sisey, 31 october 2012
naprawdę sam nie wiem jak to wyszło  
morze smutków wybraliśmy śmieszną łyżką 
niby ze łbów naszych nieźle się kurzy 
a ty oczy mrużysz i wołasz: to wszystko?!  
 
- pod piętnastkę, wal Piotrusiu pod piętnastkę!  
tam śniadanie na trawie tam chłopcy tam 
cycate dziewczęta i śmiech na tłoczną ulicę 
niczym łupież niczym śnieg na gwiazdkę 
 
bo rzecz dzieje się współcześnie - amerykanka  
w łopianach dzikim koprze z rozległym widokiem 
na działki. Do Fabrycznej przeciąga się skład  
patrzysz na mnie a ja do psa: Bobik siad 
 
ze wszystkich rzeczy, mówisz - najbardziej 
nie piracki okręt nie pałac a jakąś z wysp  
gdzie z kopaczką boso można wyjść w pole 
po ziemniaki i nie zebrać za free w pysk  
 
wiśniowy sad wesoło trzaska w ogniu 
dym się do oczu garnie wyciska łzy  
dawno przejechał do Fabrycznej skład  
nie patrzysz na mnie ja nie patrzę  
 
Bobik siadł  
  
  
/wybaczcie zmiany, pomyliłem kategorie/
sisey, 8 october 2012
nieposkromiony chlusta wiersz 
traktory orzą jesień 
jeż pod jeżyną kładzie grubszą szerść 
w poecie coś drze się 
 
  
achbyć achbyć ach być 
na barki patrzeć leniwe Izarą 
oktopak chłodny duszkiem pić 
nawet gdy szepczą polnische maszkaron 
a rankiem chwytając usłużne latarnie 
kłaniać się światu mieszczanom policji 
 
raz wejść w tę jesień kul tu ral nie 
wypieprzyć! deszcze z definicji 
  
  
/z tomu: Jestem zajebisty - wyd. Per Wers 2005, Żoliborz daleki IV p./
sisey, 28 september 2012
ostatnio zasypiam o piątej Bóg wie czemu 
a gdy już wstanę w południe mam dylemat 
herbatę lepiej czy kawę a może podrzemać 
spoglądam na blat pełen kubków - żaden nie mój 
 
kupiłem nawet szwedzkie łóżko do złożenia  
niestety w temacie spania to nic nie zmienia 
sąsiadka się żegna czosnkiem gdy mnie widzi 
do głowy by mi nie przyszło że to żydzi 
 
on szatyn jest ona blondynka naturalna  
raz w roku są na pielgrzymce parafialnej 
narzekać potrafią jak rodacy godzinami 
więc skąd ten czosnek i sól pod drzwiami  
 
poeta przecież może nie sypiać śniąc na jawie 
że wiersz wreszcie jaki napisze po szóstej kawie  
poruszy z posad bryłę świata wprawi w dreszcze 
 już jasno widać nie mam wyjścia będę wieszczem 
  
i taka wizja: pełny stadion a oni krzyczą JESZCZE!
sisey, 1 september 2012
wiem mimo braku umów na ręku 
 bez wdzięku z wiekiem 
wrasta wiara w fundacje kościelne 
poskrzypując leciutko kołnierzem z nutrii  
 
już dobrze miło 
 
by było jeszcze 
odplamić szarość pod czaszką 
niechby nie wyło tyle 
nie warczało. Z dzieciństwa 
pamiętam emaliowaną ciężarówkę 
w obłędnym beżu. Miejsce ograniczone  
rozmiarem kciuka gładką błyszczącą 
 
ranę 
 
ja z nalepką: mały przybiegł 
na wystawie fajnego sklepu 
zaraz ktoś wpadnie zdyszany 
 po klocki i po mnie  
będzie 
 
 wigilie nie były czarno-białe 
 tak mi się wydaje
sisey, 27 august 2012
to nie pogarda, to opadające ręce 
i niepotrzebne milion ISO  
czułość w granicach pięćdziesięciolatka 
nie zadowala nawet mnie - podmiotu 
chciałbym zadzwonić 
chciałbym podnieść słuchawkę 
i zadrżeć nie z powodu fenomenalnej wibry 
a czytam: poza zasięgiem  
 
nasz ekran jest odporny na wszelkie zarysowania
sisey, 3 august 2012
płoną trawy 
 
dosłownie 
żadnej metafizyki jesieni 
 
dym pod niebo 
 
jakby matka wszystkich grzechów paliła moje listy 
 
a co się przyśni to się wyśni 
  
a co się wyśni to się  przyśni   
kiedy na chwilę opada dym 
 wciąż widzę tylne światła twego wozu 
dalej już wiesz przecież 
 
wytarliśmy winyle do białości 
kilka całkiem podłych powieści 
realizm magiczny czy co tam 
nie wybrażam sobie bym niczym Marquez 
zapomniał jak się... no te 
do cholery 
gdy rano szuram do kibla 
nie wyobrażam sobie 
nas w niekochaniu
sisey, 27 july 2012
idziemy na dno
w milczeniu 
nie śpiewa się przecież na stypie
zbyt ciężko gdy stale pod prąd 
ktoś westchnie zapłacze 
zaśmieje się ktoś tonący od trosk
a jednak w tej sitwie nikt nigdy nie sypie
zieleni się niebo przez denka butelek
wiatr gwiżdże tak dziarsko - swój chłop
arlekin z gruźlicą wykaszle co trzeba
a miś kuternoga nabije nam krok
po dachach wieczorna tak zwana poświata
nim spłynie w ulice klepnie po ciemieniu 
niejeden już przecież uchodząc poeta
słać listy obiecał a choćby i z piekła
dziewiąta symfonia czy pierwsza kadrowa
nieważne gdy raj pod wynajem czeka
i nikt się nie dowie i nikt nic nie powie
gdzie teraz nie warto 
doczekać
sisey, 14 july 2012
to już się boję, że wiersz jaki 
 do drzwi kolbami majak- 
of sky żurawie na byłym polu 
Petrobudowie skrzypną dość 
bez złośliwości o sokołowskiej 
bazie śniąc odlećmy stąd oh yeah 
 
niesie się podrdzewiały song 
mruczando protest 
murmurando w kartonie z półki 
 
zmieszane pułki na strych indianie  
w drżących dłoniach dowódca kona 
emaliowane czterdzieści lat 
 - słyszysz? to konik bułany wpleciony 
 we wstążki z dzieciństwa żakardowe książki  
 i jakby ciaśniej ciemniej wyżej 
 
plotkują podli - że jednak 
bliżej niż dalej kryzys mężczyzny 
w średniowieczu 
  
  
  
/sobie urodzinowo/
sisey, 29 june 2012
ludzie wieczorni nastroszone ptactwo 
na osi źrenic ożywione freski 
w mieście gdzie jest się przezroczyście 
łowią okruchy blasku  
 
stopa za stopą kamień bruk uliczka 
idzie się modlić wprost do piekła 
w swoich nałogach trwać 
 
przez most za rzekę gdzie park zamglony 
w rudych latarni melancholiach  
tam gdzie to serce na ławce kozikiem 
 gdzie deszczom w głowach tylko jesień
sisey, 18 june 2012
wierzę ci matko 
że nie jestem dmuchawcem 
mam oszczędzać spodnie 
klękać tylko przed nim 
bez jednego słowa 
na ślepe obłoki składam przyrzeczenie 
  
czas by już odlecieć