Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

6 february 2014

Za cieniem mninionego dnia

Sam ledwie żyję, a w głowie żarty.
Moje? Niczyje? Sezam otwarty
zaprasza: Próbuj i bierz co chcesz!
Napiszesz może kolejny wiersz
o przemijaniu i o wartości.
Siedzisz jak w kinie, a świat cię złości
brakiem pewności i niewiadomą.
Natura śpiewa pieśń nieskończoną,
w której ty nawet nie byłeś nutą.
Inni w niej mieli zastawę sutą
i wymądrzali się na ekranie.
Słowa się zdają nic warte, tanie,
a skrzydła były iluzją tylko.
Iskrą zapałki, rozbłyskiem, chwilką,
co zadyndała cieniem Stachury.
Drewnicą, knajpą, wejściem do dziury
po tani poklask i oczy strachu.
Szukają nadal skrzypków na dachu,
którzy by wznieśli ręce do nieba.
Jest gdzieś w człowieku taka potrzeba
skupienia spojrzeń. Skoku na linie.
Sprzedania swego snu o dolinie,
jak wielkiej prawdy, albo odkrycia.
To tylko marność, a chęć do życia
wszystko natychmiast odsuwa w kąt.
Zaczynasz cenić sukces i błąd,
każdą głupotę, nawet porażkę.
I wtedy sięgasz po słowa ważkie
nie dla widowni, ale do Niego.
Coś jest w tym życiu nieuchwytnego,
co cię sprowadza zaraz na ziemię.
Cieszysz się z tego, że jesteś cieniem.
Ktoś cię na chwilę zatrzymał w drodze,
lecz idziesz dalej myśląc - odchodzę.
Cieszy cię każdy kolejny krok.
Dobry dzień, miesiąc... a może rok?






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1