Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

3 january 2013

Epidemia

Epidemia złych wyników
nie tylko wśród polityków,
ale także w społecznościach
nie rozchodzi się po kościach.

Efekt spada, lub przekracza.
Straszy, zmienia, przeinacza.
Potęguje zagrożenia.
Nieswojo się czuje Ziemia.

Ludzie - oszalałe mrówki
z niepokojem patrzą w słupki
wskaźników i barometrów.
Nie wystarcza ciepłych swetrów.

Na półkuli gorączkowej
zabrakło lodu na głowę,
a wymiany żadnej nie ma.
Znikła kasa z ocieplenia.

Fala przeszła ponad klifem.
a dreszcz wstrzasnął Amerykę,
gdy jej specjalista Voodoo
nakłuwał kukiełkę cudów.

Rozwarstwiło się powietrze.
Nikt już nie liczy na lepsze.
Wielu chce się już położyć.
Rozgadali się znachorzy.

Mówią: - To chyba czerwonka,
lub zrzucona z drona stonka
zainfekowała wszystko.
Koniec świata był już blisko.

Uratował Ziemię mag,
który ludziom mówił tak:
Żaden lód i żaden polar!
Ziemię uratuje dolar!

Nawet, gdy pójdzie w biliony.
W dobrym miejscu przyłożony
pomoże temu, kto płaci.
Uratują świat bogaci!

Biedni nie mają znaczenia.
Nie pierwsza to epidemia.
Wkrótce będzie przesilenie.
Czosnek zniszczy złe nasienie!

Nie każdy ten zapach znosi.
Innych rad się nie doprosisz.
Zamknij oczy. Zatkaj nos
i licz na szczęśliwy los.

Epidemia złych wyników
nie tylko wśród polityków,
ale także w społecznościach
nie rozchodzi się po kościach.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1