Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

7 november 2012

Listopadowa bezsenność

Bezlistne drzewa. Noc wilgoć niesie.
Chłodem powiewa w mieście i w lesie.
Zgaszone okna śpią pod dachami.
Ktoś po klawiszach biega palcami.

Każde kliknięcie noc głośno słyszy.
Echo je niesie daleko w ciszy.
Na szybach usiadł odblask ekranu.
Czeka na nowe wieści ze Stanów.

Tam nie śpią władcy. Tutaj śpią ludzie.
Nie śnią o pracy. Nie śnią o cudzie.
Chcą tylko ciepło mieć w swej chałupie.
Mają wyniki wyborów - gdzieś.
Piekarze chleby zdążyli upiec.
Tir z wielkim hukiem przemknął przez wieś.

Nikt się nie zbudził. Wszyscy zmęczeni.
Czy ten, czy tamten - nic się nie zmieni.
O zmierzchu trzeba do pracy wstawać,
a te wybory - zwykła zabawa.

Niebo jest czarne. Mokry listopad.
Nadzieje marne. Entuzjazm opadł,
a bezrobotni tkwią w internecie
śledzą co tam się zmienia na świecie.

Będzie jak będzie. Zima za pasem.
Ciężko się przędzie. Trudno o kasę.
A tam się miliard z miliardem mierzy.
Tam dają władzę, a tu... jak przeżyć?






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1