Poetry

RomanRiowil


RomanRiowil

RomanRiowil, 6 march 2012

Ósmy Marca w klubie Depo


Do Depo panie! Nie ma jak w Depo
w tę noc niezwykłą ( nur fuhr Damen ).
Dziś się opłaca być kobietą
wstęp dla facetów zakazany.
 
To błąd ulegać sentymentom,
niech paniom goździk nie wystarczy,
czerwony symbol w stylu retro,
dzisiaj na topie sexy narcyz!
 
W pył skruszcie norm moralnych beton
w swym dzikim tańcu chippendalesi,
odważne tańce rzeczą wielką
to wy jesteście w tym najlepsi.
 
Nie warto być w ten wieczór świętą
i małolacie i matronie,
tancerza mogą w tyłek klepnąć,
gdy w podnieceniu świerzbią dłonie.
 
Już trzeszczy w murach pełne Depo,
lecz przecież jeszcze może zmieścić
w rozgrzanym środku, niczym piekło,
nieobliczalny krzyk niewieści.
 
Tylko raz w roku takie święto,
więc niech się święci Ósmy Marca!
Panowie, brawo chippendalesom,
w tym dniu być gołym się opłaca!


number of comments: 5 | rating: 7 | detail

RomanRiowil

RomanRiowil, 1 march 2012

Z Elementarza Falskiego


Wszedł mi w słowa
swoimi, które przyszły
na ten świat dużo wcześniej.
Wyćwiczone na pierwszym
Elementarzu trącą myszką,
na zmianę pogody łamie je
między sylabami, drżą pachnąc
terpentyną.
 
Milczę, a przecież mam
gadane i mógłbym powiedzieć
starym zgredom gdzie jest
ich miejsce.
 
Milczę z szacunku dla ich
posiwiałych brzuszków,
ogonków i nóżek.
           


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

RomanRiowil

RomanRiowil, 28 february 2012

Życie zaczyna się po wybiciu

No to siup pod wiatr!
Twardziele nie zakąszają po pierwszej kolejce.
Im wystarczy entuzjazm patrzących
z ochotą
na coś mocniejszego.
 
Jesteś jak orzeł
niesiony przez okrzyk z zachrypniętych gardeł,
uzależnieniem, co każe jeździć
za tobą
z imprezy na imprezę.
 
No to siup na drugą
nogę, zostaw daleko w tyle tych
ze słabszymi głowami, niech leczą kaca,
dla ciebie
to bułka z bananem.
 
Bylebyś nie potknął się na progu,
nie zachwiał mocno zawiany.
Czerwony nos niech będzie znakiem,
że to ty
jesteś najlepszy dziś w te klocki.
 
Leć, z góry wszystko
wydaje się do przeskoczenia.


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

RomanRiowil

RomanRiowil, 27 february 2012

Laparo

-  Na wypadek zejścia mamy plan B-
przerywa by zdezynfekować uśmiech
-milczenie pacjenta oznacza aprobatę-
kończy na włosie łonowym
sprawdzając sprawność skalpela.

Budzę się lżejszy o dwanaście karatów
myląc biel pościeli z uniformem siostry
uśmiecha się ze współczuciem
majstrując coś przy genitaliach

Podana kaczka z powodu diety
ma mocno niewygodny smak
ale najgorsze są noce.

Sam na sam z pragnieniem i strachem
z czeluści izolatki wyłazi kruk
siada na poręczy i łakomym dziobem
penetruje okolice wątroby
zaś za oknem w żałosnym koncercie
wyją amputowane organy
gdy przycisk alarmu staje się atrapą.

Jestem jak głaz na drodze strumienia
olewany z każdej strony
czekam na wielką wodę
niech potoczy mnie
w kierunku kamieniołomów
tam gdzie twardzieli
traktuje się   z szacunkiem.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

RomanRiowil

RomanRiowil, 26 february 2012

Jak na wietrze liść

Skoczycie szeregowy, skoczycie!
Tak jak ten najbardziej z was złoty
w klasycznym korkociągu rąbniecie
o glebę, lub nabierzecie powietrze
na swój wygląd i opuści was lekko.
Skoczycie! Przecież nie zostaniecie
tu drżąc, za przeproszeniem, jak gówno
na mrozie, narażając mnie na śmieszność
przed nadchodzącą na inspekcję zimą.
Skoczycie, ja wam to mówię, kapral Jesień.

Co robić? Iść w zaparte, czy dać się uziemić,
godząc na spopielenie lub proces gnilny?
O wiele lepiej było w zielonych beretach
podglądać rumieniące się kwaśne jabłka,
wybaczać, gdy za wcześnie urywały się
z gałęzi, zbiorowo upijać się deszczami,
zawianym szumieć biorąc na plecy motyle.

Lepiej być zielonym, nawet kiedy
w naczyniach kapilarnych wrze sok
na widok żarłocznych mszyc.


number of comments: 2 | rating: 8 | detail

RomanRiowil

RomanRiowil, 25 february 2012

Na polach w Triano

Mówią, że są obrzydliwie bogaci.
- Tak na swych kontach mamy wiele
zaliczonych dołków i pudeł, jednak
wracamy tu wciąż z nadzieją na eagle-.

Uzbrojeni w metalowe kije tną
w parabolach rześkość poranka
napychając zachłanne płuca
kawałkami rannego powietrza,
gdy ich uśmiechy zdają się kłamać.
- Nie chodzi o zwycięstwo. Ta gra
to metafora naszego życia - .

Noce zostawiają parze pancerników.
Nieświadome znaczenia swej nazwy
lekko płyną po zielonych polach
węsząc za pożywieniem,
obojętne na zapomnianą piłeczkę.

Siną od żelaznych klapsów
bez zapachu.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1