4 january 2011
Zrodziny
Rozjaśniła
się ta twarz przez mnie niezrozumiana.
Inna,
obca.
Ciekawa,
Oczy
jakby nie moje.
Dotykam
twarzy. Sąd ten uśmiech ironiczny? Ciekawski?
Tonie to nie ja.
Coś
przyszło, odeszło ze mną, znaną mi, bliską, zostałam ja co twarz mam rozpogodzoną
, oczy zaczepne, nielękliwe.
To
nie ja...
Tańczy,
zamyka oczy rozkłada ręce
Ile
we mnie musi być tych piwnic, skoro trzymanie pióra w dłoniach kończy się jego
zamknięciem, po dłuższej, niemej kontemplacji...
Gdzie
iść komu powiedzieć, gdzie się obnażyć, przed kim wystawić poranione poharatane
ciało, w które nie uwierzą Ci co mnie znają
ta która częstowała płaczących swoim uśmiechem, swoją wiarą, oskubywała
się z niej do żywego serca... i je wyciągała... przed siebie czekała na
odwrócone zapłakane ciało... wyciągała ręce....
Gdzie
jesteś?
Gdzie
odeszłaś dziwko, co stroisz gdzieś na ulicy obcego serca, kogoś nieznanego,
obcego? Za czym tęsknisz, czego szukasz?
Skąd mnie dobiegają dźwięki łkania... to ni Ty
To niemożliwe... Ty nie płaczesz.. Ty nie masz
serca... Ty masz zamiast niego słońce.. Ty masz oczy rozbiegane,
wyczekujące kogoś przyjścia, czyjegoś
kulawego ku Tobie zmierzania....
Ty
nie masz serca.. Ty masz gorącą herbatę, jedyną, dla kogoś, dla siebie masz
tylko powiew, radości zadumania, czy aby wystarczy tylko ta jedna. Czy i Tobie
sił wystarczy by go jeszcze do drzwi wiary odprowadzić. Ty nie masz okien
zasłoniętych, ty masz okna na oścież
otwarte by widzieć więcej, by niewidomym światło opisywać, łapać je i przytulać
płomienie do ich szorstkich od jego braku skóry.
Gdzie
jesteś? Dom Twój opustoszały przywyknął do wizerunku Twojego, do Twojego życia,
bycia.. wegetacji, w oczekiwaniu na innych, na kogoś, siebie porzuciłaś dla
kogoś, sobą wykupiłaś kogoś, niewartego wcale Wiara ci zbrązowiała...
Nie
ma Cię w oczach Twoich pustka? Gdzie jesteś?
Gdzie cię szukać, mam , jak do domu
wejść.
Twarz
ci odeszła, twarz nie ta, nie jedni obojętnie przechodzą, gdyby wiedzieli, ze
to ty, inna ta sama, prawdziwa, ta na która nie miałaś czasu, przyszła do
ciebie samotność łajdaczka, wierna suka.
Dlaczego
cię to spotkało , dlaczego nie mam do Ciebie kluczy, dlaczego niema jesteś ?
Dlaczego nikogo nie nauczyłaś Ciebie? Słuchać być oddychać z Tobą... patrzeć na
Ciebie zapłakaną inna niemą? dlaczego?
Dlaczego nie umiemy?
Dlaczego drżę w Twojej obecności?
Dlaczego boję się Twojej na oścież
opustoszałej wiary ?
Dlaczego
nie umiem być w Twojej obecności innej, dziwnej, nie Twojej...
Nikt
nas nie nauczył... nikt nie nauczył , patrzeć, na Ciebie taką
Nie
ludzie cię zostawili, ale Ty nas nie nauczyłaś, Twojego zakłopotania oglądać,
obranego z uśmiechu, z podpowiedziami w śmiechu ukrytymi, jak się do Ciebie
zbliżyć.
Tulę
się w sobie,...
Inna Cicha, to nie ty...
Ty
nie masz miejsca w ustach na cisze, na milczenie, tak wielkie...
To
nie ty.... to nie Twój dotyk, tak drżący, nie pewny...
To
nie Ty....
Jak
Cię mam odnaleźć?
Jak
Cię w sobie znaleźć? Co odtworzyć, co przeoczyłam, jak mam się do Ciebie małej
zbliżyć?
umęczonej, utęsknionej...
Gdzie
jesteś?
Gdzie masz tlen...
Widzę
papierosa dym,,,
To
się nie zmieniło.. palisz jednak inaczej
Co
się z Tobą dzieje... trzymasz dym,...wypuść proszę...t o nie do ciebie
podobne... mażesz twarz dymem, odsłon oczy, gdzie one są...
To
nie ty.. nie ty...
Gdzie
jstes/
Błagam
gdzie jesteś?
Boję
się ,
Chce
wiedzieć, jak ustawiać Ci stopy?
Dlaczego nie umiem.. Boże pomóż...
Pomóż
mi... dlaczego nie pisałaś, o Twoim przyjściu, jak się pisze, po przyjeździe
kogoś dziwnego, obcego, kogo się uczyć Trzeba?
Dlaczego nie... zostawiłaś....
Kto
Ci wodę przyniesie, nie Ty nie lubisz wody.. ty kawę... papieros... kawa
papieros...
Kawa...TY
nie ty...
Gdzie
jesteś?
Twój
głoś jakby zakrwawiony, chropowaty od płaczu... dlaczego nas nie uczą
przyjmować siebie nowych. Dlaczego nas nie uczą wiedzieć o sobie więcej....
Dlaczego
rozbijanie siebie samej, musi tak wiele kosztować,?
Skarbonka
Ciebie , która okazała się być pusta...
W
która czasu nie było inwestować, odeszli Ci co dłonie Twoje zapachy, pocałunki
oddechy, słowa zabrali.....wzięli na zawsze... odeszli na zawsze....
Czego
pragniesz?
Jaka jesteś... jak opisać, to co widzę.. to
nie Ty....
Oglądam
Cię...
Smutna,
kiedy przestaną pytać, co z tobą?
Dlaczego taka jesteś dziwna.
Dodadzą
to słowo usprawiedliwiając swoje opuszczenie Ciebie.. dziwna, wszystko
wytłumaczy...
Wszystko
wyjaśni...dziwna, nie nasza... inna, nieporadna w uśmiechu ułożeniu...
Inna
dziwna.... cicha smutna...
„nie
zmieniaj się nigdy dalszej pogody ducha „ okazały się być nieaktualnymi
życzeniami...
bo i
może tragedii nie będzie tak wielkiej...kiedy przyjdzie mi wstać z siebie do
siebie...
której
nikt nie pozna... której nikt nie będzie czekał, której nikt nie dostrzeże...
która w ciszy się urodzi... w smutnym uśmiechu,
w
radości zanurzona...
To
moje nowe narodziny.....
Moje....
Narodziny...
Nowe—prawdziwe....ja
prawdziwa...
Oduczyć
się trzeba chodzenia w topornych krokach, teraz powiew masz między palcami.
Nie
pojmiemy, kiedy wszystko okaże się być nie takie.. kiedy nie przydatne.. nasze
narodziny w Tobie... teraz jakby śmiercią były.. kiedy Ty umierasz.. a Ty się
rodzisz- tak mówisz...
Jak
pojąć swoją niedorzeczność, bezsens.. śpiewu... mamrotu... kiedy przypomina to
o wiele bardziej brzęk.. niż śpiew////
Ty
twierdzisz, że to sercem śpiewasz, niepojętna się stałaś dla nas dla siebie,
choć twierdzisz, że czujesz teraz linie papilarne na Twoich palcach. Ze teraz
dopiero od tylu lat...
Ze
są miękkie. Nie twarde jak kiedyś-dodajesz...
Jak
cię pojąć?
Jak nie opuścić prawdziwie, nie przez
przyzwoitość przykuć się z uśmiechem spleśniałym, stęchłym.....
To
Ty nowa narodzona, oddechem nas częstujesz niewielkim.... bo szkoda ci tak
pięknego, czystego, bez skazy zamętu jaki daje udawanie, pozorów tańce... dla
oka ciekawe.... dla serca.. kłamliwe.. trujące...- dodajesz....
Skoro
się rodzisz, daj nam potrzymać tej prawdziwości niech i ja się zachwycę jej
pięknem, jej świeżością, dziwną dla tego świata...