Pietrek, 27 august 2014
interesują mnie długofalowe
inwestycje mrówek
mrowie bladych larw
niebotyczna sypkość kopca
królowe zawsze w cieniu
i zawsze gotowe
arabeski robotniczych ścieżek
molekuły budującej niepamięci
prosty cel który akceptują
nawet bezrozumne trutnie
niezbędne
choć jakże często
pogardzane
Pietrek, 21 july 2014
szkic na kolanie
w domu obumarłej miłości
żałobnicy stadkami
pogodnie ćwierczą
o nieboszczce
giętkie wszystkie są języki
te złe dobre i łany złociste
tylko się oblizujących
w domu pogrzebowym pan doktor
z panem od ceremonii bracia
w surdutach z syjamskiej korporacji
profesjonalnie stopniują powagę
siostrzyczki niemiłosiernej łagodności
wzlatują bezszelestnie jak duchy
nietoperzy rozsiewając zapaszek
ostatnie tchnienie miłości wciągnięte
łapczywymi nozdrzami astygmatyków
rozchodzi się po zapadniętych płucach
akurat tyle śmierci
i tyle świętości
by starczyło na tydzień
powszednim skłonnościom
nad trumną zmarłej miłości szepcze się
wzwodząc blade wcześniej płatki uszu
diakryty dreszczy tatuowane sokiem z limonek
pod wpływem którego skóra żałobników twardnieje
kurczy się i na nic kąpiele w rosie oślim mleku
we łzach
bo jest już po ceremonii duch miłości oddany
nakarmiona jej ciałem ziemia ogień woda i powietrze
są syte przyszedł czas na spory o porządek spadku
a wszyscy liczą
nie - spodziewana
mnoży się rodzina
miłości która
rozdała wszystko
za życia
naga umierając
w ubłoconej koszuli
Pietrek, 16 july 2014
ledwie ponad kreską
jak świąteczny karp
z buźką w o?
żeby to jeszcze
stanowić posiłek
a tu tylko mewki
kra kra kra kra
Pietrek, 14 july 2014
ponieważ od którego
nie zaczyna się nic
jest niezłym początkiem
tak pomiędzy
niepewnością a zawstydzeniem
zardzewiałymi kawałkami
blach szkiełek wszystkim
co niesie aproksymację
gangreny
rozkład
jazdy
potykając się
z mordą jaką mam
by mieć
cokolwiek
ucho do rosy
na torach
przykładam
z rosą się wyniosę
rosa mnie a ja ją
roso moja roś
się
wyrośnij
ponad
ściek
*„Stacja nigdy w życiu” - Kulmowa, ilustracje
Butenki, kisiążka niezwykła, nie wiem czy dla
Dzieci.
Pietrek, 4 july 2014
Jak rój pszczół
do ula
przed nocą powracam*
lat osiemdziesiąt kilka
niegroźnych choć nużących
chorób trzyma na dystans serca
dzwon miarowo pompuje
coraz to słodszą krew
jak miód
zlatują się złotouści
pszczoły nektar spiją
aż do dna
lecz jeszcze
nie dziś
dziś jeszcze nie
___________________________
* http://e-poezja.pl/wiersze/65078_konary.html
Pietrek, 30 june 2014
Jak to możliwe, by jeden doktor
wiedział aż tyle o miłości.
Wszystko jest miłością, brakiem miłości,
jej opisem lub opisem nienasycenia.
Obiekty, te seksualne i te kosmiczne,
krążą w podobnie nieskończonej pustce,
poddawane działaniom niewidzialnych sił.
Trajektorie koronkowych determinacji.
Źdźbło wznosi pieśń ku spopielającemu słońcu,
które w każdej sekundzie traci bezpowrotnie
swą niewyobrażalną, lecz skończoną energię.
Jeśli jest coś prawdziwie wzniosłego,
to agonia gwiazd.
Wszelka wilgoć wysycha. Tysiącletnie ziarno
zadziwia kiełkując i to też jest aspekt miłości.
Pleśń pożera niedojedzony chleb, a wygłodniały
nie wzgardzi nadgryzionym bochenkiem. Z nielicznych jaj
lęgną się pisklęta, jednak żadne jajo się nie marnuje.
Wino i chleb zawdzięczamy zakochanej pleśni.
Urodzony, niosę w sobie, za sobą i przed sobą śmierć.
Ani to złe, ani smutne.
To tylko aspekt. Możliwość opowieści.
Tło dla pocałunków.
Światłocień.
Pietrek, 27 june 2014
*
w domu wszyscy zapracowani
wchodząc wychodząc świergolą
tylko my
ja z Babcią
leniuchujemy
Babcia zajmuje się włóczką
krzyżówki mając za nic
gordyjskie węzły
ja próbuję wyryć
Słowo o pułku Igora
w odnalezionym jesienią
ziarenku babcinego różańca
**
staramy się
pamiętać
nawzajem
o swoich tabletkach
odbudowując
basic legoland
z klocuszków
kurzu
Pietrek, 16 june 2014
w żadnym języku
nie ma wszystkich
słów
brakujące
pęcznieją
w gardle
jak proso
nawoływania które słychać
pośród nieomalże
bezludnych wysp
zbełtane monsunem
mleczno słodkie
osiadają na palmowych liściach
szczypcach krabów na piasku
mieszając się z księżycem
martwo lśnią