Wieśniak M, 17 november 2011
śmiech dobrze wychodzi
na czarno białych
klawisze gonią do
szczęśliwego zakończenia
Wieśniak M, 17 november 2011
jestem świeżo po upieczeniu
motyl bezradnie zachwycony
subtelną zielonością modliszki
odnajduję się w tysiącu odbić
wierzę pozostać w jednym
na zawsze
Wieśniak M, 16 november 2011
pamięci
bom cię zapamiętał
jak skradzionym sznurkiem
żeś się samospętał
z głową posypaną
popiołem
boję pytać skąd
nienawiść
bracie polaku
jest gorsza niż trąd
ale wejdz proszę
rozgość się
siadaj
masz taką potrzebę
to pisz wiersze gadaj
zatruwaj nas siebie
od świtu do zmierzchu
Mazel Tov!
twoje na wierzchu
Wieśniak M, 16 november 2011
zakuci rycerze
przegrywali
nie bez racji
do zabicia smoka
potrzeba
szewskiej pasji
Wieśniak M, 15 november 2011
na atomy do podstaw
dojść
odbudować w nowej
formie
dziękuję wszystkim zebranym
cząsteczkom
widzę że
wszystko w normie
właśnie się rozłożyłem
oglądam z czego byłem
a teraz
sprawdzę się jeszcze
w wapieniach
no to
do pojawienia
Wieśniak M, 14 november 2011
wisłą do morza
ptakom podobny
bezdomny
przez pożar
nie zawróci z drogi
wreszcie w głównym
nurcie
uśmiecha się
zdaje
zróbcie coś
nie stójcie!
Wieśniak M, 14 november 2011
zaśliniłeś bluzkę
słodka Haidi
zaraz go wyczyści
możesz podnieść
nogę
i wysikać trochę
drobnych
do końca semestu
Wieśniak M, 14 november 2011
bo co się może wydarzyć
w jesienny poranek
w drodze do pracy
rozmyślam nad
względnością czasu
zielony liść
wyprzedza
na trzeciego
Wieśniak M, 13 november 2011
wiersz pojawił się o świcie
pachniał świeżą kawą
i kilkoma uroczymi metaforami
prężył zgrabne rymy
w takt podniosłego tonu
gotowy otworzyć oczy
podtrzymać na duchu
oszronionych ludzi
czekając bawił się
zamieniając "i"na "lecz"
w każdym ustawieniu
uśmiechając do
celności puenty
ruch zaczął się jeszcze
przed południem
z różnym natężeniem
trwał do późnych
godzin nocnych
pierwszy dzień
obchodów
wiersza
Wieśniak M, 12 november 2011
w czasie pełnienia życia
nic istotnego nie zaszło
kotka brzemienna
patrzyła w kierunku
psa drwiąc z wolności mierzonej
ilością oczek
naiwna wiara w niezmienność
wytrzymała do miotu
pies ze szczęścia zagryzł
ją w pierwszej kolejności
tu łańcuch nie był ze stali
wytrzymał do końca