Nevly, 29 october 2012
czasami tak bywa że zima przychodzi jesienią
patrzę w lustro taki bałwan na przekór
w pogoni za wiatrem przez przypadek
zaszalały romantycznie
przyszłaś do mnie jeszcze wiosną
kiedy liście nabierały zieleni wdarłaś w mój świat
jak pani umysłu
snami które czasami się spełniają
wtedy wołałaś po imieniu
potem jesienią dowiedziałem się że on
ten qtas który dał ci promocję na przejażdżkę
spędził z tobą dzień na ławce nawiązując erotyczne kontakty
ubrany w spodnie z kantami które tłuką się o dupy
w ten sposób
zachwyt nad światem rozpuściłaś wraz ze spadłym śniegiem
tak lekko
jak rozpuszczałaś włosy w czasach kiedy jeszcze
obojgu nam było dobrze
teraz szczebioczesz wiatrem
zła na jesień którą przysypałaś zimą
jak ptaka
karmisz jedynie
Nevly, 29 october 2012
przedmieściami ciała wędruję po męsku
małą obietnicą jeśli to nie podziała
zostanę na dłużej
twoje miasto pełne urokliwych zakamarków
tysiące ulic wstępnych do środka
to nie jest wiersz o tym co myślisz
a tylko o kochaniu
kiedy wiem kim dla mnie jesteś
szukam jednych maleńkich drzwi
przekręć klucz otworzę ramiona
przytul bądź bezpieczna
cudowności przyjdą nad ranem
tak mam na imię
Nevly, 29 october 2012
ślepy zaułek dnia
czas jaki nam pozostał to aksjomat
deszcz i rosół rosół i deszcz
czy mamy siłę na więcej
kolorowych myśli
tak by nie jedynie przez żołądek
kiedy do serca pozostało niedaleko
zgromadzeni pośród aktów przerywanych
żyjemy dalej udając że nic się nie stało
a przecież
droga przestronna na krótko
nocne rozmowy jak łabędzi krzyk
połowiczność nauk z ambony
tych o nadziei i skrytych ulgach
to tak naprawdę przestrzeń pomiędzy wiatrami
ukryta gdzieś gdzie wyłamać drzwi do raju
wcale nie jest łatwo
pytam
zawsze odpowiadasz milczeniem
na imieniny
podaruj mi jedynie zapach kobiety
Nevly, 27 october 2012
z dołu do góry
z góry na dół
falowanie i spadanie
bez ścian
mannanam
Nevly, 26 october 2012
w stosunkach pomiędzy nami
powiało skandynawią
od północnego-zachodu
zapowiadzieli też opady śniegu
kiedyś kiedy piekłaś nam szarlotkę
pamietasz
tę na którą nie zdążyłem dojechać
byłem czerwony i pół
teraz
jedynie na ćwierć karmazynem
przyćmiewam biel nienawidząc jabłek
ustawiłaś mnie
na piedestale z kawałka lodu
mroźne podróże nie sprzyjają ptakom
trzeba dokarmiać je okruchami
a i tak nie wszystkie doczekają
pomników zesztywniałych od tęsknot
cóż
dzieło stworzenia nie jest doskonałe
nawet kasztany nie lubią ludzików
które umierają na posągu
przez gołębice traktowanego jak miejsce
gdzie nawet bóg chodzi piechotą
zafajdane
Nevly, 26 october 2012
pragnieniom na przeciw
najkrótszą drogą do upadku latawcy
wychodzisz w niekonkretność
w swoim wnętrzu kim dla mnie jesteś
ostatnia randką w białych ścianach
rozważaniem poobiednim
a może skamieliną w permanentnym makijażu
o ile sobie przypominam
sto i jeden milczeń to twoje logo
gdy gaśnie słońce również nic nie mówisz
widząc barwy w kolorze nieba
spojrzeniami wybiegam w przyszłość
na przeciw zakamarkom
w których potrafiłem odnaleźć twój dotyk
najktórtszą drogą
do królika zagubionego w kapeluszu
hokus pokus
nie wiem czy to wystarczy
Nevly, 25 october 2012
nie potrafię być ogniskiem
nie umiem zagotować niczego poza wodą
no może jeszcze jajka
i kilka twoich pragnień
nie jestem też piękny tak jak ty
i choć noszę cię na rękach
a na klatę biorę sto dwadzieścia
nigdy nie bedę tak silny
nie jestem kobietą
Nevly, 25 october 2012
czekam
aż dokonasz wyboru
i czuję jakbym głową w mur
siedemnastocalowy notebook
z jednordzeniowym procesorem
nie odpowie
gdziekolwiek jesteś mobilna
nie chcę już wiedzieć nic o sobie
otwieram i widzę że jest ich kilku
wygrywa ten którego zgarniesz
czy to już czas
najwyższy
też zmienia opony na zimowe