swiniorz, 11 november 2011
Zgasło już ostatnie światło w hotelowych pokojach
Odjechał ostatni ze stacji pociąg
...nie dogonisz go już
Jeszcze tylko ostatni raz usiadł na kwiatku motyl
Tupot maleńkich skrzydełek
Szybkim ruchem tną powietrze
Zakurzone od przejeżdżającego w dal samochodu
Biegliśmy po tej łące … pamiętasz?
Mieliśmy ręce splecione … o tak!
Mówiłaś do mnie tak czule
Obudziłem się już … jakaż szkoda!
… przemijania pora
swiniorz, 11 november 2011
Obudzeni ze snu tyrani
Chodzą nie zamykając drzwi
Usta nasze w cieniu milczą
Zagłuszeni, zagubieni...
Zdeptani … odrodzimy się!
Dorastaliśmy gdy zepchnięto
W czeluści czerwony świat
Stworzyliśmy bardziej brutalny
Od tamtego obraz … o tak!
Pokonaliśmy lęk i pytania o byt
Lodołamacze rozumu i …
Wszystkiego wokół nas
Skarbem pieniądz nie uczynki
Niech na zabawie słodko płynie czas
Otuli nas alkoholu ciepły szal
I spadnie z krzesła w narkotyczny trans
Nie znamy siebie tak do końca wiernie
I staniemy zwarci i gotowi gdy nadejdzie
czas
swiniorz, 11 november 2011
Za ostrymi szybami zimny świat
Niedostępne ulice ponurym blaskiem swym
Otaczają nikle postacie we mgle
Każda z nich zamknięta w sobie
Z zimnym sercem z rękoma zaciśniętymi w pięści
Z oczami utkwionymi w rdzawe dachy kamienic
Maszerują każde obok każdego
Ida i znikają przychodzą następni
Ulice brudem zaszyte i twarze
W blasku latarni siwe płomieniem umarłym
A w oczach samotność jakże wielka i dumna
Ukrzyżowane uczucia tkwią głęboko gdzieś
Pościg trwa
Za spojrzeniem za gestem
Raz dwa trzy idziemy razem
Tłum zbity gesty szary i pusty
Idzie razem lecz każde osobno
Słońce promieniem kaleczy im twarze
A okno zamknięte niestety
swiniorz, 3 july 2011
Ciągle biegnę ku Tobie
Szukam, szukam upragnionej błogości
Pragnę zatopienia się w cichości
Oczekuję od Ciebie tylko wierności
Bądzmy razem w idealności
Wtedy będzie dużo radości
I osiągniemy najwyższy poziom miłości
Zamknięci w krysztale spojrzeń szukamy swych dłoni
W cząstkach wiatru ciągle wierni
Uciekamy wolni!Wreszcie wolni!
W objęciach nieruchomi w godzinie zwierzeń
Moje małe kroki ku śladom Twym
W blasku Twej miłości rozświetla się ma dusza
Idziemy razem w odrębny byt, w przepiękny stan
Słodkim Twym ustom przywarłem
Ciepłym dotykiem wyczuwam drżenie
Twej napiętej i aksamitnej skóry
Zamyśleni w sobie istniejemy tylko my
Oczy Twe głęboko w me oczy wpatrzone
Usta rozwarte w mych ustach
Ręce splecione w jedno niczym z jednej bryły rzezbione
W chwili tak radosnej liczysz się tylko Ty
W chwili tak ciepłej na zawsze Ty
Nic nie mów...wiem że mnie kochasz
Jesteś błyskiem milionów odległych gwiazd bliskich mej duszy
Rozświetlasz swym blaskiem me serce
Otulasz mnie szatą szczęścia splecioną z nici rozkoszy
swiniorz, 3 july 2011
Patrząc w głąb swych myśli
Zamknięty we własnych dłoniach świat
Pragnąc szczęścia dla siebie
A nie dla innych
Słyszysz tylko swój szyderczy śmiech
Wzbij się jak ptak wysoko
Zobacz mnie wreszcie
Jak stoję bezsilny u serca twego bram
Otwórz proszę
Jakże zimny okrutny i
cuchnący to świat
Pogarda na ustach twych
W oczach blask kłamstw
swiniorz, 3 july 2011
Oślepieni blaskiem tysiąca obcych słońc
Biegniemy na oślep po stromych schodach
W dół, kaleczmy stopy
Jakże iść dalej w taki mrok?
Jakże dalej brnąć?
Niemożliwość powrotu , przewidywań
Wstąp Panie w duszę moją!Wstąp!
Migocący krwawy okrąg gwiazd
Zaciska się na mojej głowie, kaleczy skroń
Zostałem przybity, wciągnięty na krzyż!
Szykany, zniewaga, oplucia...
Fanatycy tysiąca religii rzucili kamień
Prosto w twarz!
Właśnie przybili mi dłoń!
Nie mogę cofnąć kroków swych
Nie mogą cofnąć ulotnych słów
Tylko wzbić się w czarną przestrzeń
I lecieć ku Tobie Panie
swiniorz, 1 july 2011
Człowiek który się nie bał
Spojrzeć na siebie z oddali
Usłyszeć głosy krytyki naiwnej
Przejść boso drogą z kamienia
Trzymając głowę podniesioną
wysoko
Nie ugiąć się pod ciężarem zła
Trzymając wciąż pióro twórcy
Iść wiąż do przodu
Wyraznie nastawiać czoło
Nie bał się marzyć...
Wierzyć...szukać...wątpić
Człowiek który nie bał się sam
siebie
swiniorz, 1 july 2011
Wolnością naszą jest cień
I nic co jasne nie obróci się w lęk
Przemija na naszych oczach dzień
Jutro znów usłyszysz szkła brzdęk
Słońce oblicze twe odbija w krysztale
Choć trochę inne niż wczoraj
Biegniesz lecz wolniej
Jakbyś nie biegł wcale
Mówisz lecz głos więdnie
Jedno co po tobie zostanie
To tylko zimny kamień
W tej chwili rodzi się człowiek
Kolejne istnienie....
I następne....
swiniorz, 1 july 2011
Istota stara lecz trwająca nadal
Ten dziwny gość dotyk ciepła
On za rękę prowadzi przez życie
A my pozbawieni uczuć
Nie patrzymy na Anioła
Nie chcemy na niego patrzeć
Nie chcemy aby nas prowadził
Spójrz na siebie – ile razy?
Ile razy oszukałeś sam siebie?
Ile razy zadałeś ból?
Ile razy odwróciłeś wzrok?
Ile razy...?
A on stał za tobą jak cień
I gorzka łza kręciła się w jego oku
A gdybyś tak chciał popatrzeć na Anioła...