Teresa Tomys, 13 november 2011
mrużę oczy w geście milczenia
nie witam ciebie lecz żegnam
w okrucieństwie ciszy
czuję ból
kolejny raz zamykam drzwi
chcę uchronić się przed upadkiem w przepaść
by nie zaznać próżni
wołam o miłość
i wchodzę w tłum - nie płaczę
jak inni zasiadam do uczty
smakuję
Teresa Tomys, 12 november 2011
pośpiech brak tchu
gonitwa myśli
wszystko w pół taktu
tylko cztery pory roku mają czas
a ty
każdego ranka masz mokre włosy
w sobie wciąż obecność dziewczyny
i tak pięknie wyglądasz
w czerwonej sukience
powoli
zdążysz zanim zajdzie słońce
ostatnie spojrzenie w lustro
wybiegasz
tyle że w butach nie do pary
Teresa Tomys, 12 november 2011
wciąż jestem łąką pachnącą
a już jesień zagląda
wyrachowana drwiąca taka
w samym środku maja
przecież jeszcze idę lekko
na wysokich obcasach
kołysząc się tańczę prawie
wśród wiosennych drzew
owszem mam spracowane dłonie
oczy którym brakuje ostrości
ale wyprostowana z uśmiechem
pytam siebie o jutro
Teresa Tomys, 12 november 2011
wokół twojego milczenia
układam słowa
w dowolnej kolejności…
wspinam się na palce
by dotknąć poczuć
zamykam oczy pełne piasku
koniec to czy początek
jesteś tak blisko
a jednak
pozwól mi odejść
Teresa Tomys, 10 november 2011
zatrzymana w pół drogi
zapamiętałam odległość
teraz niosę ci twarz
o pogodnym zmierzchu
spokojem usypiasz
we mnie czujność
rozluźniona wyciągam ręce
jakby się nic nie stało
chcę ciebie ugościć
nie wyprowadzaj mnie z błędu
widzisz
wrócił mi jedwab śmiechu
Teresa Tomys, 10 november 2011
Szwajcaria Połczyńska
nie opowiem ci że tę podróż
spędziłam w towarzystwie jesieni
drogą której pobocza wyścielały
bukowe bursztyny
a przez szpary wśród drzew
złote słońce do mnie mrugało
nie opowiem ci
jak cudownie było jechać tam gdzie
złociście szemrały lasy
a jeziora tuż przy drodze
w swoich lustrach odbijały promienie
nie opowiem ci
tego dokładnie
nie zdążyłam zliczyć zakrętów
których właśnie tam jest najwięcej
kołysana zmianą kierunków
cudną drogą wracałam do domu
rozmarzona
nie opowiem ci
ale gdybyś zechciał
chętnie cię tam zabiorę
by pokazać ten raj na ziemi…
Teresa Tomys, 10 november 2011
lubię moje powroty do domu
zgrzyt klucza otwieram drzwi i
jestem
kuchnia pokoje kwiaty
ten mojej mamy jest ich królową
znowu ma pąki będzie kwitł zawsze
zapominam
że na ścianach wiszą obrazy
na których wcześniej zatrzymałam
czas zdarzenia twarze
w moim domu niezmiennie czeka cisza
może to za nią najbardziej
tęsknię
tutaj mogę usiąść przy stole
i długo milczeć chociaż krzyk
mam uwięziony w krtani
oddycham
za ścianą słychać śmiechy
moja radość choć
bez wyraźnego powodu niech trwa
zwilżam
suche wargi nieme słowa podnoszą puls
miedzy pustką a ciszą tyle pustego miejsca
ono napełnia mnie wzruszeniem
Teresa Tomys, 9 march 2011
w postaci cielesnej - ja popiół
zamiast być Ci białą lilią
dokładam kolejny cierń
sprawiam ból
Panie moim grzechem ukrzyżowany
cudownie cierpliwy
dajesz mi czas
moje winy jak zawsze
odkupisz cierpieniem
wciąż grzeszna
obiecuję poprawę i wiem
że zamienisz mnie w proch
Teresa Tomys, 4 february 2011
tu jestem
gdzie słońce wiatr dzień
co kończy się nocą
a ona go wyprzedza
potwierdzam swoją obecność
bezwiednie dotykam drogi
wciąż nieudolnie
zaznaczam swoje istnienie
jednak w wielu miejscach mnie nie ma
może tylko tu i teraz
uwięziona nie zauważam
że to już przeszłość
Teresa Tomys, 21 december 2010
inspirowana zimą odnalazłam się
w pięknej bieli
lubię ją
ozdobiona brokatowym wzorem
z odrobiną szronu
mienię się jak kryształowy sopel
jestem zimna i przezroczysta
strącona wiatrem
upadam w śniegowy puch
i w blasku zimowego słońca
srebrząc się topnieję