Poetry

Nevly


older other poems newer

3 october 2012

u drzwi mojego psychiatryka

w odwecie
za trzysta sześćdziesiąt stopni wokół osi szaleństwa
znów coś z siebie zapodziałem

nie kręci mnie beznadzieja
tak samo jak zmęczona grawitacja
śnię o lataniu
o zdrowej żywności
i wesołych oczach którymi do mnie mówisz

wtedy taborety lewitują jak klepsydry
strumieniami wyskakując spod butów zawisłego czasu

tam do licha trzecia w nocy
idę poszukać zapodzianej
koci koci łapci
kaftan uwiera moją próżnię
może na pocieszenie bóg da mi cukierka
aha
i blues mi na drogę

jesteś wariat
kocham kiedy tak do mnie mówisz






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1