2 lipca 2013
Powieść jak drogie, cierpkie wino
Często myślę o tym wyrażeniu "zaczerpnąć powietrza". Oznacza ono, że idzie się gdzie indziej, żeby je znaleźć. Oznacza dosłownie: w miejscu, w którym jestem, duszę się.
~ David Foenkinos
najpierw jest niejasne uczucie,
gdy trzeba wyjść. nikt nie zatrzymuje
wskazówek. dłonie pozostają puste.
cisza bliska. wzrok odsuwa się do przeciwległej
ściany. na wszelki wypadek są też okna
na oścież. można otwierać duszę.
by zobaczyć, że i to nie wystarczy.
więc nadużywa słów. butelek. może nawet
papierosów. a kiedy już jest pewnym
że nie ma do czego wracać. zamykają się
za nim drzwi. sz(t)uka powietrza.
David Foenkinos sprawia, że czuję się pełna poezji. Dlatego książka jest dla mnie osobistym trofeum, do którego będę niejednokrotnie sięgać, szukając zarówno weny, jak i ukojenia. Skusiłam się na nią dzięki dobremu chwytowi marketingowemu, jaki zastosowali wydawcy. Lubię zarówno humor Woodego Allena, jak i prozę Haruki Murakamiego. Na okładce przeczytałam, że autor to taki produkt dwa w jednym. Musiałam więc to sprawdzić.
Po „Naszych rozstaniach” nie można się spodziewać happy endów. Książka mówi o relacjach damsko-męskich. O tym, jak trudno jest żyć razem, gdzie jako para wciąż jest się na cenzurowanym. I jak trudno jest im żyć osobno, kiedy ironia losu jest o krok przed nimi.
Fritz to niemieckie imię, ale niech Was nie zmyli. Bo mamy tu do czynienia z Polakiem, który wie kim jest i czego oczekuje od życia. Jego związek z Anną już od początku może wydawać się wielkim fiaskiem. Ale miłość nigdy nie wybiera. Anna jest wodą. Chce koniecznie żłobić Fritza według własnych potrzeb. Zapomina jednak o jednym. Człowieka nie można zmieniać tylko po to, by przypodobać się innym ludziom. A już w szczególności nie można zmienić swojego narzeczonego, by przypodobać się rodzicom.
Dlatego to Fritz staje się nam bliższy. W jego życiu uczestniczymy. Jego chcielibyśmy poprowadzić przez to emocjonalne dorastanie. Ale niestety dano nam tylko jedną rolę. Mamy się przyglądać, jak dwoje ludzi zamiast cieszyć się sobą, zaczynają się nawzajem ranić. A miłość ma coraz słabszy ogień.
Ale to nie jest powieść o miłości. To raczej powieść o podróży, ciągłej karuzeli zabarwionej sporą dawką dobrego humoru i ironii losu, która tak często towarzyszy każdemu człowiekowi. Jest jak czekolada. Nie wszyscy lubią gorzką. Nie każdy woli białą.
Książka staje się bliska, bo nie zawsze jest nam dane znaleźć księcia z bajki lub księżniczkę zamkniętą w wieży. Czasami stoimy na rozstaju dróg, chcąc znaleźć ten piąty kierunek świata. Furtkę, do której moglibyśmy wejść choćby przez dziurkę od klucza, by na moment zatrzymać wskazówki i zniknąć. Ale życie, jak i powieść Davida Foenkinosa, jest cierpkie. Schodzimy się i rozchodzimy, a potem znów szukamy, by się tylko odnaleźć. A to wszystko w malowniczej scenerii jaką jest Francja. Więc jeśli tylko chcecie się znaleźć na parę godzin w cieniu Wieży Eiffla, to ta książka jest właśnie dla Was. Pijcie do dna.
Więcej recenzji na:
http://recenzencki.bloog.pl/