5 grudnia 2010
Przeterminowani
Oto oni: tkwią na targowisku próżności, gdzieś między wczoraj a jutro, wciśnięci w tandetę obwoźnej półki sklepowej, pleśnieją z patosem
Oto oni: niepiękna Kobieta i niemłody mężczyzna wpięci w ramy niezgody, wypaleni do cna, pełni oczekiwań wobec nie-siebie, trywialno-banalni, tańczą ten swój odwieczny taniec nad przepaścią frywolna bitwa na niespełnienie....
Oto staje się Słowo: wielobarwne, spuchnięte mnogością liter i znaczeń
I oto w tym słowie zawarta Prawda dziewiczo nie tknięta rdzą hipokryzji...
A Oto oni: niepiękna kobieta i niemłody mężczyzna, szukają słów na zniewolenie i sami zniewoleni przez ciasne fiszbiny koronkowych gorsetów, tracą oddech od niechcianej bliskości
A tak nie dawno padał ciepły deszcz, a tłuste krople lubieżnie rozmywały ślady lepkiej ich nagości i strzępki tych słów co nam dano...
Oto oni: dziś już nieistniejący, niebyli...
Zabrakło im tej wątłej nici tkanej słowem, by połatać te wspólne lata podarte już do cna...
Teraz to kwestia fleksji zaimków z presją by nie była to już nigdy liczba mnoga.... dlatego teraz spojrzyj raz jeszcze, od nowa -
oto on: sam, szuka wciąż lepszych perspektyw i Ziemi Obiecanej mu przez korporacyjnych Proroków
Oto ona: sama, gotowa by poszybować wkrótce na południe, uciec przed wschodnią surową zimą i postępującą degrengoladą Człowieka.
Oto oni: oboje, niczym przebrzmiały dźwięk, fałszywy ton, zawieszeni nieruchomo w tej niemej ciszy, typowo post-mortem, bezowocnie i jałowo, umieranie na raty bez kredytu zaufania, rozkład wzajemnych relacji tylko dzisiaj w promocji z pudełkiem wielokrotnej zdrady gratis!!
Agonia oplata wszystko swymi lodowatymi pędami, pną się ku niebu - wszechogarniająca apoteoza śmierci, grube, białe larwy żerujące na gnijących szczątkach...
I zero nadziei na zmartwychwstanie w wyblakłych oczach plastikowego Chrystusa z odpustowym kiczem gładzącego grzechy nasze amen