Marek Gajowniczek, 3 june 2017
Powrócmy do marzeń dziecinnych.
Obudźmy dawno zgasłe słowa,
a chociaż świat jest całkiem inny
i tak się ciężko wyprostować -
Nie żałujmy, że czas przeleciał,
Jak metro w migotaniu rury,
Jak wspomnienie o psotnych dzieciach
na zabawie w Domu Kultury.
Nie dajmy w sobie zgasić ducha
ciepłej soboty i niedzieli.
Niech chęć zabawy, chociaż krucha,
spojrzenia nam uśmiechem ścieli.
A może byśmy tak kochana,
znaleźli te najczulsze słowa,
przy których cicho mruczą koty
i sama stajesz się czerwcowa?
Na pewno jeszcze są w tym domu,
gdzieś w starych mebli zmierzchu złotym
i przemykają po kryjomu
niosąc uśmieszki na kłopoty.
Siedzimy przy skrzypiącym stole.
Smutne spojrzenia w koło ślemy.
Życie nam poplątało role.
Do dawnych wrócić nie umiemy.
Kto zdejmie czar? Złamie zaklęcia
słów niepotrzebnie wymówionych.
Ukrytych w zapomnianych chęciach.
Wciśniętych w kąt za snu zasłony.
I tylko ciągle mi nerwowo
drżąca powieka w oku tańczy,
gdy siedzisz z pochyloną głową
i ściągasz skórkę pomarańczy.
Wciąż szukam słów zapominanych.
Odrzucam. Przebieram od nowa
z nadzieją, że nastąpią zmiany,
a ty przyjmujesz świat bez słowa.
A może byśmy tak kochana,
gdy taka cisza w nas czerwcowa,
dostrzegli, że jest dobra zmiana
i jest liryczna ta rozmowa.
Marek Gajowniczek, 3 june 2017
By coś znaleźć na Facebooku,
musisz przedtem przejść przez test!
Odpowiedzą ci : A...kuku!
Na Facebooku FILTR już jest!
Kilka pytań szczegółowych:
Co? Gdzie? Kiedy? Ile? Jak?
Kuku wchodzi ci do głowy.
Było? - Nie ma! Treści brak!
W którym uchu teraz dzwoni?
Już doprawdy nie wiem sam!
Zrobili to to jacyś ONI?
Nie! - To Boni! Głowę dam!
Marek Gajowniczek, 3 june 2017
AKT II
Scena I
Noc. Starówka. Maxbed i Nacier.
MAXBED
Księżyc zachodzi. Już po północy.
Wszyscy się chyba już rozjechali.
Marsz był udany. Nie jestem śpiący.
Dobrze nas chłopcy zabezpieczali.
NACIER
Trzeba uważać na każdym kroku.
Łatwo nas trafić w takim pochodzie.
Można coś ukryć, gdy ciemno wokół.
Jest przestrzelina w twym samochodzie.
MAXBED
To mogą zrobić jedynie służby.
Za wielka byłaby awantura.
Może naprawdę, chronią nas wróżby?
A jeśli służby? To czyje? Która?
Pamiętasz jeszcze, dziwne z mgły zjawy?
Jakby tu zawsze, gdzieś były blisko
I można sobie nie zdawać sprawy,
Że one o nas - wiedzą tu wszystko.
To nie przypadek, że były trzy.
Siostry - nie siostry. Być może obce.
Jakby przed nami bez przerwy szły
I prowadziły nas na manowce.
NACIER
To porównanie nie jest bez sensu,
Bo każdej wygląd sprawiał różnice.
Łączył je tylko splotem nonsensu
Miraż o władzy i polityce.
Pierwsza, jak myślę, mogła być ruska.
Inicjatorka o wielkiej sile.
Umiała kusić, nakłaniać, muskać
I uśmiechała się przy tym mile.
MAXBED
Ta gruboskórna, druga - niemiecka.
Pewnym warkotem brzmiały jej słowa.
Jakbym jej rękę poczuł na pleckach,
Że zawsze pomóc jest mi gotowa.
Ta trzecia - zgodna, ze swym - być może,
Zawsze z maleńką alternatywą,
Usłużyć może na każdym dworze,
A jest najbardziej wśród nich fałszywą.
Mogłaby włosy ciąć Samsonowi,
Albo poprosić o głowę Jana.
Trudno przewidzieć, co może zrobić,
A wpływ największy miała z nich na nas.
NACIER
Wróżby, czy zwidy - przetrwać musimy!
Jeśli czarownic tyle dokoła,
Najlepiej będzie, gdy się zwrócimy
O pomoc boską oraz kościoła!
Metropolicie ufać nie można ,
Ale pasuje nam hasło: "Trwamy!"
Tysiące ludzi można by zwołać!
Razem pójdziemy - kiedyś wygramy!
MAXBED
Pomyślmy o tym. Na dziś wystarczy!
Spróbuj do prasy dać pewien przeciek.
Stwierdzono mały uszczerbek w tarczy -
Odnaleziono trotyl!
NACIER
W gazecie?
Wychodzą.
SCENA II
Przy śmietniku - SZEF PAŹ z KUWEJCKIM rozmawiają.
Za rogiem NACIER - nasłuchuje.
SZEF PAŹ
Pluskwa zdrowa nigdy w śmieciach się nie schowa.
Na odpadzie nic za długo nie poleży.
Sprawa dla nas nagle stała się gardłowa.
Kto przeczyta, będzie pytał. Nie uwierzy?
Kto to puścił? Przecież był wyraźny zakaz!
Trzeba inne wydrukować ekspertyzy!
I natychmiast wywalić pismaka!
NACIER - do siebie
Smród się rozszedł i to nie jest zapach bryzy.
SZEF PAŹ - obejrzał się zaniepokojony i kontynuuje.
Ktoś wygrzebał fragment pasa od fotela.
Potem po nim przejechał licznikiem,
A ten licznik zaczął nagle iskrzyć, strzelać.
Prosto w oczy zaświecił wynikiem.
Takie gówno to się nigdy nie pomyli.
Jest, lub nie ma. Ślad najmniejszy znaleźć umie.
Napiszemy, że go błędnie oznaczyli.
NACIER - do siebie
Że chronometr miał uszczerbek na rozumie?
KUWEJCKI ogladając się
Zdaje mi się, jakby ktoś powtarzał po nas.
Trzeba sprawdzić - Kto dokładnie wiedział o tym?
Nie ściągnąłeś za sobą ogona?
SZEF PAŹ - unosząc klapę śmietnika.
Może szczury w śmieciach siedzą, albo koty.
KUWEJCKI
Wyobraźmy sobie taką sytuację,
Że tam siedział ktoś na serce bardzo chory.
Wsadził w kieszeń znany lek na palpitację.
Trzy psiknięcia pomagały do tej pory.
Kto rozróżni? Nitrogliceryna,
Albo trotyl - to właściwie jest to samo!
W razie czego to wydanie się zatrzyma.
A redakcję - za łeb wezmę rano.
SZEF PAŹ
Każdy, kto choć słowo mruknie. Kto się wstawi,
Lub w pantoflu wieść przekaże - Coś odkryto!
Już nie będzie, za tej władzy, dziennikarzem!
(odchodząć razem z Kuwejckim)
I zamkniemy...
NACIER - wychodząc z ukrycia
Rzeczypospolitą?
SCENA III
Kancelaria. Przy stole - PREMIER FUX, SZEF PAŹ, BÓLKOWSKI, MINISTER SIDWORSKI, GENERAŁ X, LADY IF
PREMIER FUX
Zbudujemy stadiony. Zagarniemy miliony.
Dadzą biedni, dopłacą bogacze.
Strumień środków wniesionych, popłynie z każdej strony.
Kraj nasz będzie wyglądał inaczej.
Ktoś to musi podzielić. Oni szansy nie mieli.
Europa mieć chciała kontrolę.
Długo nad tym myśleli. Stało się. Odlecieli.
Wszystkie karty leżały na stole.
Zbudujemy stadiony. Zagarniemy miliony.
Pościągamy od chętnych haracze
I wysokie ambony damy zadowolonym.
Pod naciskiem zamilkną krzykacze.
Niech wyruszą parady. Moher zejdzie na dziady.
Naszą przyszłość widzimy inaczej.
Mamy dobre przykłady. Specjalistów od zadym.
Kto do nieba się zwraca - niech płacze!
SZEF PAŻ
My będziemy haratać. Grodzić, spychać i zgniatać.
Europa tu musi mieć trasę.
Niebezpiecznych - wyłapać, a resztę powymiatać!
Trzymać ekran, Niemcom sprzedać prasę.
LADY IF
Coś kupimy... sprzedamy... a czy my na to mamy?
Do wszystkiego potrzeba kluczyka!
SZEF PAŹ
Już od dawna tym gramy, poprzez podział reklamy.
Uzgodniony przy małych stolikach.
BÓLKOWSKI
A ja co? Mam być stróżem, tej tablicy na murze
I przed oknem pilnować chodnika?
MINISTER SIDWORSKI
Skup się lepiej na piórze, by nie było powtórzeń
I cywili zwyczajnie unikaj!
PREMIER LUX
Starczy tego paniowie! Posłuchajmy, co powie
Pan generał, bo mamy kłopoty.
Niech się ja wreszcie dowiem, komu chodzą po głowie,
Komiksowe obrazy idioty?
GENERAŁ X
No, cóż... panie premierze... w przypadkowość nie wierzę.
To łeb kuty. Mieć musi atuty!
To jest forma ostrzeżeń, z jaką byli żołnierze,
Wyjaśnienia zamieniają w skróty.
Mówi: - Nie jest po sprawie! Trzyma asy w rękawie?
Może stamtąd pochodzą przecieki.
W niebezpiecznej zabawie, zawsze coś może zawieść.
I rekina zje większy rekin.
PREMIER LUX
To już na was spoczywa. Niech pan sam to rozgrywa.
My wracajmy do wielkich pieniędzy.
Kto chce mieć je przez lata, ma - nie jeździć a latać,
By się wreszcie oderwać od nędzy.
A cała polityka - to dobra logistyka.
Czas to pieniądz, a droga jest śliska!
Ten, kto oczy zamyka - dopuszcza sojusznika.
Czy dla niego budował lotniska?
Gdyby tak... tanie linie, były blisko, gdzieś przy mnie.
Miałbym bliżej po prostu do pracy...
Własny przelot - rządowy... Zadzieraliby głowy,
Uśmiechnięci, zdziwieni rodacy!
BÓLKOWSKI
To jest jasne, jak słońce. Tylko skąd wziąć pieniądze?
Od nas wezmą! Nam na to nie dadzą!
SZEF PAŹ
Kiedy my haratamy, to w szatni kogoś mamy!
Niech się zbiorą! Niech myślą! Niech radzą!
PREMIER FUX
Temat: Autostrady - do nastepnej narady
Zostawimy. Pomyślmy o locie.
Kto się trzyma zasady, często schodzi na dziady.
Ten wygrywa, kto marzy o złocie!
Wstaje. Za nim pozostali. Ze śmiechem wychodzą.
SCENA IV
Noc. Neon "Noc muzeów" MAXBED i NACIER
MAXBED
Posprzątali. Wygasili wszystkie znicze.
Poskładali także barier barykady.
Pomyślałem, że już puste są ulice...
NACIER
Noc muzeum - to nie jest pora do zadym!
MAXBED
Gdyby krzyż tu leżał drugi , granitowy,
Choćby taki, jak u Kostki, na trawniku,
To sprzątanie by nie przyszło im do głowy,
Bo za wiele podniosłoby się okrzyków.
NACIER
To jest bardzo niefortunne odniesienie,
Bo gdyby się, ktoś złośliwy od nich uparł,
To na modły długim się położy cieniem,
Abdykacja z dymisją arcybiskupa.
Straszne rzeczy wypisują na Facebooku
O grzesznikach - gejowskich małżeństwach...
MAXBED
I organy mogą także sięgnąć bruku.
Kto by czytał takie bzdury, bezeceństwa?
NACIER
Piszą wprost, że papieża otruli.
W następnego pozwolono Turkom strzelać.
Nasz kardynał chciał głosować na Trzech Króli
SMS-y sam odbierał. Forsę zbierał.
Coraz częściej widzą diabła w masonerii.
Mówią - sekta i podnoszą dawne sprawy.
Jest dyskrecja. Nie potrzeba nam brewerii.
Kościół może nie być dla nas tak łaskawy.
MAXBED
Miałem sen. Śniły mi się deymkowskie "Dziady",
A w nich sceny i mowy turowiczowskie.
Potem żydzi i układy i narady.
Jeden wstał - palcem wskazał na Polskę.
Na to wyszli szalikowcy ze stadionu
I krzyczęli - Nastapiło uzdrowienie!
Jasne światło spadło na nich z nieboskłonu,
Potem zgasło. Pozostały krzyża cienie.
Pojaśniało, kiedy sejm mi się pokazał.
Palce w górze. Pochylony Mazowiecki.
Stół okrągły przemknął też w kilku obrazach,
Potem biskup - rozdawał książeczki.
Drukowano w nich kazania i nauki
Księdza z lądu tak czarnego, jak ta noc.
Ciemny garaż. Przytłumione stuki.
Grom uderzył... i obraz utracił moc.
NACIER
Nocna mara, a Bóg - wiara. Dziś są modły na ulicy.
Nie skupiaj się na koszmarach. Z ludem trwają politycy!
(w czarnych strojach wchodzą trzy CZAROWNICE, z tyłu cienie z krzyżykami)
1 CZAROWNICA
Widzieliście? Szli tu ludzie z krzyżykami,
A przechodząc różańce wznosili w górę.
Dość rządów tych! Słyszałyśmy - Chodźcie z nami!
My Chrześcijanie! Swoją mamy tu kulturę!
2 CZAROWNICA
Rząd się śmieje, a oni modlą się teraz.
Protestować przez noc całą nie przestaną.
Spektakl gniewu z tego może się uzbierać
Przeciw czartom, bezbożnikom i profanom.
3 CZAROWNICA
Z wiatrem niosą się tu jeszcze mocne słowa.
Tupot butów. Śmiech wisielczy i krzyk Nike.
Czasem w oknie się pokaże czyjaś głowa.
Gest sprzeciwu w jasnym oknie za pomnikiem.
Łańcuch skrzypi, jakby pytał wciąż - dlaczego?
Kto wam wszystkim, nagle w Polsce zamknął usta?
Czy naprawdę tak boicie się tu złego?
Ludzie modlą się - Różaniec nie ustał.
MAXBED
Czy pójdziemy, dołączymy i wesprzemy?
Na chodniku przed Muzeum klęczą nocą.
NACIER
Powinniśmy, jeśli nadal wygrać chcemy...
Z sił tajemnych i bożą pomocą,
1 CZAROWNICA
Kto bez winy jest i chce być nowatorski,
Niechaj pierwszy się podniesie, z ludem stanie
I przemówi do narodu głosem troski,
Że modlitwa jest silniejsza niż powstanie!
2 CZAROWNICA
Wiele złego uzbierano z każdej strony!
Namnożyło się przeróżnych poprawności.
Aferami cały naród jest zmęczony.
Zlitowania będą prosić - mali, prości.
3 CZAROWNICA
W morzu kłamstwa się ukażą ośmiorniczki.
Każda macka nową prawdę wydobędzie.
Znajdzie wyjście ze ślepej uliczki,
Kto ku źródłom iść pod górę się zdobędzie!
MAXBED
A dlaczego dziś jesteście zadymione?
Potraficie modlić się? Zachować godnie?
CZAROWNICE - wszystkie
My jesteśmy zasłużone - potępione.
Dziś wysłały nas żywe pochodnie.
1 CZAROWNICA
Mnie - spalona na dożynkach, na stadionie,
A ją te, płonące obok Kancelarii.
Przypomnijcie! Wyciągały do nas dłonie.
Zapomniane. Pochodziły z tej owczarni.
Usłyszały, że wy Ducha tu wołacie,
I że prosić potraficie najgoręcej.
W nadpalonej, rozdzieranej, naszej szacie
Przynosimy poświęcone ludziom serce.
One rządom się tu stale sprzeciwiało.
Chciało władzę płomieniem powstrzymać.
Wypalone, ale jeszcze w nim zostało
Przeświadczenie, że to może jego wina.
2 CZAROWNICA
Wciąż czekają, kto wspomnieniem je przywoła,
Choćby dzisiaj w modłach pod świątynią sztuki.
Nie pamięta o nich książka ani szkoła.
Boją się, że zapomniały wnuki.
A im bardzo jest potrzebne odpuszczenie.
Wybaczenie desperacji i szaleństwa.
Wypalone w wiecznych kłótniach pokolenie,
Czy dostrzeże chociaż cień dawnego męstwa?
W żadnym czynie i porywie i sprzeciwie,
Nie powinna w marę zmieniać się ofiara!
Jest różaniec. Ludzie modlą się prawdziwie.
Przyda się nasza pochodnia stara.
CZAROWNICE - wszystkie
Przybyłyśmy. Dołączymy. Ogrzejemy.
Może marsze się za nami zjawią jeszcze.
Choć noc chłodna, my nadzieją wciąż płoniemy.
Wciąż iskrzyły w naszych duszach wieszczów wiersze.
(Wchodzi kobieta - DUSZA z medalem Orła Białego na piersi )
DUSZA:
Ja przepraszam. Jestem taka zagubiona,
A mój wnuczek mnie po świecie nadal szuka.
Dawno temu zostałam z kimś zamieniona.
Nie spisali się badacze i nauka,
Nie ma po mnie najmniejszego w świecie śladu.
Zamiast grobu jest atrapa pożegnania.
Wokół snuje się tajemnic zaduch.
Może teraz ktoś mnie pozna? To ja... Ania.
Jest tu prawnik - pan mecenas wśród modlących.
Zna metody i tajemnice prawicy,
Chociaż milczy. Zwykle mało jest mówiący.
Stanę obok. Może moją myśl podchwyci.
Jest uważny. Dociekliwy był w procesach
I wie dużo, o czym inni nic nie wiedzą.
Stosy aktów poprzeglądał i przeczesał.
Umie znaleźć, czego śledczy nie wyśledzą.
Pójdę z wami, potem stanę obok niego.
Był masonem, lecz od dawna jest uśpiony.
Doświadczenie przecież ma z ciałem Jerzego.
Mój grób pusty. Innych już odnaleziony.
Jeszcze wielu pamięć tu musi odszukać
I poświęcić, uszanować i ogłosić.
Wciąż mam order. Ktoś go jednak pragnął zbrukać,
A o pomoc głośniej już nie mogę prosić.
NACIER
Nie szukają. Beznadziejne przyszły lata.
Nie ma nawet do badania resztki kości.
A rząd hucznie nietykalność święci kata.
My milczymy pamiętając o miłości.
Stań Duszyczko razem z nami przy Różańcu
I do wspólnych dołóż cierpień swój koralik.
Może tutaj - na tym modlitewnym szańcu
Iskra błyśnie i nadzieją się zapali.
Wchodzi ekipa telewizyjna
REPORTERKA do Maxbeda
Reporterką jestem z Polskiej Telewizji.
Wy podobno zamierzacie spalić kota.
Nakręcimy. Pokażemy to na wizji.
By do ludzi ten was protest jakość dotarł.
Szybka sonda pokazała - wsparcia nie ma,
A reportaż może podnieść wam wyniki.
Katastrofa - to jest zakazany temat!
Ludzie nie chcą robić z modłów polityki.
Czy przypadkiem, pan tu wszystkich pozapraszał?
Jakieś zjawy. Jakieś widma. Jakieś dziwy.
To tradycja jest kresowa, a nie nasza.
W grupce widzę kilku Polaków prawdziwych.
Czy pan słyszał o reklamie, drogi panie?
Pan nie może w niej buszować tak, jak w zbożu.
Pozwolenie jest najlepszym rozwiązaniem.
A jest zakaz. Kraj jest przecież na rozdrożu.
Wchodzi patrol służb miejskich
STRAŻNIK:
Wzywam wszystkich uczestników do rozejścia.
Demonstracja nie ma w mieście zezwolenia.
Proszę odejść spod Muzeum i zejść z przejścia,
Zanim wydam poważniejsze polecenia.
Słychać syrenę. Migoczą światła radiowozów.
Wszyscy się grupują. Podnoszą palce w górę.
Zaczynają śpiewać:
Boże, coś Polskę...
Marek Gajowniczek, 3 june 2017
Wyruszyły media na łów
z prochem stacji i kanałów.
Uprzedzić was jednak muszę:
Polować będą na dusze!
Będą sidła i nagonki.
Pułapki, pęta, postronki.
Uprzedzam tylko. Nie straszę.
Chodzi im o dusze wasze!
Na łowy Koła zabrały
strzelb arsenał niemal cały.
Nowoczesny - laserowy
i celować będą w głowy.
Dusze chyba siedzą w sercach,
ale głowa lęk uśmierca,
wtedy odrętwiała dusza
za bardzo się nie porusza.
Jest na wszystko obojętna.
Łatwo może być przejęta.
Pokazana jak trofeum
w każdym studyjnym muzeum.
Padło wezwanie Springera:
Kto najwiecej dusz uzbiera?
Soros, Michnik, może nowa,
młoda ekipa rządowa?
Martwych dusz jest wiele w świecie.
W telewizjach, w internecie.
Najcenniesze są te żywe.
Na nie są dziś media chciwe!
Skończył się sezon ochronny.
Kto rozsądny i przytomny,
niech na łup ślepo nie leci!
Strzeże duszy swej plus dzieci!
Marek Gajowniczek, 2 june 2017
Jak zesłańcy, jak wiarusi, pól bitewnych weterany,
Tym, co chcieli pamięć zdusić, odsłaniamy nasze rany.
Patrzcie! To nas nie złamało, a podniosła się reduta.
Co przyklękło - już powstało! Na co zda się wasza buta?
Orzeł przegna kruków stado i skrzydłem gniazdo okryje.
Cmentarz będzie barykadą! Poraniona Polska żyje!
Chcieliście w nas widzieć słabość? A w tych bliznach siła właśnie!
Płomień w oczach masz Warszawo. Zdrada spokojnie nie zaśnie.
Przez stulecia przenikała. Umysł chwiała. Krew sączyła.
Sprzedawała, kupowała i zdawało się - rządziła.
Na nic wszystko! Zła kolisko tylko spaja nasze siły!
Dla was to pobojowisko, a my szable w nim wznosimy!
Dla was to Plac Inwalidów, a dla nas Siły Specjalne.
Nie znaliście nigdy wstydu. Dla nas krew to wino mszalne.
Gorycz w górę podnosimy. Wówczas wszyscy przyklękamy,
A potem się podnosimy. Panu Bogu pieśń śpiewamy.
Z pól bitewnych, z trąbki grania i z całowania sztandaru,
Z mgły reduty i z Powstania, z wieści, które przyniósł wiarus -
Nasza siła, nasze trwanie i chusta na nasze czoła
I żadne ran rozrywanie upokorzyć nas nie zdoła!
Łzy matczyne, pot ofiary to dla nas Woda Święcona.
Ciężar zdrady, winy, kary - bierzemy na swe ramiona.
Wtedy stają się puklerzem, zbroją, ryngrafem na piersi.
Umacniamy się w swej wierze. My - wczorajsi... i dzisiejsi.
Marek Gajowniczek, 31 may 2017
Marek Gajowniczek
MAXBED
AKT PIERWSZY
SCENA I
Mgła nad brzeziną.
Grzmoty i błyskawice. - Wchodzą trzy CZAROWNICE
1 CZAROWNICA
Burza prędko nie ustanie.
Powiększajmy zamieszanie
2 CZAROWNICA
Kiedy prawda z dołu wstanie,
Strach najsłabszych w nory cofnie.
3 CZAROWNICA
I żyć będzie już okropnie.
1 CZAROWNICA
Gdzie?
2 CZAROWNICA
W Królestwie pod skrzydłami.
3 CZAROWNICA
Będą się zagryzać sami.
WSZYSTKIE
Lećmy, woła nas ropucha
Kto głosu czarta posłucha,
Będąc brzydkim - wypięknieje.
Dalej! Dalej! Już się dzieje...
Znikają
SCENA II
Kancelaria. Słychać pospieszne kroki. - Na zegarze godz.8.30. Wbiegają: PREMIER FUX, SZEF PAŹ, MINISTER SIDWORSKI, SEKRETARZ KUWEJCKI, Borowcy meldują przybycie GENERAŁA X
PREMIER FUX
Stało się panowie i w obecnym stanie,
Pozostaje czekać, ale to czekanie
Na różne warianty przygotować trzeba.
SZEF PAŹ
Cokolwiek nastąpi, musimy się nie bać,
Decyzji stanowczych. Twardych. Przemyślanych.
W pamięci pogrzebać ustalone plany.
Jakby ich nie było. Jakby nic nie wiemy.
To nas zaskoczyło... i tacy wyjdziemy!
GENERAŁ X
Do ostatniej chwili wszystko się wahało.
Czy się nic nie wymknie? Nie mamy pewności.
Nie ma informacji, jak to przebiegało,
lecz przygotowane poszły wiadomości.
To był błąd pilotów i szalona próba.
Presja. Wymuszenie. Brawura lotników.
Jakowi się wcześniej taki manewr udał,
Ale im nie wyszło. O co tyle krzyku?
My uprzedzaliśmy: To się może zdarzyć.
Mieli przez Słowaków podrzucony donos.
Co teraz z nim zrobią, by nie stracić twarzy?
Jednak do przesiadek ich doprowadzono.
Na pewno są w szoku. Długo jeszcze będą,
Ale my musimy bardzo szybko działać.
Ekipa specjalna pod moją komendą,
Depozytów szuka i zajęła pałac.
Inne silne grupy są już w ich mieszkaniach,
A to są fachowcy i się na tym znają.
Nawet jeśli więcej będzie zamieszania,
Prędzej zrozumieją, że już szans nie mają!
PREMIER FUX
Panie generale! To pana zasługa!
GENERAŁ X
To tylko początek. Droga będzie długa,
Ale mamy teraz wszystkie możliwości
i wszystko skupione w jednych, naszych rękach.
Najważniejsza teraz - reakcja ludności.
Rośnie na Krakowskim długa zniczy wstęga.
Krzyż już postawili i modlić się będą,
a z całego kraju ludzi spłynie rzeka,
lecz i tu jest wszystko pod moją komendą.
Mamy wśród klęczących swojego człowieka.
PREMIER FUX
Pozostał nam Maxbed. Ma jeszcze Naciera...
GENERAŁ X
Z wysokich dowódców nie pozostał nikt.
Z oficerskiej kadry siły nie nazbiera,
Ale mamy problem, żeby Maxbed znikł,
Bo dopóki żyje - wszystkim nam zagraża
I nie poszło wszystko, tak jak miało być.
Trzeba już następne warianty rozważać.
Dowody usuwać, a poszlaki skryć.
PREMIER FUX
Co każdy ma robić? Wiecie doskonale.
Pytaniem jest tylko: Jak się to rozniesie?
Już dziekuję panu, panie generale.
(Generał wychodzi. W wejściu zderza się z prokuratorem Sarmatą.)
A kogo tam niesie?
SZEF PAŹ
Jesteśmy w komplecie.
MINISTER SIDWORSKI
Przepraszamy pana za to opóźnienie.
Sprawę powierzono prawnikom wojskowym.
Proszę nam wybaczyć takie poruszenie,
Ale stał się dramat. Układ mamy nowy!
SEKRETARZ KUWEJCKI
Potrzebne natychmiast opinie prawnicze.
Każde... nasze, obce... międzynarodowe...
PREMIER FUX
Zaczekaj Kuwejcki, ja wszystko wyliczę.
Musimy zachować działy resortowe.
SEKRETARZ KUWEJCKI
Z tym, panie premierze, jest problem następny:
Czy lot był cywilny? Czy to lot wojskowy?
Bo według mi znanych wszelkich ocen wstępnych -
Inne są zasady i inne umowy.
SARMATA
My decydujemy! Nie ma w tym Maxbeda,
lecz na pewno wszędzie krzyk podniesie wielki,
ale to mu żadnych możliwości nie da,
chociaż się uchwyci kombinacji wszelkich.
(Telefon. Odbiera premier Fux)
PREMIER FUX
Moskwę mam na linii. Zakończmy spotkanie.
(Zwracając się do Sarmaty)
Kuwejcki się będzie z panem kontaktował.
(Wychodzą)
SARMATA Wychodząc.
Tylko czort wie chyba, co się jeszcze stanie...
Na kogo wypadnie... i kto się uchowa?
SCENA III
Płyta lotniska. Mgła. Pioruny. - Wchodzą trzy CZAROWNICE
1 CZAROWNICA
Gdzie byłaś, siostro?
2 CZAROWNICA
Zabijałam świnie
3 CZAROWNICA
A ty gdzie?
1 CZAROWNICA
W ciemnej dolinie. Słuchałam rozmowy,
A brały w niej udział przedziwne osoby.
Pierwsza - najważniejsza szafowała śmiercią.
Chciała czyjejś głowy. Płaciła psią sierścią,
A druga, co miała prawdziwą fortunę,
Mówiła: Ja płacę... a potem odfrunę,
A trzecia, co innym mówiła językiem,
Pokazać coś chciała złamanym patykiem.
2 CZAROWNICA
Pomoc ci szyfranta dam.
1 CZAROWNICA
Dzięki wam!
3 CZAROWNICA
Ja dam drugą.
1 CZAROWNICA
Chce tego, co był im sługą.
Pierwszym, najwiernieszym, młodym.
Nie oczekiwał nagrody,
Ale to przez jego ręce
Informacji szło najwięcej
I znał wszystkie powiązania.
Chcę, by pasek zdjął z ubrania,
Lub z kontaktu wyjął sznur.
Zawiesił tajemnic wór
Na złoconej pańskiej klamce.
My go otoczymy tańcem
Wokół pomnika i krzyża.
Będziemy prawdzie ubliżać!
(Dźwięk startującego samolotu za sceną)
3 CZAROWNICA
Poleciał w Smoleński las.
Na nas czas.
WSZYSTKIE
Siostry przeznaczenia
I odmiany czasu,
Córki niespełnienia,
Wiedźmy tego lasu.
Zagłuszmy sumienia
W swym kredowym kole,
A czas zapomnienia
Rozrzućmy w wądole
I niech na ofiary
I na życia panów
Spadnie mrokiem mary
I pyłem wulkanu
I niechaj udręką
Będzie dla Maxbeda.
Niech nic się nikomu
Już zrozumieć nie da!
Wchodzą Maxbet i Nacier
MAXBED
Dzień Upamiętnienia szpetny jest zarazem
NACIER
Mogliście tam przecież, leżeć obaj , razem
A cóż to za dziwy? Czy to mgły tej mary?
Czy to z luster krzywych wychodzą ofiary?
Mówcie! Kim jesteście? Przychodzicie z błota?
Czy się słów nieszczęściem dramat o was otarł
i z przeklętej ziemi przywiało was zwidem?
WSZYSTKIE
My jesteśmy wasze przeczucia fałszywe.
1 CZAROWNICA
Posłuchaj Maxbecie! Słuchaj wodzu przyszły!
2 CZAROWNICA
Twoja wielka władza spłynie z nurtem Wisły,
Jeśli nie pochwycisz huku nocnej sowy.
3 CZAROWNICA
Jeżeli ustępstwo przyjdzie ci do głowy.
NACIER
Widzę, że się wzdrygasz, lecz to wrózba dobra.
Krajowi się przydasz. Niech się boi horda!
I na sprawiedliwość przywrócisz nadzieję.
Będziesz miał możliwość. Widzisz, co się dzieje.
Niech ta wasza wróżba zostanie spełniona!
Trud wezmę na siebie. Czy mnie zło pokona?
1 CZAROWNICA
Witaj!
2 CZAROWNICA
Witaj!
3 CZAROWNICA
Witaj!
1 CZAROWNICA
Ty nie będziesz pierwszym.
2. CZAROWNICA
I nie będziesz drugim.
3 CZAROWNICA
Czeka cię niewdzięczność
Za twoje posługi
WSZYSTKIE
Lecz jeśli zachowasz w sobie
Giętkość brzozy
Naród także tobie
Wielki pokłon złoży.
MAXBED
Władza, czy zwyciestwo w ostatecznej walce?
Pocóż mi dogadzać? Czas leci przez palce.
Jeśli się przekonam: Zrobiłem, co trzeba.
Satysfakcja z władzy nic mi w życiu nie da,
Ale jeśli kiedyś postawię na swoim,
Ludzie zrozumieją - Kto się kogo boi?
Kim byłem naprawdę w świecie polityki.
Niech się wróżba spełnia. Stawiajcie pomniki!
CZAROWNICE znikają
NACIER
Cóż to za zjawisko z tej koszmarnej mgły?
Czy prawdą jest wszystko? Do głowy nam szły
Przywidzenia dziwne - dramat szekspirowski,
gdy ważny jest wybór i reakcja Polski.
MAXBED
W powietrzu coś wisi. Mgła myśli splątała.
Myśmy pierwsi przyszli i już lecą ciała.
Nasunął się taki abstrakcyjny temat.
Wciąż jesteśmy sami. Zagrożenia nie ma?
NACIER
Nikt żadnej asysty nam nie zapowiadał.
Ranek bywa mglisty, kiedy Duch upada,
Ale na ulicach czekają już tłumy
I chociaż to zły czas - jest to czas zadumy!
Dajmy pokój zwidom. Wiatrom, które wieją.
Popatrz na nich... Idą! Idą... i się śmieją?
Zbliżają się KUWEJCKI i BÓLKOWSKI
KUWEJCKI zwracając się do Maxbeda
Wyrazy współczucia. Małą prośbę mamy.
Pan będzie najbardziej tu eksponowany.
Premier Fux podziwia rozsądną postawę,
Ale pan na pewno zdaje sobie sprawę,
Że pewnych szczegółów ujawniać nie można
I stąd nasza mała sugestia ostrożna,
By nie mówić o tym, co może być w trumnie.
To, co pan zachowa. Ja zachowam u mnie.
BÓLKOWSKI
To, co mieć chcieliśmy - w swoich rękach mamy
A nawiasem mówiąc także zapewniamy,
Że nie trzeba było wielkiego starania.
Żadnych argumentów, sił - do pozyskania.
Nikt już nie zamierzał bronić Częstochowy.
Radziłbym w przyszłości postawić na nowych,
Bo ci bardzo chętnie podawali hasła
I widać wyraźnie - nadzieja w nich zgasła.
Pociechy już chyba nie będzie z nich żadnej.
NACIER
A czy diabeł czasem może mówić prawdę?
MAXBED
(na stronie)
Kto dziś tryumfuje - jutro płakać może.
(Zwracając się do Kuwejckiego)
Proszę odpowiedzieć, że starań dołożę,
Ale nie zaręczam, co pomyślą inni,
A wiem doskonale, co zrobić powinni.
KUWEJCKI
Przepisy starannie będą przestrzegane,
A jeśli ciąg zdarzeń będzie nas przymuszał,
Można ruszyć ścianę, by jej opór skruszał.
MAXBED
Zaręczam za siebie oraz za Naciora.
Chcecie na pogrzebie mówić o oporach?
Słyszałem sugestię ust poważnych wielu.
Trzeba Prezydentów grzebać na Wawelu!
BÓLKOWSKI
To miejsce królewskie! Dla Polaków Święte!
I pełne historii. Właściwie zajete.
Dostępne są jeszcze Kaplicy podziemia.
KUWEJCKI - na stronie
Gdy to kraj usłyszy - zatrzęsie się ziemia!
MAXBED - na stronie
Gdy się spełnią wróżby... Jeśli będę władał...
Jest już nieistotne, kto to przepowiadał -
Tego Kuwejckiego trafię w pierwszym rzędzie,
A ból Bółkowskiego jeszcze większy będzie.
MAXBED - do Naciera na uboczu
To jest, jak sam widzisz, różne od pacierza.
Próbują z nas szydzić. Już dziś się przymierzaj,
Bo tobie powierzę zamiaru spełnienie.
Weźmiesz w swoje ręce, sposób, dowodzenie
I jeśli się spełni, co mówiły zjawy -
Zniknie banda z oczu, z kraju i z Warszawy!
MAXBED - na stronie
Co ma być - Niech będzie! Nawet przeciwności.
Niech zło sieci przędzie. Niech los rzuca kości.
Powstanie w nas kiedyś odporność zarazy.
NACIER - podchodząc
Na dziś - starczy biedy. Czekam na rozkazy.
Słychać pisk opon nadjeżdżajacych samochodów. Trzaskanie drzwiami.
MAXBED
Idziemy!
Wszyscy odwracają głowy. Wychodzą.
SCENA IV
Sala w pałacu. Przy stole - premier Fux, Bólkowski, Generał X
PREMIER FUX
No, panie Bólkowski... piękne żyrandole!
Jasno muszą świecić tej prezydenturze,
Ale takie czasy - najwięksi idole
Żeby długo błyszczeć, muszą śpiewać w chórze.
Panu też tu chórek mruczy pod oknami,
Ale repertuar ma bardzo ubogi.
Czy pan to usunie? Czy my mamy sami...?
Nie można tak przecież tarasować drogi.
BÓLKOWSKI
Całego terenu pilnują wojskowi.
Panie generale! Może by tak oni...
GENERAŁ X
Wojsko nie wystąpi przeciwko ludowi.
Zawsze bardzo trudno walczyć jest z ołtarzem.
Pan dzwonienie słyszy, lecz nie wie gdzie dzwoni.
Może by... policję? Lepiej miejskie straże!
PREMIER FUX
Może sprowokować jakiś odruch ludzki.
Przeszkodzić w tych modłach. To prosta robota.
Dawniej, tam gdzie żydzi świętowali kucki,
Ktoś im, dla kawału, naraz wpuszczał kota.
Mamy kawalarzy u nas, na lewicy.
Wystarczy im chyba, tylko dać na piwo.
Pozwolić poszaleć trochę na ulicy
I przemieszać z nimi ekipę prawdziwą.
BÓLKOWSKI
Biuro Bezpieczeństwa nie zna metod wszelkich.
Gdy mu plan przedstawię - oni się zapłaczą,
Bo też lepiej płacą kozie za obierki,
Niż mym generałom, gdy na krzywdę skaczą.
GENERAŁ X
Specjaliści nie są od takiej roboty.
To goście na piatkę - tak zwani "piątkowi"
Gazeciarze mogą nocą palić koty.
Jeśli my będziemy... kto porządek zrobi?
PREMIER FUX
Racja generale. U was są "pilarze",
Ale ciężarówki chyba były ruskie?
Za dużo jest na raz poważnych wydarzeń.
Trzeba także dociąć tę złamaną brzózkę.
GENERAŁ X
Chyba nie jest teraz taka podłamana.
Mówią, że potrafi na nas ciskać gromy.
Każda rura kiedyś będzie odetkana.
Jest właściwy cybant... i będzie zwolniony.
PREMIER FUX
Maxbed zawsze będzie, sprawiał nam kłopoty.
Już mówią na mieście - "orwellowskie świnie".
Studio na ulicy... chodzące namioty...
Tego być nie może... i krzyż trzeba wynieść!
Wstają. Wychodzą.
SCENA V
Kancelaria. Premier Fux, Lady If
LADY IF- czyta
Ciała pomylone - piszą tu Rosjanie.
Dosyłane szczątki poszły do kremacji.
Jeśli to wypłynie, co się wówczas stanie
i co my zrobimy w takiej sytuacji?
Zrobiłam, co chciałeś, by szybko zakończyć...
Usuwali ślady. Ja dałam gwarancję.
Po co jeszcze chcieli dosyłki dołączyć?
To wykracza przecież za zwykłą pedancję.
Teraz nas podwójnie trzymają za gardło.
Reakcją Maxbeda oraz swoją wiedzą.
To, co oni mają, dla nas już przepadło,
lecz pomyślmy o tym, co ludzie powiedzą?
PREMIER FUX
Wystąpisz publicznie. Spojrzysz do kamery.
Powtórzysz raz jeszcze, jak to przesiewałaś.
Bólkowski Rosjanom przywiesi ordery.
Sama przecież Moskwie bardzo dziękowałaś.
LADY IF
Nie wiem, jak wytrzymam, ale O.K. - powiem.
Jedni nie uwierzą - inni zrozumieją,
Ale zapamietaj - zaufałam tobie.
Ja tutaj zostanę, kiedy inni zwieją!
Jakie mam gwarancję? Przecież wkoło widzę,
Jak się tu, na amen, zrywa każdą nitkę,
Nowych sytuacji sama nie przewidzę.
Widziałam bezwzględność i metody brzydkie.
Jestem z was najsłabsza i nie mam osłony,
A to tylko słowa. Głupie oświadczenie.
Szlag mnie może trafić przecież z każdej strony!
Potraficie sobie zapewnić milczenie.
PREMIER FUX
Powiem, jak czekista, czekiście - kobiecie
I najlepiej będzie, gdy cię to przekona,
Bo poza mną nie masz nikogo na świecie
I przy mnie jest twoja najlepsza ochrona.
Nawet, gdy wyjadę... a tak też być może,
A ty tu zostaniesz - zrobię cię szefową.
Pozmieniasz, co zechcesz w resortach i w borze.
Nawet w kontrwywiadzie. Masz już moje słowo.
LADY IF
Czy mam jakiś wybór? Dobrze. Niech tak będzie.
Zachciało się babie... Bolesna nauka.
A słyszałeś... Nacier... Komisję mieć będzie
i chce w Ameryce specjalistów szukać!
PREMIER FUX
Chyba tylko cuda mogłyby coś zmienić.
Teraz jest tu wszystko tak poukładane,
że i czarownice i władcy pierścieni,
mogą, co najwyżej - rozbić łby o ścianę!
Śmieją się. Wychodzą.
SCENA VI
Warszawa. Przed cerkwią - PREMIER FUX, BÓLKOWSKI, SZEF PAŹ, MINISTER SIDWORSKI, LADY IF
SZEF PAŹ
Gość się trochę spóźnia. Zimno jak cholera.
MINISTER SIDWORSKI
On do większych mrozów jest przyzwyczajony.
Łączą z ambasadą, lecz nikt nie odbiera.
PREMIER FUX
Nie mamy nikogo przy nim, z naszej strony?
SZEF PAŹ
Są motocykliści, ale w czasie drogi
Blokują na zewnątrz wszystkie połączenia.
PREMIER FUX
Może wejść do cerkwi. Przemarzły mi nogi.
Przejazd ma swobodny. Są ograniczenia.
LADY IF
To jest ich metoda. Car się ma pospieszyć?
Car ma czas na wszystko. Poddani czekają!
Już ten ceremoniał zaczyna mnie śmieszyć.
Oni dobrze wiedzą, że nas w reku mają.
Widziałam to w Moskwie. Więcej bym nie chciała.
Te niby namysły. Te spojrzenia chłodne.
Bizantyjska wielkość, ruch i mowa ciała
Niby dostojeństwo. Kroki władców godne.
Specjalnie się spóźnia, byśmy przypomnieli,
Że oni tu byli i może powrócą.
Że już raz tę Pragę do nogi wyrżnęli.
Mamy milczeć. Czekać, aż wzrok na nas zwrócą.
PREMIER FUX
Zawsze jest coś za coś. Liczyć się należy,
Że im od nas nigdy nie starczy zapłaty.
Pogratuluj sobie. Stoisz, a nie leżysz,
a twoje problemy odeszły w zaświaty.
Lady IF
Nigdy nie odejdą. Właśnie znak mi dają,
Bym dobrze wiedziała i się z tym liczyła.
Oni nas już wszystkich za gardła trzymają.
Wolno naciskają i w tym carów siła.
BÓLKOWSKI
Obiecałem bojcom pomnik na mogile,
A na nim bagnety wbite w naszą ziemię.
Są zadowoleni. Przytaknęli mile.
Każda śmierć tu woła o godne uczczenie.
MINISTER SIDWORSKI
Nie ma o czym mówić. Radzymin nie Wawel.
Nikt się nie sprzeciwi, kto w tę zgodę wierzy.
Oni w uszach mają galop i błysk szabel.
Nie powiedzieliśmy im, że nikt nie przeżył.
SZEF PAŹ
Panowie! Zakończcie! Zdaje się, że jadą...
Pop wyszedł na zewnątrz i tu do nas idzie.
A co z publicznością? Miała stać gromadą...
Porządny reportaż z tego mi nie wyjdzie.
Obracają głowy. Przesuwaja sie za scenę. Słychać dzwony cerkwi.
SCENA VII
Szpital. Na łóżku - CYBANT. Wchodzi GENERAŁ X.
GENERAŁ X
Służba nie zapomni. Służba czyta listy,
Choćby pochodziły nawet od wariata.
Jesteście na lekach, bo wzrok macie mglisty?
Pamiętam... pamietam! Choć to dawne lata.
To są koszty właśnie - fachowej roboty.
Kiedyś się w człowieku ta miarka przelewa
I to nie są wówczas zwyczajne kłopoty.
Wszystko ma swój finał i odpalać trzeba.
CYBANT
Panie generale. Ja mam jeszcze parę.
Nic nie zapomniałem i codziennie ćwiczę.
Pomyślałem sobie, że może za karę...
Lub ktoś mnie tu wsadził, bo już się nie liczę.
To jakaś pomyłka. Nie moje wyniki!
Ja żadnych objawów nie widzę u siebie.
Jestem od roboty - nie od polityki.
Słowa nie szepnąłem. Za co siedzę? Nie wiem.
GENERAŁ X
Glejak to paskudne. Niebezpieczne gówno,
Ale umysł zeżre i rozum wyłączy.
Siedzi na przysadce. Usunąć go trudno.
Jeśli go poruszyć, to szybko wykończy.
Człowiek, nie wie kiedy, zrobi, co nie trzeba.
Jak po narkotyku, utraci kontrolę
i nie wie, co robi. U nas nie ma przebacz.
A to szpital dobry, prawie jak przedszkole!
CYBANT
Panie generale. Ja tu nie wytrzymam.
Żyły powypruwam, lub poszukam liny!
GENERAŁ X
Dlatego przyszedłem. Przyda nam się próba
waszych możliwości i adrenaliny.
CYBANT
Wszystko! Póki myślę... póki jeszcze umiem.
Dajcie mi zabawki i zobaczcie sami.
Może coś mam w mózgu, lecz jeszcze rozumiem.
Kiedyś wygrywałem z lepszymi asami.
GENERAŁ X
Gazety czytacie? Telewizje macie?
Czy tu do was jeszcze cokolwiek dociera?
Katastrofa była. Maxbeda poznacie?
CYBANT - do siebie
Młody tylko spieprzy. Stary powyciera.
(do Generała X)
Poznam! Dojść spróbuję. Nikt mi niepotrzebny.
Wystarczą mi tylko konkretne namiary.
Może nawet mają bodygardów świetnych,
Lecz się przekonają, co potrafi stary!
GENERAŁ X
Potem was z powrotem w kaftanie odstawią.
Jeżeli gdzie indziej, to tu was ściągniemy.
Zapomnij o wszystkim. Jęzor mocno zawiąż!
My się i o starych zatroszczyć umiemy.
CYBANT
Umiem szybko skoczyć, a potem... do gleby.
Zobaczą wyniki... Powiem - O co chodzi...
Przecież jestem nikim... Gdzie to ma być?
GENERAŁ X
W Łodzi.
CYBANT - do siebie
Stary póki jary - lepszy jest niż młodzi.
Generał X wychodzi. Sanitariusze wyprowadzają Cybanta.
Marek Gajowniczek, 30 may 2017
Bez badań oraz sond wyników.
Bez ankiet oraz statystyków,
Gdy widać tłum - głowę przy głowie -
Artystów, a nie polityków
Żałuje bardziej zwykły człowiek.
Obraz jest winny przemyślenia,
A myślą tak na całym świecie -
Artysta świat na lepsze zmienia.
Polityk zwykle gnioty gniecie.
Kto dla partyjnej propagandy
Zawłaszcza estradę i scenę,
Satysfakcji nie miewa żadnych
I zwykle słoną płaci cenę.
Nie pomoże kupiona klaka,
Aktyw klaszczący na stojąco.
Różnica bywa... i to jaka...
Zwłaszcza, gdy robi się gorąco.
Artysta świat na lepsze zmienia.
Polityk tylko sprytnie kłamie.
Artystów wartych docenienia,
Niech życzliwości wspiera ramię.
Polityk może tylko zyskać,
Jeśli artysta go promuje.
Sztuka jest ludziom bardziej bliska,
A partia tego wciąż nie czuje.
Artyście należy zapłacić.
Polityk sam się pcha przed widza.
Podobno są Iluminaci,
Ale ich dobrze świat nie widział.
A ludzie kochają artystów
W Krakowie, Kłaju i w Chałupach.
Trębaczy, skrzypków, harmonistów -
grających swojsko i do ucha.
Marek Gajowniczek, 30 may 2017
Wybacz nam Panie etapowanie,
by się nie stało epatowaniem.
Tak wolno prawda wychodzi z grobu.
Nie ma już teraz innych sposobów.
Dziś zło na świecie ma immunitet,
a prawdy wolą chodzić odkryte,
a że jest przy tym i półprawd wiele,
co wybaczamy sobie w kościele?
Może pogardę i pohańbienie?
Może rozdarte, ciężkie sumienie?
A może zwykły przed prawdą strach,
jaki nam w oczy wciąż sypie piach.
Jest zło i dobro i łza jest w oku.
Ile kosztuje anielski spokój
i czy się taki wszystkim należy,
jeżeli kłamstwu trudno uwierzyć?
Przecież nas boli bezkarna kpina.
Ona nam dalej karki przygina
naciskiem obcych, śmiechem na sali,
żeśmy odwagę też pochowali.
Wciąż wsie i miasta obrasta kasta,
co sumieniami potrafi szastać,
która Katyniem we mgle nam spadła
i adwokatów najmuje diabła.
W ciemnej dolinie laski się trzymaj!
Nie musisz sobie nic przypominać
i się amnezji zasłaniać mgłą,
gdy cię wraz z prawdą pogrzebać chcą.
Spokojnym ruchem, najpierw z ekranów,
usuń te panie oraz tych panów.
Niech chociaż wyjdą z twojego domu
i wtedy módl się: Boże dopomóż!
Marek Gajowniczek, 28 may 2017
Dobrodziejów wielu mocnych
Oraz chłopców z salskich stepów,
Prowadziło nas do Polski
Prostą drogą starych trepów.
No i co się porobiło?
Kto zachował się po męsku?
Jak się na wszystko patrzyło?
Jak się żyło po Smoleńsku?
Wtedy, kiedy głos nieznany
Rozsypywał nas po kątach,
Kiedy listy ujawnianych
Ktoś wywoził, palił, sprzątał.
Co się z nami porobiło?
Kto zachował się po męsku?
Jak się na wszystko patrzyło?
Jak się żyło po Smoleńsku?
Czemu Pan Bóg nie pokarał,
Gdy o to wznoszono modły,
Że jest odpychana wiara
Przez miejskie kordony podłych?
Co się z nami porobiło?
Kto zachował się po męsku?
Jak się na wszystko patrzyło?
Jak się żyło po Smoleńsku?
Kto zarządzał tu jak Dyzma?
Wszywał gwiazdy na sztandary.
Z hasła "Honor i Ojczyzna"
Śmiał się i nie dawał wiary.
Co się wtedy z nami stało
Gdy zniesiono pobór wojska?
Przecież wielu z nas tak chciało
Żeby Polska była Polska!
Długo jednak się czekało,
Aż się skończył cud przy urnie,
Wtedy z kolan się powstało
I mogliśmy śpiewać dumnie.
Żeby Polska... słowa znane
Zabrzmiały głośno, po męsku.
Pierwszą nutę wzniósł Pan Janek:
Żeby Polska... po Smoleńku...
Lecz czy wszystkie grona znane
W dobrą stronę razem idą?
Czy marzenie wyśpiewane
wciąż pod dobrą jest Egidą?
Niechaj każdy po Smoleńsku
dośpiewa sobie, donuci
i zachowa się po męsku:
Będzie Polska ... i nie rzucim!
Marek Gajowniczek, 28 may 2017
Poruszyło się na świecie.
Ludzie myślą już o lecie.
Trudniej teraz gdzieś polecieć.
Do Egiptu raczej nie.
Czas w Londynie wolno płynie.
Chłopak myśli o dziewczynie.
Co nam lato może przynieść?
Możliwości widzi dwie.
Gdy w kieszeni będzie manko.
Spakuje swoje ubranko.
Byłaś niewdzięczną kochanką.
Wyspo moja, żegnam cię!
Jeszcze myśli, że zostanie.
Da się chyba przeżyć taniej.
A ile wkrótce dostanie?
To sam Pan Bóg tylko wie.
Sytuacja dziwna taka -
nikt nie czeka na chłopaka.
Mógłby nad sobą zapłakać,
lecz ma jeszcze ręce dwie.
Jeszcze tli się w nim pokusa.
Sojusznika ma Hindusa.
Zostań... nic cię nie przymusza,
z czasem świat ułoży się.
Rozjechało się G - siedem.
Z imigracją mają biedę.
Hydraulik gdzieś sam jeden
dziś o życiu więcej wie.
Nie wszyscy tańczą na rurze.
Trzeba odłożyć podróże.
O własnej pomyśleć skórze.
Tylu młodych w świat się rwie.
A czy kogoś dziś dotyka
liryka hydraulika,
gdy na głowie jest Afryka.
Dom się pod naciskiem gnie.