Poetry

Deadbat


older other poems newer

3 august 2024

Pierwszy bunt Hioba

Dlaczego
Zawisło w istnieniu niczym preludium nadchodzącej burzy
Niepokorne
Oderwane
Ciężkie chociaż błahe
Przez jego umysł przemknęło rozczarowanie
Rozczarowany jestem tobą o Wszechmogący
Tobą
Światem
Życiem
Ani to monumentalne
Ani ważkie
Tu wskazał na małe drobne życie
konsumowało aktualnie inne
mniejsze oraz słabsze
Oto Twoje prawo
Oto to co naprawdę nam dałeś
Dlaczego więc miałbyś mi zakazać
Powstrzymywać przed zagładą tych którzy nie zechcą
służyć mi jako moi niewolnicy
przed zaspokajaniem na nich wszelkich chuci tego ciała
oraz okrutnych zachcianek tego oto znudzonego umysłu
które Ty sam wszak stworzyłeś

W jakim celu miałbym się samoograniczać ja
wraz z narodzinami skazany na zagładę
z choroby
przez wypadek
z ręki innego
czy przez starość

Prochem jestem i oni wszyscy jak ja na równi prochem
Ty wskazujesz na dobro i brak dobra
sens i brak sensu
światło i brak światła
Lecz stworzyłeś mnie tak
abym chciał doświadczać
bezsens w sens przeobrażając
Tak aby śmierć i życie czy to swoje czy obce
na moją modłę i w moją zabawkę
Co jeśli zatem zapragnę
poczuć krew wrogów w moich ustach
siedząc na tronie z ich drgających kości
poczuć bijące jeszcze serca ich potomstwa
na mojej wyciągniętej dłoni

Ty mi nie zabraniaj
Cóż bowiem dane mi być może więcej doświadczyć za życia
W zamian za tą marną chwilę triumfu
Cóż mi oddasz Panie
Za potop seksu szaleństwa przemocy
za to chwilowe chociaż słodkie zapomnienie
o własnej niemocy
Oh jakąż satysfakcję odczuwać musi drapieżca
kiedy dopadnie śmiertelnie ofiarę
Czy szalę zrównoważy rozdarcie wewnętrzne
Które my ludzie nazwaliśmy moralnością
Ja widzę ja jako słabość
narzuconą samemu sobie
tylko dla współistnienia
z sentymentu
z empatii
Współczuć może jedynie człowiek człowiekowi
Ci co stoją na szczycie
mordują narody
bez mrugnięcia okiem

Tak jest i tak było
A mordowany w ten sposób człowiek
milczy
bo jest słaby

Musi on spełniać najniższe życzenia tego który go morduje
dlatego tylko że zabicie go wyszło taniej w czyjejś kalkulacji
I choć dłuższą może chwilę pracuje żyje jeszcze i być może mówi
Nie wie po prostu jeszcze że za chwilę jutro za tydzień jest martwy

Śmierć oto wspaniała jest
jest to najbardziej tolerancyjna siła
Nasza prawdziwa Pani
Śmierć
Nie ma względu na wiek płeć rasę zasługi przymioty czy braki
Czy to gorąca dżungla czy otchłanie tajgi
Jeżeli ten kto nad tobą ma władzę mówi że nie żyjesz
Umierasz bez skargi

Oto jak marnym robakiem jest człowiek

Oto jak marną siłę jestem w stanie zgromadzić
w moim wciąż obumierającym ciele
Jakże tej pogardy mam więc nie odnosić do reszty ciał takich samych posiadaczy
Tych zjadaczy chleba w przeogromnej skali
bezrefleksyjnych i próżnych pożeraczy ziemi
półnagich i ślepych
pełzających słabo wszędzie naokoło
z ustami wciąż pełnymi żałości i skargi
zanim zginą marnie

Czego więc chcesz ode mnie

Boże

Cóż ja mogę uczynić

w świecie dekadencji
...






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1