11 september 2014
Pogarda
Pogarda - to jest coś, co mnie dotyka
za strony tych, którym sprzedano większość.
To ordynacji specyficzna polityka,
takich, jak ja, oddała im w zależność.
Pogarda bardziej uderza, niż kpina
i poniżonych traktuje jak bydło.
W ten sposób zbrodnia nieraz się zaczyna,
kiedy pogardy z worka już wychodzi szydło.
W rzeczywistości - nie ja jestem zbydlęcony,
lecz rozpasana i obłędna jest ta władza,
gdy nie dba o nic. Opowiada androny.
Stosuje przemoc, wobec tego, kto przeszkadza.
Nic nie pomoże mi wewnętrzna emigracja,
ani wezwania, bym okazał miłosierdzie.
Taka jest teraz specyficzna demokracja,
że ma pod ręką całą masę sprzecznych twierdzeń.
Jeszcze pamiętam: "Pan nie może mnie obrazić!"
i "Żadnej nie dam panu za to satysfakcji!".
Gdy potrzebuje pan, by jaśniej się wyrazić?
"Pan tyle może, ile żyd za okupacji!"
Lecz czy pogardą odpowiadać na pogardę
i wśród klęczących śmiało iść wyprostowanym?
Czy się uśmiechnąć, że tu życie było żartem,
a rządzą teraz wyjątkowo groźne chamy?
Nie o to chodzi, że sikają na świętości
i bez skrupułów obrażają kardynałów,
a ze wszystkiego najbardziej mnie złości,
gdy mi na władcę wybierają konowałów.
I tę pogardę, chcę, czy nie chcę, znosić muszę!
I nie ma dla mnie tu żadnego pocieszenia.
Czekam, gdy z chmury tu wysunie się paluszek.
Zaiskrzy grzmotem! A głos huknie: - Rusz się! Zmieniaj!