie przesłanie niosła w mojej wizji? Nieskrępowana, brutalna seksualność, wręcz sataniczne, libertyńskie dawanie upustu żądzom? Czy też wręcz przeciwnie, była tym, czego należy się wystrzegać, sumą grzechów, zatrutym owocem?
Tego jeszcze nie odkryłem. Ale dojdę, muszę tylko więcej wypić.
 
VI.
Pan Bolesław zmarł dziś nad ranem. Zmieniam się w Gandhiego, pracuję nad charakterem, więc próbuję zwalczyć natarczywą myśl,,dobrze mu tak, ramolowi!".
Pogrzeb pewnie będzie wiejsko- tradycyjny, ciało przywiozą na noc do domu, na różaniec. Na drugi dzień pół wiochy odprowadzi je ze śpiewami do najbliższego krzyża, po czym pojedzie za karawanem w kondukcie na mszę. Głupi, zabobonny zwyczaj, ale co zrobić?
Jestem najbliższym sąsiadem, nie mogę nie pójść. Trzeba spełnić obowiązek społeczny, inaczej gromniczno- nieszporowe baby cię zjedzą.
Pieprzona kołtuneria. Wszyscy mają mnie za pijaka, więc sprawa świętokradztwa została mi łaskawie wybaczona. Wiadomo- jestem ten, któremu pomieszało się, ,,odpił rozum".
Zabicie bóstewka z wiatrówki, lichej pseudobroni- to kolejny znak! Aby wyzwolić się z okowów nie potrzeba heroizmu, wojny, nie potrzeba burzenia. Wystarczą dobre chęci, pozytywne myślenie i niemalże gołe ręce. Reszta dokona się sama, we właśnie opróżnianej butelce, w promilach we krwi. Żołnierz pacyfizmu podczas krucjaty przeciw zgubnej trzeźwości, herezjarcha wyobraźni zakładający mały kościółek pośród bohomazów i zapachowych świec, sektę do której nikt nie należy, nawet on sam. A która niedługo przejmie panowanie nad światem, by pogrążyć go w Czarnym.
Ale teraz polatamy. Jak pięknie wygląda Ziemia bez mórz i kontynentów! Planeta czystej energii, wrzącej wolności, gniazda wciąż odradzających się orłów białych. Jeden wielki kraj z feniksem w godle. Dokądkolwiek by się nie pofrunęło- zawsze będzie się w domu. Wszystkie drogi prowadzą do Nowej Polski, bez szlabanów i słupów granicznych. Do Państwa Psychodelii, szalonego jak moje malunki na ścianach. 
Do kraju- graffiti.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1