5 august 2014
...
w domu nie rozmawiało się o niej.
nie czytało książek. ktoś mógłby dowiedzieć się,
zapragnąć, a wtedy odeszlibyśmy od matki.
uciekało się na łąki, przez bagna i stary młyn,
ukradkiem zdobywało dotyk.
ciepło, które wtedy przechodziło ciało jak
dreszcz, nikt nie pomyślał, że to miłość.
wzrok wyostrzał się i można było
zobaczyć dużo: motyle odlatujące od słońca,
deszcz kiedy wzruszało się kwiaty.
drzewa kładły cień, jakby ich liście słały
sie pod naszymi ciałami, zachęcały do
pocałunków i objęć.
pragnęło się najwyżej dzień, może jeden
letni miesiąc. gdbyśmy wtedy wiedzieli,
że to miłość, nie odchodziłoby się tak
łatwo. wracając do domu, trzeba było
przejść próg. matka wyczesywała
z nas źdźbła, ucinała skrzydła, które
nigdy nie należały do nas, ale bała się,
że nie daj Bóg mogą pasować.
noce były najchłodniejsze. coś się w
człowieku zbierało, jakiś bunt, że nie
można już wrócić w to miejsce.
matka uczyła zapomnieć.
dlatego nie wiem, zgaduję.
czym jest.