Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

30 january 2013

Cielec

Platformę zwieńczono tarasem
na którym po trunku Goldwasser
przyjmował hołdy żywy cielec.
Doprowadzali przyjaciele
całe zastępy amber-złotych,
którzy wtykali swe kłopoty
cielcowi w wystawioną szparę.
Otoczono taras oparem
dobrych sondaży i notowań.
Nie dopuszczano złych zachowań
w nowopartyjnym miejscu kultu.
Odgłosy buntu i tumultu
nie dochodziły tu z daleka,
a cielec miał w zwyczaju czekać
na sygnał, że je wyciszono.
O poziom niżej - za zasłoną
uzgodnień okrągłostołowych
stali kapłani, mądre głowy,
machając wciąż kadzielnicami.
Pod nimi, naukowcy sami
cieniutkim głosem pieli glorie,
które natychmiast w euforię
zmieniali wszyscy dziennikarze.
Emisja codziennych Wydarzeń
pokazywała ją ludowi.
Ludzie przestali się już głowić,
bo uwierzyli w moc zwierzęcia.
Mieli właściwie dość zadęcia,
lecz dawno opuścili głowy
pod wzrokiem minotaurowym.
Filozofowie i kultura
czekali aż sama natura
wymusi na cielcu potrzebę
i wtedy obdarzy ich chlebem
niezbędnym dzisiaj do przeżycia.
Dokonano wczoraj odkrycia,
że to nie cielec, ale człowiek
i może jak człowiek odpowie
za to, że tak bardzo zbydlęciał
żerując tu na dobrych chęciach.
Jeszcze nie pada. Wciąż się trzyma.
W rosnących marszach i zadymach
narasta wciąż opór społeczny.
Cielec już wie, że nie jest wieczny
i kiedyś będzie cielęciną,
a tak boskością swoją słynął.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1