Patrycja, 21 july 2012
neuronowy sen
spod rzęs łuska opuchliznę
zmienia się w oczekiwanie
zamknięte w jałowych powiekach
Patrycja, 20 june 2012
pieść mnie jestem łąką
poranną melodią mgieł
uderzaj wiatrem w okiennice
na wpół otwarte
nieśmiało dotykaj
rozplecionymi wzdłuż palcami
zdecydowanie rozpisuj
metafory na białych piersiach
na koniec unieś
nad nieruchome powietrze
w esencję czerwonych kwiatów
rysowanych paznokciem na skórze
Patrycja, 3 june 2012
drzewa śmieją się najdłużej
zrzucając ostatnie promienie
między zielonymi ramionami
zapala się noc
rozbrzmiewa sowia muzyka
i szeleści w kierunku ciszy
gdzie kosze paproci
pieszczą śpiący czerwiec
wtulone w siebie sarny
drżą na dźwięk
łopotu pajęczyn
ciężkich od rosy
pierwsze światło rozciągnięte leniwie
po pachnących ziołach
rozpryskuje się
w zasłonach wilgotnych gałęzi
na poszarzałej książce
tańczy sen
dzień różowieje
Patrycja, 23 may 2012
złapany księżyc
w chłodne dłonie ciszy
zawisł na gałęzi
pod czerwienią świtu
a gwiazdy jak prostytutki
płaczą wysoko w niebo
błyszczącym udawaniem
bez pytań
Patrycja, 22 may 2012
nie płacz
musi być ławka
pod ramieniem dębu
ciepło piersi
tulących skronie
i dom
do którego
dochodzą listy
musi być pejzaż
z zielonych liści
i zapach deszczu
rozsypany w matczynym warkoczu
nie milcz
cisza płacze najgłośniej
Patrycja, 19 may 2012
piersi
roztańczone hesperydy
osłaniasz drzewem z milczącego ogrodu
kwiatom wyginasz udręczone szyje
smakując żebraczą wędrówkę
i ciał podupadłe modlitwy
Patrycja, 18 may 2012
Mówiłeś, że jest zawsze blisko.
W oddechu, który biorę,
na potarganych włosach córki,
skaleczonym kolanie syna.
Jest w chlebie, którego brakuje,
w przebaczeniu i pod jabłonią
gdzie pochowałam swoje psy.
Mówiłeś, że jest blisko.
Był.
Przyszedł i zabrał.
Cicho pytam, czy jeśli go znajdę,
odda?
Patrycja, 14 may 2012
wchodzisz we mnie głosem
ciało nabiera kształtu
piersi rosną
podobne ptakom
moszczą gniazda
z miękkich palców
peonie niewinnie otwarte
Patrycja, 13 may 2012
roztrzepotane trawy zrzucają zieleń
rozpuszczają się bledną
wiatr przywiewa obrazy
kiedy byłam pasterzem i jagnięciem
przeglądającym się w iskrach
szeleszczących strumieni
nad głową ciemne zacerowane łaty
podstępnie błagają o uśmiech
co się gorzko zanosi w ptakach
spada ciężarem na powieki