15 january 2012
tryptyk z lodówką w tle
Kapsuła
Ósme piętro, korytarzem do samego końca
- moja osobista klitka, za mała dla dwojga
nawet zwierzak czułby się jak w pułapce
Za to w kącie poburkuje lodówka
czasem tak głośno warczy, że zaniepokojona
wstaję zajrzeć, co jej dolega
Pusto w brzuchu – marudzi, stęka, bulgocze
pierdzi –nie nakarmiłam bestii
martwię się o nią, może nie umrze za szybko
Bo przecież w tym kosmosie człowiek musi
mieć kogoś
chociażby takie mechaniczne stworzonko.
Lodówka
Budzi mnie, szumi w tle, zupełnie jak niegdyś
odgłosy mojego domu, gdy wstawali po kolei
psiak zza firanki, słońce i reszta świty
Nie martw się, żyję, i obiecuję cię nakarmić
zamiast żelaznego zapasu piwa wrzucę
na twoje chude drabinki kawałek kiełbasy
Na więcej nie licz, mój pies by nie wybrzydzał
potem chwilę z tobą pogadam i cześć
możesz chrapać dalej – wracam, jak zawsze
Zima za oknem i zimne twe wnętrze
jak królowa śniegu w sen pustą kapsułą
zabierz mnie; zabierz mnie wreszcie.
Sam na sam; zamykamy
To niemożliwe
nieodpowiedzialne i niebezpieczne
tak głodzić domowe zwierzę
Zwodzę jak mogę każdego dnia, że może
że to dziś, że to już ta chwila
gdy śpiewa promień słońca
Na twych lodowych drzwiczkach
gorąco wierzę, że dam radę
oswoimy się
Tymczasem, wybacz
i poproszę o murmurando
dla zawodzącego cicho człowieka.
14.01.2012