Tomek i Agatka, 29 september 2015
gdzieś chyłkiem w zwilgłych jamach
tęskniący wyje pies
echo odbite w graniach
jedynie ono wie
ile się niesie skowyt
ile zakreśla wstęg
gdy podkulony ogon
gdy błądzi wzrok po kres
pomimo suszy chlapa
siąpi zaciąga rwie
opada szczęka w łapach
śliski kamienny kręg
myśl snuje się po dachach
wdrapuje byle gdzie
sznuruje nozdrza zapach
ognisty budzi gniew
ukryty w głów zanadrzu
niczym spod liścia szmer
wyzwoli się znienacka
na iskrę albo dwie
nie wątpi pies i sz-czeka
skulony ciąży łeb
gdy w miskach pełnych piekła
skwierczy za ściegiem ścieg
jaśnieje w skrzących gwiazdach
turmalinowy dach
pełni brzęcząca sakwa
złoci brokatem las
ten mieni się i znika
jak wszystko co znał węch
wiatr tkwi w przydrożnych mniszkach
szarpie ceglanym tłem
.
http://tiny.pl/gmfk5
Tomek i Agatka, 24 may 2015
weź głęboki oddech i pozwól myślom na swobodny przepływ.
rozmigotana po krańce noc, a ty łączysz wzrokiem najodleglejsze z gwiazd.
ten kołyszący się przesmyk, to twoja droga - do pokonania -
ani trochę więcej ani ciut mniej, dokładnie tyle, ile potrzeba
do wytrenowania równowagi.
stopy, pamiętaj o stopach, stawiaj je lekko, ale pewnie jak w tańcu.
kiedy wokół wiruje cały świat, znacznie łatwiej pogubić rytm.
pamiętaj, podążaj za linią światła, to jedyny prom.
jeśli tylko zechcesz, najczarniejszą materię możesz zwinąć
w diamentowy krążek.
wystarczy delikatnie przesiać, przeczesując rzęsą powoli, bez pośpiechu,
pasmo za pasmem, aż pojedyncze oczko wybłyśnie w atłas.
gdy uwolniony z dysku promień wypełni głębię aż po dna źrenic,
asfaltowe jeziora odsłonią lazur.
energia pierścienia skrytego pod powieką. to w niej tkwi cały kosmos.
jedna przejrzysta myśl i śmiało możesz sięgnąć po co zechcesz.
głęboki oddech to w sam raz tyle, żeby zaszczepić światło
w każdym z drżących ziarenek piasku.
zanim kolejna fala rozmyje brzeg, pomarszczenia ułożą się w rąbek sukni.
szeleszcząca falbanka z wdziękiem przypomni rytm dziecięcych kroków.
tylko niczego nie odkładaj, boso jak dawniej pozwól się prowadzić
po aerodromach pełnych słońca.
bo wszystko jest możliwe, jeśli tylko bez wahań zacząć
z marszu
Tomek i Agatka, 13 april 2015
siedzisz naprzeciwko i mrugasz okiem,
zupełnie jak nie ty...
jakby brakowało powodów do noży-c i nagłych cięć
kwiatów przesadzanych ciężką ręką
na bat trzeba sobie zasłużyć -
tłumaczyłeś wiązanki rozdawane mimochodem
seryjnie zdawały się przeczyć
istnieniu grzecznych dziewczynek
w zaciśniętych wark-oczach skrywał się cały pisk
zanim nauczą się uwalniać głos z pętli,
będzie im wszystko jedno który przygryzą policzek
jesienią rubinowa czerwień wyleje
w dojrzałe jabłka
aż przebierze kosz
nie uniesiesz
ciężaru powiek zaprawionych na sok,
tak jak nie wywabisz plam
jednym mrugnięciem rzęs
zdziecinniały uśmiechasz się,
bo przecież cały świat dawno zdał się zapomnieć
o trzepotach skrzydeł skróconych o dal, chabry, motyle, łąki,
całe te ganki warte bosych wybiegań poza margines otwartych dłoni
.
na wszelki kres - krzyżyk z przestrogą
niepodążania twoim śladem
Tomek i Agatka, 12 april 2015
/"Zerwij źdźbło trawy, a wszystkie światy odzwierciedlą to zdarzenie" - Allan Watts/
przedzieranie przez gąszcz porosłych pokrzyw,
by ślepo rwać w szeleszczącą tłem szorstkość -
zaścieli się wokół wilczym lnem i szczelnie przylgnie
w ścięte powieki i białka - zalepiając
krtań z podniebieniem
na językach jak i w sercu - surowość tych wszystkich mięs,
które można przełożyć na widoki
bo przecież... co z oczu to i z nieba, jak z kielicha trosk,
przez rdzawy lej, rdest, świst, zgrzyt - szczęk,
a wszystko po to, by koniec końców wpaść pod kopyta,
wprost pod podkowy ubłocone snem
i dalej...
byle ze szczętem - nasiąkać, posępnieć, pęcherzyć, burchleć,
żywą tkanką przyrastać w płótno, kapturzyć, zaciągać,
niczym plastyczną rtęć na pojedynczą żyłkę - równając pod igłę
ustawiać w sztorc,
by sens jak włos drżał
od wrzasku po skowyt
koszonych rąk
.
z rozsypania po kątach jedynie kilka wyschniętych kropel dżdżu,
naparstki ciszy głębsze o oddech i chrzęst. nad-łamanych witek
w zalążkach rojeń - zaledwie wiośniany błysk
o chwytaniu się źdźbła
Tomek i Agatka, 25 january 2015
Gracjan, kupiec spod Rypina,
kadząc pszczoły rzyć wypinał.
Dziwny ten świat - mówił szczerze -
gdy się truteń za miód bierze,
szlak wyznaczył w georginiach.
Tomek i Agatka, 22 january 2015
wiedziałeś o tym że tak będzie?
księżyc wpadł w krater filiżanki
spoglądasz na mnie i nie wierzysz
niebo bordową zrywa płachtę
i już gotowe się obnażyć
wypiętrza z aort lawą wrzątkiem
płoną czerwone galaktyki
warkocze komet chaos plącze
prosto pod stopy mleczny werniks
weź mnie za rękę i przeprowadź
przez bazaltowe trzewia węży
po rozżarzonych słupach ognia
nim w sen zakrzepnę - wypij
do dna
.
grafika do wiersza:
http://truml.com/profiles/80252/graphics/197268
Tomek i Agatka, 15 january 2015
o ucieczkach dowiesz się
z migawek zapisanych w odłamkach luster
nie inaczej
szybkie przemknięcie z przechyloną w bok głową
byle nie dostrzec zwątpień i zatarć kątem wyłapującego szczegóły oka
a jeśli nawet to najmniej z możliwych
tuż za progiem
kolejna z prób by odbiec od trzasku odwzorowywanych matryc
wytrawianie utrwalonych ścieżek. przerywanie do polan i pasm
codzienne wypalanie. do - płata. do różnic.
z podobieństw tak trudno wyłuskać własne połacie i kroki
pozornie wszystko wydaje się możliwe -
kiedy w promieniu drogi sączy się światło
wystarcza odwagi do odgałęzień
stopy nieruchomieją w zaułku
zanim mrok rozpali wyobraźnię wydobędzie każde z załamań
wytrwała igła posłusznie przeniesie kontur rysę
ścieg za ściegiem przeszyje grzbiet
lawa wrażona podskórnie zastygnie w sny zamotane w kłębek
gdzieś pomiędzy kolejnymi stacjami pyłu koronki słów wzniesionych jak kurz
pleć się pleć wrzeciono byle do świtu i następnych utkań
z gwoździ i otarć
o drzwi palce przedsionki
.
o ilości kołatań dowiesz się z utknięć
nie przecieraj matowych szkiełek
przejścia przez próg złożone są
z zamgleń
Tomek i Agatka, 21 november 2013
na niebieskie migdały
przywołujący do porządku telefon
z funkcją wibrujących myśli
przy datach granicznie zbliżonych
od zapętlania się w kółko
stosy dźwięczących kluczy z łoskotem brukowanych uliczek
zamykanych na ażurowe furtki
zatrzaskujące palce żelazną klamką
pod wiosenne porządki – rabat
z plikiem kart nie pachnących
by ciąć i wietrzyć aż po dna luster
a gdyby tak treści i powagi przepastnym wnękom wciąż było za mało
zapadnie i pieczęcie
urzędowych pism nieznoszących zwłoki
na wszelkie inne pośpieszne wypadki – latarka
żeby choćby ze studni prosto po sznurku
niczym lunatyk w bezpieczną drogę do własnego łóżka
łowiąc na wędkę księżyc wąsaty
całkiem podręcznie
imienne karteczki na przewlekłą niepamięć
i zapasowy guzik z pętelką
by za nos łapać osmolone szczęście
do pełni magnetyzmu
sprowadzająca z dachu na ziemię igła
by z wdziękiem sprawdzać pozycję najjaśniejszych gwiazd
lądując pod tą jedną
z damskich drobiazgów – haft i chusteczka
spod rzęs ukradkiem odparowująca nadmierną wilgoć
gdy skali brak
podzielnej kreski
na kruczą godzinę
pierścień ze szmaragdem
przywołujący w mig właściwą Arabellę
w miejsce motylich skrzydeł – porządna klamra
coby pukiel niesfornych wersów
spiąć tuż nad karkiem
i poziom trzymać
wetknietą szpilką
Tomek i Agatka, 18 november 2013
Po rozżarzonych węglach w półpłynne wrota baśni –
ledwie słyszalne kliknięcie – i maleńka zapadka uruchamiała szyfr,
zamieniając pojedyncze impulsy w kawalkadę dziecięcej radości.
Miedziany pieniążek wrzucony do kryształowej studni.
Plusk! – Za twoje myśli wszystko co zechcesz: księżyc i słońce i gwiazdy...
Z zegarmistrzowską precyzją kolejne światy rozpadały się na fraktale,
– wtedy jeszcze nie rozumiałam ciekawości zamkniętej w tak drobnych palcach.
Zapadnięte oczy chodzącej lalki –
miała długie włosy i ręce za które dawała się prowadzić,
mechanizm okazał się zbyt kruchy.
Zerwane struny gitary… i blizna na czole noszona z godnością,
druciki wystające z kalkulatorów, radia tracące głos,
dźwięki trzeszczącej taśmy z zapisem – a ja lubię tam gdzie jest brudno.
Kiedy strumień suszarki brał górę nad zupą ogórkową,
wszystkie te siostrzane obawy miały sens, bo przecież
kaleczyłeś stopy szkłem, rozbijałeś kolano czy łamałeś obojczyk.
Uwielbiałam te twoje cyrkowe akrobacje i leśne wycieczki
z podglądaniem saren.
Migawki zdarzeń wpisane w zębatki rozpędzonych rowerów,
wyhamowywanych nie w porę; stępione ostrza łyżew, połamane narty,
matczyny flakon, którego nie dało się poskładać.
Całe galaktyki wspólnych potknięć,
i jednocześnie odłamkowa pamięć skazująca na strzępy,
boleśnie kłująca ciszą i zamazanym tłem.
Adapterowa igła wciąż zacina obrazy,
gdy ja w twoich oczach odkrywam
zawsze ten sam kosmos.
Tomek i Agatka, 11 october 2013
grudka do grudki
kiedy ziemia pod stopami pęka w cętki
zapadnią szachownicy gdzie rozpostarte dłonie jak drapacze chmur
przechodzą z wieżyc w wyciągnięte szyje
by zebrać ustami grad
tymczasem ze szczodrości nieba hartowana stal
dlatego nożycą rozwartą na oścież
tnąc przez szkarłaty nabrzmiałych pasm
zanim przeciągną szkliste białka przez strugi metalicznych głów
byle zachłysnąć się łykiem wrzawy
wyłapując ostrze skrzelami karpia
tuż za ostatnią granią
prosto pod twoje stopy
na wszystkie świata zakręcone cztery rogi
rozsupłam garście lodowatych kul
odłamkiem oczu
podbiegniętych pod wiatr