Argo, 15 july 2017
Zapuchnięte oczy sina pręga przez plecy
to tatuś po gorzale swe kompleksy leczy
w czterech ścianach domu on jest panem tyranem
za to w pracy człowiekiem zdolnym zaufanym
*
pokorny na mszy świętej z modlitwą na ustach
gdy ma pomóc bliźniemu serce ma jak pustak
pobożny z niego człowiek bo tak twierdzi klecha
on pości w każdy piątek i nie jada mięcha
*
by ładu móc pilnować został stróżem prawa
zbyt mała kasa więc znudziła się zabawa
lecz uważał się za człowieka praktycznego
wzięcie łapówki to dla niego nic zdrożnego
*
zeszli się kiedyś w trójkę na jakiejś imprezie
nad kielichem biadali jak ciężko się wiedzie
za zły i podły los wciąż sobie polewali
przez tą człowieczą dolę z krzeseł pospadali
*
zasnęli razem we wspólnym gnoju i szczynach
i nie przeszkadza im że legli w wymiocinach
słowo "CZŁOWIEK" - toż to brzmi dumnie w każdym wieku
lecz kto wie ile jest człowieczeństwa w człowieku
Argo.
Argo, 14 july 2017
Jakoś w te upały brak łaknienia
ni Weny natchnienia boleśnie czuję.
Z pogonią za życiem też spokój sobie dałem
Będąc ciągle w biegu, sapki dostałem.
*
Minęła radość rozmarzonego poranka młodości
blask południa dojrzałości już dawno przeminął
Pozostał jeno wieczór zamyślony
zadyszką zmierzchu życia okraszony.
Choć za zgrabną figurą wzrok by jeszcze popłynął.
Z prochu człeku ponoć powstałeś
i gdy czas przyjdzie znowu weń się obrócisz .
Więc pijmy wino czerwone ,
niechaj w pas się nam kłania świat.
Nie ważne czy chwila została czy jeszcze wiele lat.
Bawić się życiem jeszcze próbowałem
lecz malkontenci mówią, że zdziecinniałem
Jesień życia też ma swoje dobre strony,
można udawać, że człek dojrzały, a
niczym dzieciak , taki jakiś szalony.
Nawet natchnienie gdzieś się zapodziało.
Czyżby przed ptakami na południe odleciało ?
Czort z nim niech sobie gdzie chce leci ;
wezmę wiaderko rymów , na szpadelek wersy i
w piasku słów będę się bawił tak jak robią to dzieci.
Biały rytm do częstochowskich strof dodam,
czasownikowym rymem doprawię
w takiej formie ten tort słowny podam.
Wszelkim krytykom zagwozdkę sprawię,
a przy okazji świetnie się zabawię.
Argo.
Argo, 14 july 2017
Zachorował Orzeł Biały.
Wpierw ustawy mu się czkały,
potem znowu zarządzenia,
zmusiły go do ... zrzędzenia.
Męczą ciągłe go boleści,
od wystąpień (p)osłów treści.
Trapi go też ciągła zgaga,
nic już na nią nie pomaga.
Co uzdrowi tego ptaka?
Dziś kuracja byle jaka.
Jutro za późno być może.
w cudze ręce przejdzie orzeł.
Mądry jest Polak po szkodzie.
Brak takiego jest w narodzie,
co by wszystkich razem scalił.
Dyktat chciwców wnet obalił
Tak więc nie płacz biedny człeku,
będzie lepiej – nie w tym wieku.
Historia znów kołem toczy,
tym co na dole, wiatr w oczy.
Argo.
Argo, 13 july 2017
Jest taki kraj
wśród rzek i wzgórz
w nim wioska jest
gdzie był mój dom
wciąż mi się śni...
tamten zły czas
gdy serce moje
rozpadło się
na części dwie
wśród lasów i wzgórz
przepadła gdzieś
młodzieńcza część
i tam ciągnie mnie
wciąż mi się śni...
spiżowy głos
wieczorny dzwon
i stara cerkiew
ze szczęścia dni
rozdarte wciąż
me serce jest
przez cały czas
nie zabliźnia się
wciąż mi się śni...
choć żyję tu
sny lecą tam
gdzie był mój dom
i wieczorny dzwon
Argo.
Argo, 12 july 2017
Gorąca noc
leje się pot
odrzucam koc
i nagle stop
przepadł gdzieś sen
coś wzbudza lęk
już słyszę ten
natrętny dźwięk
brzęczy w ucho
przeklęty los
w ustach sucho
lata tu coś
owadzi lot
wybudził mnie
won leć już stąd
nie chcę tu cię
precz znikaj mi
natręcie zły
nie dam ja ci
pić mojej krwi
wciąż narasta
natrętny bzyk
koniec basta
klapkiem myk
trup megiera
błogie spanie
nie czas teraz
na bzykanie
Argo.
Argo, 12 july 2017
Och ty jedyna, czarnulko moja...
Drażnisz delikatnie struny zmysłów
cudownym swoim lekkim zapachem.
Pieścisz tym aksamitnym bukietem,
kiedy budzisz mnie ze snu o poranku.
Witasz czule balsamem rozkoszy
i głaszczesz aromatyczną symfonią.
Gdy rozbudzasz senną wyobraźnię
to drży z niecierpliwością moje ja.
Czuję podniecenie na samą myśl,
że znowu mogę cię posmakować.
Pachnącą, mocną, czarną i kochaną.
Życie bez ciebie straciło by blask.
Argo.
Argo, 11 july 2017
Wierszyk nie dla malkontentów , cierpiących na
chwilowy brak humoru i obrońców praw zwierząt .
Markotnie po izbie gospodarz się krząta,
coś podniesie, zgarnie, przełoży i posprząta.
Spogląda po kątach, czegoś poszukuje.
Sam już chłop nie wie, czego mu brakuje.
Myśli sobie; jak żyć może chłop bez baby,
z tym kłopotem dłużej nie dam sobie rady.
Chyba iść do swata by mi było trzeba,
lub o zmiłowanie zwrócić się do nieba.
Swat mieszkał za rogiem, nawet całkiem blisko,
więc ładnie ubrane, poszło doń chłopisko.
Sprawę mu wyłożył jak kawę na ławę,
postawił też flachę, dołożył roladę.
Tuż po wypaleniu suszonego skręta
dowiedział się gazda, że baba nie mięta.
Mimo, iż o bufet oparły się sprawy,
wyszło, że nic z tego, że jest już starawy.
Na koniec, swat bacy w zaufaniu gada,
słuchajcie sąsiedzie, taka moja rada.
Jeżeli z tą sprawą rady nie dajecie,
tajemnicę pewną, zdradzę jeśli chcecie.
Najlepsza na świecie, najwierniejsza baba,
to mój drogi kumie, rąsia czyli graba.
Ona się nie skłóci, nie rzuci i nie zdradzi,
a zawsze w takich sprawach dobrze sobie radzi.
Wraca chłop do domu, nad słowami duma,
rozmyśla, roztrząsa co słyszał od kuma.
Cóż się porobiło, toż to nie wypada,
aby zamiast baby, spała ze mną graba.
Szedł uliczką myśląc, przyjdzie skończyć marnie,
aż niespodziewanie, zobaczył owczarnię.
Rozejrzał się chyżo, płot pokonał skokiem,
przez wrota do środka, wszedł niepewnym krokiem.
Pominę milczeniem, co się wtedy stało.
Chłop do domu wraca, śpiewa na wieś całą:
Łowiecko, łowiecko, tyś mi radość dała.
Łoj co ty byś jesce, gotować umiała.
Argo.
Argo, 11 july 2017
Pomstują znawcy,
trzymaj w wierszu szyk.
Panie prosimy,
tak nie pisze nikt.
Chociaż pomysłów,
miałbyś na wiersz sto,
pisząc w ten sposób;
wiedz, że to nie to.
Wiersz, żeby szlif miał
i rym w nim grał godnie
precz czasowniki.
Nie są już modne.
Trzeba nad sobą,
pracować wiele.
Bo jak odpuścisz,
zapomnij o dziele,
Chociaż tak krzyczą,
to niesforny pan,
dalej forsuje,
częstochowski plan.
Uparty taki,
że tylko w łeb dać.
I co z takim zrobić?
Urwał jego nać.
Argo.