Marek Gajowniczek, 19 december 2015
Orzekło ekspertów grono i luminarzy nauki,
że Święta źle obchodzono. Ustawa ma wielkie luki,
bo jeszcze trwała kadencja - jordańska, Jana Chrzciciela
i to odbyło się w Szabes i to nie była niedziela.
Nie było zwykłej formuły "Umarł Król! - Niech żyje król!"
Pasterze stali jak muły i nie spełniali swych ról.
Zapisy badał Trybunał i zgodził się z Sanhedrynem.
Ustawa jest jak komunał. Stanowi sporu przyczynę.
Stanęli liczni Obrońcy za genetycznym swym KOD-em.
Wystawił Herod list gończy. Skończyć chcą z takim obchodem.
Świąt tegorocznych nie będzie! Jest walka o demokrację!
Szopkarze żądają wszędzie - "Znieść wigilijną kolację!"
Popatrzcie ilu ich przyszło z rodziną, dziećmi, pieskami.
To ma być narodu przyszłość? A co z tradycją? Co z nami?
Telewizyjne ekrany wyłącznie lśnią nowocześnie,
lecz zdaje mi się, te zmiany wprowadzić tu chcą za wcześnie.
Marek Gajowniczek, 18 december 2015
Diabeł ubiera się u Prady.
Mundury były od parady.
Eksperci od siedmiu boleści.
To było o pierwszej trzydzieści.
Zatrzęsły wówczas się posady.
Miała tu Unia kontrwywiady,
które odważnie, bohatersko
zabezpieczały głównie Czerską.
Pionowe długie korytarze
wpływały na przebieg wydarzeń
przekazując istotne treści.
Tak było do pierwszej trzydzieści.
O drugiej już się trzęsła dusza,
że nocne zmiany ktoś wymusza
i powodując dyslokację
podważa czyjąś reputację.
Jakaż to była reputacja?
Widziano w licznych demonstracjach
i nadal ogląda w wywiadach,
kto demokrację chce rozkładać.
Kto obrazem, rozmową, piórem
poruszył całą agenturę,
że się w ramówkach nie chce zmieścić.
Tak było do pierwszej trzydzieści.
O drugiej został tylko krzyk,
że istotny ośrodek znikł,
a tych, którzy tworzyli szpicę
do swego domu weźmie Icek.
Tam wzorem Komitetów dawnych,
o ważnych sprawach, a niejawnych
w nowym podziemiu będą dukać
jak zwieść nasz naród i oszukać.
Diabeł ubiera się u Prady.
Mundury były od parady.
Eksperci od siedmiu boleści.
Tak było do pierwszej trzydzieści.
Marek Gajowniczek, 18 december 2015
Kiedy jeszcze żył generał,
on na końcu głos zabierał.
Ten, co rolę jego przejął,
nie przeprosił, że tu leją.
Poczuł się na tyle silnym,
żeby stać się nieomylnym.
Zesłano go do Przemyśla,
żeby całą rzecz przemyślał,
a gdy będzie kpił z narodu -
pojedzie do Baligrodu,
jak ten, który się nie kłaniał.
Nie potrafił zmienić zdania.
Marek Gajowniczek, 17 december 2015
Przyszła grypa do Filipa.
Była na nią pora
i Filip z obiegu wypadł.
Rodzina jest chora.
Filip kaszle. Nosem chlipie.
Czosnku dużo zjada.
Nie poradzisz nic Filipie.
Niech cię lekarz zbada.
Niełatwo zachować zdrowie
gdy się nie położysz.
Sam się musi leczyć człowiek.
Chorują doktorzy.
Pewnie sprawka to Filipa.
Chodzić z grypą wolał.
Całe szczęście, że to grypa,
nie wirus Ebola.
Marek Gajowniczek, 16 december 2015
Odkąd Bóg tę Ziemię
ludzkim nazwał światem -
nigdy nie był Niemiec
Polakowi bratem!
Nie był nigdy siostrą,
a nieraz był ciotą
i brał lekcję ostrą,
gdy bywał idiotą
i jeszcze tu słówka
dodać nie omieszkam -
znowu nam półgłówka
przeciwstawia Rzeszka.
Raz wystąpi w burce,
raz w krótkiej koszulce
i w podrzędnej rólce
wypina się Schulzem.
Przypomnieć nie wadzi,
bo czas szybko płynie,
że jeśli przesadzi -
dostanie w Cedynię!
Marek Gajowniczek, 13 december 2015
Co ma wiatrak do piernika?
Niech przypomni wam klasyka:
Raz parafa z paragrafem
zamierzała strzelić gafę
taką, żeby ogół sądził,
że to paragraf pobłądził,
a jego finalny stan
był zalążkiem przyszłych zmian.
Chciały inne paragrafy,
ale brakło im parafy.
Nie było jej na czym złożyć.
Łatwiej stracić niż pomnożyć!
Ten paragraf był za stary.
Całkiem inne miał zamiary
i swoje odrębne zdanie:
Wie! Gdy padnie już nie wstanie!
Gafa była zamierzona,
ale trzeba ją wykonać,
bo uciechę wtedy czuje,
gdy się ją opublikuje.
Do finału wszyscy parli.
Próbowano w Kancelarii,
w Sejmie, nawet na ulicy.
Zachęcali zwolennicy.
Przeciwnicy wznieśli krzyk.
Powstał lament nawet ryk,
potem podział w społeczeństwie.
Jak w każdym... i w tym szaleństwie
cel się ukrył i metoda.
"Prędzej w morzu wyschnie woda..."
Zamiast się do rzeczy brać -
przedstawienie musi trwać!
Finał dawno jest ograny.
Paragraf pójdzie do zmiany.
Wacław z Klarą się ożeni.
Parafa się w podpis zmieni.
Nie zostaje nic po krzyku,
gdy przy władzy masz prawników,
gdzie tylko szczęśliwym trafem,
zgodzisz gafę z paragrafem.
A chociaż i tak być może -
ja to między bajki włożę.
W dobrej sztuce, przyznam szczerze
i widownia udział bierze.
Marek Gajowniczek, 12 december 2015
Specjaliści przy kamerach
mogą hurtowo ustalić,
kto pod pałac się wybierał
i kto władzę chciał obalić.
Już pracują komputery
i drukują długie listy.
Niepotrzebne są bariery.
Rząd ma dane komunisty.
Adres, przydział, miejsce pracy.
Rozmiar buta, numer konta.
Przechodźcie wolno rodacy!
System sprawdza i ogląda.
Baza danych raz zebrana,
używana jest nie raz.
Nie wiadomo, proszę pana,
na co jeszcze przyjdzie czas.
Przecież wojna jest na świecie,
zagrożenia są ogromne.
System czuwa, choć nie wiecie,
a o służbach już nie wspomnę.
Marek Gajowniczek, 12 december 2015
Jest przecież oddział gumowych kul.
Kule te Marszom sprawiały ból.
Mógłby pokazać się choć komuchom.
Odpalić salwę, choćby na sucho.
Zawsze na wiecach i zgromadzeniach
od kominiarek szereg zieleniał,
a dzisiaj żadnej w tłumie nie widzę.
Coś tu jest nie tak - Dzisiaj się wstydzę.
Zawsze wjeżdżały, choć nie od razu,
armatki wodne, użyto gazu.
Dzisiaj policja stoi bez jaj,
a telewizja krzyczy: Aj! Waj!
Zmiany już mamy i są widoczne.
Wiec przypomina tłumy rokroczne.
Tyle że dzisiaj wiecuje komuch,
antysemici zostali w domu.
Widać do bramy zmieniono kod.
Widać te wiece już kulą w płot
trafiają zamiast trafiać do ludzi,
a ktoś policję za późno zbudził.
Marek Gajowniczek, 12 december 2015
Trudno dzisiaj, daję słowo,
powiedzieć dziewczynie,
że ktoś w tamtą noc grudniową
pojechał po świnię.
I to nie sam, ale w licznym,
solidarnym składzie.
Taki plan katastroficzny
zapadł w listopadzie.
Za komucha - nic do brzucha,
a tu idą święta,
w sklepach pustka i posucha,
a chłodnia zamknięta.
Teść kuzyna świnie trzyma.
Tuż obok ubojnia.
Tak opowieść się zaczyna
z samego przedwojnia.
Coś z konkretów?
Dwóch poetów siedziało w chałupie.
Mnóstwo czapek i beretów
leżało na kupie.
Ciżba ledwo się mieściła.
Każdy miał rozgrzewkę.
Opowieść ją ciekawiła.
Słowa padły krewkie.
Coś wisiało w zimnym chłodzie.
W zaspie się czaiło,
ale zapał był w narodzie,
bo związek był siłą!
Nagle zgasła telewizja.
Nikt jej nie naprawił.
Nikt, po latach się nie przyzna -
Kto tę świnię zabił?
Marek Gajowniczek, 11 december 2015
Po niewczasie cieszyć da się, nawet z trudnych dziejów,
a w świątyni w tamtym czasie zabrakło oleju.
I w pałacu go nie było też nigdy w nadmiarze,
kiedy w nim się weksel czciło razem z gospodarzem.
Kiedy głowy przynoszono dziewczynom na tacy -
radowano się, cieszono i nie brakło macy.
A czas był już bardzo bliski. Miał się spełnić cud.
Ktoś pakował już walizki. Do spisu szedł lud.
Jak się ma zachować władza, gdy jest władzą wszystkich?
Może niektórym przeszkadza, że ma w oczach błyski.
Że tu świeczkę, tam ogarek pali w dyplomacji.
Cud się spełni za dni parę i w tej demokracji.
Są na świecie starsi bracia i jest soczewica.
Jest bezdomny w samych gaciach, świątynia, ulica.
Chodzą mędrcy po pustyniach i gwiazd wyglądają.
Jest społeczność i opinia. Ludzie zwyczaj znają.
I tylko imperium nie wie w swojej poprawności,
że się cud wydarzył w niebie zbawienia ludzkości.
Spełnią ziemskie trybunały wyznaczoną rolę.
Oświeconych oświecały. Ja mam światło kolęd.