Poetry

Czapski Tomasz


older other poems newer

23 january 2014

Dotyk

dotykam 
przypadkiem
wynajdując chwilę 
kiedy nie masz wyboru

kreśląc palcem po niebie linię obłoków
przenikam przez ciebie
tajemnie
namiętnie
zapachem i ciałem

tak blisko dłoni nie byłem już dawno
granica lęku 
że mógłbym dotknąć
zaczyna ginąć 
po każdej rozmowie
cokolwiek mogła by znaczyć
choćby o zimie

czuję się trochę zagubiony
nie wiem czy powinienem
ale twoje ramiona i moje palce
tak bardzo pasują do siebie
że nie umiem odmówić
a zwłaszcza 
kiedy spojrzeniem
wypełniasz moją wątpliwość

po każdy kroku odwracam głowę 
widząc ślady
zwężające się ku sobie
tak mógłbym iść na kolanach 
gdybyś w jednym słowie
wydała rozkaz

uciekam wzrokiem zawstydzony
kiedy pytasz
jaką modlitwę przed snem wymawiam
wiesz że nie odpowiem
nie wypada 
tak oficjalnie mówić o grzechu

jedno mogę przysiąc
że na przekór całemu światu
zaparzę mgłę którą wypijemy nad ranem
z jednego kubka 
jednymi ustami
w pościeli na której sny są więcej warte
od rzeczywistych pragnień
i będziemy pod nią sypiać
długimi godzinami
jak Ewa z Adamem
jak anioły z diabłami






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1