Wojciech Jacek Pelc, 10 october 2014
byłaś niewinna jak loki małego Chrystusa
jak oczy dzieci z Biesłanu
mówiłaś głosem który zamiast rozchodzić się otaczał
wpływał niczym biały żaglowiec
w środek butelki po rumie
świeżość mięty puch wigilijnego śniegu
subtelny aromat poranków
to była wyłącznie twoja zasługa
i jeszcze te słowa unoszące się w karmelowym powietrzu
dopieszczone nie ostateczne
*
powiedz Anno co ci zrobili
bezbarwni piewcy idei równych stolików
rozkładający karty według zwykłej kolejności
sprzedawcy ubogich instynktów
poławiacze księżycowych świateł
gdzie leży granica rozszczepień
odartych wyrazów braku woalek
kiedy ją przekroczyłaś
Żuławka Sztumska - sierpień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 24 july 2014
młodzi mężczyźni pokazują swoje ciała
i rzeźbione możliwości
dziewczęta jak w dyskotece
wpadają w oko i chcą tam pozostać
kobiety prażą się w słońcu
pomazane kremami i myślą
że ich faceci którzy właśnie uganiają się wzrokiem
za jędrnymi pupami bywalczyń dyskotek
przyjechali tutaj popływać
mówisz że to stereotyp
który na dodatek rzadko się sprawdza
zapewne masz rację
miałbyś także ochotę nazwać to dziecinadą
ale dzieciaki właśnie bawią się w wodzie
w najlepsze
Swornegacie - lipiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 20 july 2014
wszedłem, bo wciąż nie zamykasz drzwi,
bo jeszcze raz chciałem się ogrzać
przy twoim kominku. w Europie
mamy teraz czas kurzu, przestrzeń światowa
lewituje i nikt nie jest w stanie ocenić,
jak długo będziemy beneficjentami
nie swoich oczekiwań, jak długie
są korytarze pozbawione jakichkolwiek nici.
a przecież wystarczyły mi twoje włosy, głos
i zawsze dochodziłem do jasnego punktu.
po drodze zbierałem obrazy, miejsca,
układałem je w słowa, dopasowywałem do map.
i żaden M czy K, a nawet B nie potrafił powstrzymać
mojego zapału, nie zakazywał ptakom śpiewu.
przegrałem dwa życia, lecz łudzę się,
że limit jeszcze niewyczerpany, że grę zaczniemy
w miejscu ostatniej skuchy.
ty dobrze wiesz, jak łatwo jest wejść
w nałóg, więc nie dziwi cię mój widok tutaj,
kiedy skulony, jak kłębek, wyciągam ręce do ognia.
Lubaczów – lipiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 20 june 2014
na stoliku w miękkim futerale leżą okulary
Anna trzyma w ręku książkę wokół niej
wszystko idzie w swoim rytmie leniwie toczą się sprawy
noc jest krótka cienie są długie powietrze stoi
wyrazy stabilnie utrzymują się na powierzchni
w książce jakiś mężczyzna bardzo kocha
jednak nie uszczęśliwia swojej wybranki
na drodze wciąż występują trudności gromadzą się ściany
sprawy się piętrzą i miłość szaleje
a słowa są wielkie nieokiełznane
w Annie jednak tkwi cisza rysy ma bardzo kamienne
obok futerału stoi filiżanka taka od pary
kiedyś były tu dwie lecz drugą on potłukł
mówił że nie chciał że śmierć przyjdzie razem
(kawa jest z mlekiem w palce nie parzy)
powiedział też z tą kurwą to już jest koniec
Żuławka Sztumska - czerwiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 5 june 2014
zima to stada wron na szpitalnym dziedzińcu,
matka, która ciągnie dziecko za zbyt małą rączkę,
przez podwójne okno pokazuje ojcu; zobacz
jaki duży, to przemoczone buty i fastfoodowe
żarcie, czekanie na te cholerne autobusy.
to eksplozja wieczornej tęsknicy, kiedy
niczym śledczy pies rozpoznajesz zapachy,
łapiesz w nozdrza przyszłość i nie liczysz ofiar.
widzisz jakie to nieszczęście posiadać hormony,
budzić się nazajutrz z wykończonym wczoraj?
tylko w swoim łóżku może to wykrzyczysz, że już wszystko
było, że na giełdzie passa i nie rodzą w niebie
semantycznych ludzi. tam się nie odchodzi,
tam gniazduje ptak, który obrósł w pióra
z zasad. nigdy nie odleci, bo któż by ich dotrzymał.
Przytoczna – czerwiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 28 may 2014
są jeszcze schody i miejsca
położone wyżej
nieopłakane pokoje
które nie widziały naszego zdziwienia
są autobusy
to do nich kiedyś wsiądziemy
i spóźnimy się na jakieś spotkanie
na swoją życiową szansę
a potem będziemy gonili
aż zabraknie tchu aż zabraknie
logiki
są jeszcze poręcze
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 27 may 2014
jest czerwiec zanosi się na deszcz
jadę z Izą do Rapocina
wsi której już nie ma na mapie
na miejscu witają nas samotny kościół
zmarli i owady szalejące w powietrzu na ziemi
w gęstwinie traw
witają tak jakby chciały udowodnić
że ich królestwo jest z tego świata
Iza jest innego wyznania więc do kościoła
wchodzę sam niestety nie zastaję tam Boga
nie ma także człowieka ani najmniejszych
oznak żywej natury mszę odprawia stęchlizna
w ławkach zasiada omszały gruz
zatem szerzej otwieram oczy i widzę ofiarny stół
pasterza w uniesieniu oraz dusze (białe
niektóre są lekko przybrudzone) wszyscy modlą się
w jednym kierunku i widzę ściany
ubrane w bogate obrazy i czuję chłód posadzki
surowych kazań
w uszach dźwięczy cisza kościelnych dzwonków
a przez witraże wpadają prawdy niebieskie
potem już na zewnątrz rozmawiam z grobami
o czasach tuż po wojnie przesiedleniach
pierwszych komuniach i ostatnich mieszkańcach
o hucie która wszystko zabiła
a drzewa pochylają się nad nami nad murem
nad nieistniejącymi budynkami i zdają się
bardzo powoli dostrzegać zmiany
zaczyna kropić królestwo owadów jest
mniej ekspansywne wracamy do miasta
z oddali wieża i dach świątyni wyglądają
jakby tętniły na zwyczajnym uboczu
drzewa usłużnie wyznaczają skraje dróg
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 19 may 2014
mężczyzna nie wybiera łatwych zdobyczy
nie poluje w kapciach i ściśle określonych godzinach
zawsze jest gotowy czujny wrażliwy
na znaki zapachy sygnały głosowe
nigdy nie posiada do końca nie tnie
głównej aorty wie że przyjemność daje się mnożyć
dlatego nie zwraca uwagi na meble
liczą się żywy stan i możliwości przestrzenne
dla niego kobieta to dżungla w której
liany pnącza i deszcz tworzą wciąż nowe połączenia
w której natura co chwilę rodzi nieoczekiwane
szybko wycofa się z piasków
ponieważ mężczyzna jest jak nóż
potrzebuje przy sobie mieć kamień
na którym będzie się ostrzył
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 21 april 2014
oboje będziemy unikali życia
miejsc gdzie rodzą sie kontakty
i roszą nasze ciała jak robi to woda
kiedy stoimy obok fontanny
ty zamkniesz swoje ego w wysokiej wieży
będziesz cierpieć i wypatrywać
białego konia bez jeźdźca założysz stalowe
rozwiązania i okucia z gotowych formułek
skostniejesz
ja stanę na warcie niewypowiedzianych
słów które scementują nas jeszcze bardziej
osadzą w ceglanych piwnicach i stęchliźnie
wyuczonych zobowiązań będę jeździł
po twoich kościołach aż do zgryźliwych tonów
niczym zbyt szybki tramwaj nad ranem
nawzajem przestaniemy się uczyć przyzwyczajeni
do razów założymy pokutne stroje
a dłoń nie zrozumie już bólu
podawanego jak wieczorny posiłek
Żuławka Sztumska - kwiecień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 2 april 2014
stoisz na balkonie i ronisz łzy
pod tobą przejeżdża kolejny Romeo
wkłada cię w ramki wciska w schemat
w miłości najważniejsze jest to co na wierzchu
jeszcze przez chwilę się z tym nie pogodzisz
będziesz zrywać obicia skórzanych foteli
ale łzy przecież kiedyś obeschną a pustka
zaboli bardziej niż zdrada rodziców
Żuławka Sztumska - kwiecień 2013