Artur Rusiniak, 20 september 2015
czy pamiętasz to morze
łez pełne
oczy wpatrzone
we własne westchnienia
ust
czy pamiętasz ten błękit nad nami
z gwiazdami a może bez
wszechświata wtedy nie było
smutku
radości i nienawiści
Artur Rusiniak, 20 september 2015
rwę powoli całe swoje życie
na drobne kawałeczki
strzępy zapełniają z czasem cały pokój
jest ich coraz więcej
będę żył
dopóki nie zakryją mnie całego
Artur Rusiniak, 20 september 2015
prosta złość urasta do nienawiści
ból przeradza się w mękę
na horyzoncie przyszłości pojawiają się pasma niepokoju
obojętność rodzi chęć ucieczki
razem obchodzimy rocznice śmierci wolności
aby ją odzyskać posuwamy się do rozpaczy
łzy - reguła nieszczęścia
łzy - samotność i nie zrozumienie
pikujemy na ziemię
widzimy ląd
trzaskamy głową o ojcowiznę
odzyskujemy to co straciliśmy
Artur Rusiniak, 18 september 2015
tęcza
miliardy barw
czarny fotel w cieniu plastikowej palmy
delikatny zapach rozlewanych trunków
oczko w twojej pończosze
błysk fleszów i lamp
gorący parkiet deptany butami
kurz osiadający na twoich włosach
i sukience
tej krótkiej czarnej
biel w zasięgu twojego wzroku
duży czarny cień
w białym garniturze
odchodzisz w taniec
twój taniec szczęścia
mój taniec nieszczęścia
desperacja
krzyk
rozpacz
trzask pękającego serca
już dobrze
beznamiętnie ale dobrze
Artur Rusiniak, 18 september 2015
dałem Ci trochę miłości, szczęścia i rozkoszy
a potem odebrałem wszystko
i pchnąłem Ciebie w nieznane
zgwałciłem Cię wielokrotnie
po czym wyrzuciłem ze swojego łóżka
w puszysty las dywanu
pokochałem Ciebie
wyrwałem swoje serce
i rzuciłem nim w Ciebie
a Ty łapiąc je
odeszłaś
tak jak o to prosiłem
Artur Rusiniak, 18 september 2015
Bóg mnie zesłał bym siał zniszczenie
zesłał mnie
bo mojej misji nikt spełnić nie mógł
Bóg i Szatan mnie wybrali
stałem spokojnie na apelu wieczornym
gdy przechodząc wskazali na mnie palcami
uśmiechając się przy tym zdradliwie
już po moim poczęciu pojawił się pomysł aborcji
debatowano nad moim istnieniem
jednak ktoś podszepnął mojej matce
by pozwoliła mi stać się
a teraz dokonuję dzieła zniszczenia
wyrywam serca dobrym ludziom
rzucam je na ziemię
by psy mogły się nimi pobawić
uwielbiam patrzeć jak je najpierw liżą
później szczerzą kły
jeżą sierść
i z dzikością rozrywają
pozbawiliście mnie uczuć
by misji mojej nie zakłóciło współczucie
zabraliście miłość
bym nie zakochał się w jednym z serc
daliście inteligencję
bym myślami zadręczał
kreował nieszczęśników
czyniąc ich wątpiącymi
w pewnej chwili myślałem że Was oszukałem
poczułem takie miłe ukłucie pod żebrami
ale zadanie swoje wykonać musiałem
tak mnie zaprogramowaliście
choćbym krzyczał
choćbym płakał
choćby niebo w piekło zmienić się miało
zadanie wykonać muszę
a gdy już wykonane zostanie
to skop, skurwysynu, tak po twarzach,
wyrwij następne serca, zasiej nienawiść,
słuchaj Nas, nie waż się sprzeciwiać
i tak oto istnieję
jestem symbolem człowieka
korzeniem Mandragory
Artur Rusiniak, 18 september 2015
wreszcie zrzucę z siebie mur
każdą cegiełkę rozbiję w drobny pył
i rzucę w Ciebie
później wezmę miotłę i wyczyszczę pozostałości
a resztki wyrzucę do kosza na śmieci
na końcu wezmę farbę z Twojej ignorancji
i pomaluję nią puste po murze miejsce
z przyjemnością będę patrzył
jak farba nienawiści barwi na czerwono wyrwy
jak schnie
jak twardnieje
jak nigdy nie odpada
Artur Rusiniak, 18 september 2015
na morzach nocy odpływ szumi pianą
jak w szkło w pustkę srebrnawą przenika poranek
chce wydobyć z topieli dom mój miasto wzgórza
słaby i bardzo szary próżno skrzydła trudzi
mimo że świt z mórz nocy świat się nie wynurza
z zorzy bez horyzontu głosy dwojga ludzi
słowa toczcie się do niej
powiedzcie znowu
serce myśl
miłuję
wracajcie jego słowa wonne
szepnijcie mu ode mnie to samo
miłuję
jedno to jest od wieków
głód zagłada i ty
jedno to jest od wieków
głód zagłada i ty
wiatr wieje z siwej nicości
świt nieznany ma zimny oddech
aleś ty jak woda rzeźwiąca
a my razem jak miecz i dłoń
płaczę
miłość smutek wspólne to drzewo
jak chmura i grzmot
pod ręką czuję twe serce
smuci się równie
oczy ci łzami zaszły
wargi drżą tak skrzydła złamane trzepocą
to ból nie smutek
nie myśl
bo może dlatego płaczę
żeś nie widział nigdy moich łez
nie słuchaj serca
bo może goniłem ku tobie z prędkości miłowania
zmęczyło się
zapomnij o przeszłych i przyszłych
opuść błyskawice szalone
cóż że gwiazdę na której się unosimy
niebo uroni wkrótce
zapomnienie to ty
ty jesteś przy mnie
więc nie czeka mnie nic i nie żegna przede mną ni za mną
ty wieczność
głębiej szerzej
niż sądzisz
jesteś sprzed sił
które czas wydarły z łona bogów
mocna
miłuję
miłuję
na morzach nocy odpływ szumi pianą
jak w szkło w pustkę srebrnawą przenika poranek
szarość stoi na lądach beznadziejną ścianą
ziemia drży chce otrząsnąć się z tej tępej krzywdy
po coś słuchał człowieku
rozmowa dwojga zgasła w konstelacjach sekund
mogłoby nie być jej nigdy
obawa w psiej skórze zawładnęła moim psyche
zacząłem bać się samego siebie
nie chcę być obcy
dla samego siebie
chcę na zawsze siebie rozumieć
i pożądać Psyche
błagać siebie rozpocząłem we wtorek
błagałem aż do Dziennika
później przestałem błagać
zacząłem płakać
nie poskutkowało
usnąłem i spałem
śniła mi się czerń
nostalgiczna czerń i nic poza nią
a gdy się obudziłem nie było strachu
i nie było Psyche...
Artur Rusiniak, 17 september 2015
stanęłaś na czele zastępów zmierzających ku mojej duszy
ciągnąc za sobą tancerzy w lirycznym pląsie
pomknęłaś wzdłuż kabla telefonicznego by dotknąć mojego ucha
pieszcząc je swym szeptem przez kilka minut
z uczucia uczyniłaś sensualizm
spychając fizyczność w odległe rejony świadomości
dostępne tylko dla naszych dłoni
splecionych w nieistniejącym splocie
szeptem zdradziliśmy współtancerzy
plunęliśmy im w twarz naszą śmiałością
oddając hołd ich ignorancji i poczuciu bezpieczeństwa
zniszczyliśmy ich spokój czyniąc się szczęśliwymi
z muzyki uczyniliśmy dywan
z których nasze myśli unurzały się w rozpuście
podczas gdy ciała płonęły oddalone
przedzielone niewidzialną szybą obawy i niepewności
poddając się erotyce umysłowej
wytworzyliśmy rodzaj bariery
której nie jesteśmy w stanie pokonać
bez złamania wcześniej złożonych deklaracji
marzymy o zniszczeniu wszelkich granic
zapomnieniu o wielu wypowiedzianych słowach
i popadnięciu w rozkosz współistnienia
wysysając z siebie doznania estetyczne.
Artur Rusiniak, 17 september 2015
gdyby ręce móc zastąpić gałęziami
najlepiej suchymi
i umieć nimi na wietrze zaszeleścić
wznieść wysoko
potem opuścić
a gdy niepotrzebne - odrzucić
albo podpalić jak pochodnie
a gdyby głowę móc gazetą zastąpić
dowolną - w zależności od nastroju
zgnieść ją w kulę i na szyi położyć
przykładowo miedzianej
tak aby łatwiej temperaturę znosiła
a gardło nie bolało
a gdyby w miejsce serca, płuc, żołądka i jelit
kulek szklanych nakłaść
takich z wężykami w środku
i słuchać ja przy każdym ruchu
przemieszczają się z chrobotem
a nogi tyczkami do grochu zastąpić
tak aby stać tylko
i nie móc chodzić
tylko stać
tak gdzieś w polu
i oglądać ziemniaki i stonkę