Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 4 lutego 2024

Bezsens bezsenności

Miesiąc bez Ciebie już przeminął,
snując splątanych myśli moc,
czyją to wszystko było winą?
Pytała nieprzespana noc.
.
Księżyc po niebie wolno płynął.
Zbudzony ze snu krakał ptak.
Licząc godzinę za godziną
nie mogłem zasnąć, no bo jak
.
Nie można ufać medycynie
przy reperacji ludzkich dusz,
takiej, co z nowych metod słynie,
doświadczalnie wdrażanych już.
.
Skrzypnęła o tym stara szafa
niedomkniętymi na noc drzwiami.
Stało się. Wyrok losu zapadł
ryzykownymi decyzjami.
.
Noce są długie. To już luty.
Uwiędły wieńce białych róż,
a na nich szarfy smętnej nuty
przedwczesna wiosna składa już.
.
Wyblakły przedświt zmienił niebo.
Do Złotych Godów został rok.
Powiew gałęzie przygiął drzewom,
a głowę - medytacji mrok.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

sam53

sam53, 3 lutego 2024

póki jesteś

nie wołaj mnie przez sen
obudzisz i pójdę za tobą jak w ogień

nie wołaj jak psa
już jestem na każde zawołanie
dla ciebie jestem gotów na wiosnę i na kolejną wiosnę
dla ciebie ukradnę wszystkie dni w tygodniu

a noce
noce od dawna są nasze

nie wołaj po imieniu
im mniej wiesz tym spokojniej śpisz


liczba komentarzy: 6 | punkty: 3 | szczegóły

drachma

drachma, 3 lutego 2024

Modlitwa nieobecna

ten kapelusz słomkowy i modre oczy dziecka
o odcieniu bławatków w ogrodzie przy jabłoni
na bujaku ocal

miękkość złotych kłosów i obroty sfer
niebieskich co są na miarę błękitnego prochowca
z muzeum rzeczy nieistniejących ocal

dryfujące mgławice i butelkę kleina
wstęgę möbiusa która jest z niobu i selenu
nieskończoność część kulistej kropli

wybaw i mnie pijaka który od poniedziałku
do piątku z przerwą na weekend
szuka nie tylko w tygodniu czegoś więcej niż
niekończącego się dna butelki

mój homunkulus urósł i uleciał wraz z wiatrem
nad wierzchowiną wydm gdy stanę na krawędzi
dachu wieżowca który jest za oknem i życie
będzie na włosku

bądź przy mnie mimo że bardziej słuszne jest
byś był przy umierających z głodu w etiopii
lub tych co modlą się w uświęconych miejscach
w pierwszych rzędach


liczba komentarzy: 1 | punkty: 0 | szczegóły

Adam Pietras (Barry Kant)

Adam Pietras (Barry Kant), 3 lutego 2024

Rysunki tuszem / Po południu / Nocne motyle

RYSUNKI TUSZEM

Wśród furkotu skrzydeł ptaków spłoszonych twym krokiem oszalejesz na chwilę
Uprzytomniwszy sobie nagle drzew jakby zbędną różnorodność

Wokół twojej miękkiej muzyki od zawsze krążyły jakby cienie motyli
Skrzydlate szepty które do dziś można odnaleźć na fotgrafiach
Jednak nareszcie zniszczyłaś swoje rysunki tuszem
I lampion barwy kości słoniowej
Potłukłaś porcelanę
I upuściłaś krew tnąc głęboko swoje szczupłe ciało

Poruszył cię widok martwych mew na czarnych wodach zatoki
Kiedy spacerowałaś nieopodal wybrzeża
I zdaje się, że od razu przydałaś tej wizji jakieś symboliczne znaczenie
Niezwykle ważkie
Jak wszystko, w twoim na poły dziecinnym, na poły teatralnym świecie



PO POŁUDNIU

Kilka skojarzeń rozwianych w nudzie
I wieczne pretensje
Krem granatowy spacer paroksyzm -
Ten podniecający pierwiastek na granicy rzeczywistości

Ciekawość zgasła
Nasza przyjaźń jest niewielką radością
Choć nie jestem pewien, czy to istotne -
Bo piszę tę notę "..."

Ponad bezsensem jakże dziecinnego pytania
Śmierć nieistotna przecież
Gdy światło tak smutne jeszcze smutnieje -
Po południu



NOCNE MOTYLE

Boski smutek granic
Paradoks i narkotyk -
Wachlarze morderstwa

Odłamek wieczności w mym oku
Rozświetli lampy dla istot skrzydlatych



***


Skoro oszalałaś już
Tym cudownym aktem
Umuzycznionej Ananke

Studiuj nad ideą dadaistów
I nad umieraniem dążącym
Do niespotykanej estetyki

(Aż chłód zapanuje w mieście jutra)

Zapragnij zrozumieć grającego na cytrze
Tę halucynację kwietniowego wiatru

***


Niewielkie myśli i odrobina nihilizmu.
Niepotrzebnie napinają sie moje mięśnie gdy przyglądam się kłosom trawy
Spacerując po łąkach.

Pozostał tylko dziwny odcień upływającej krwi
I nikt nie potrafi zidentyfikować szaleństwa;
Jednak nie da się żyć bez fascynacji.

By tylko niebo nie miało stać się dla nas tak bardzo banalne
I byśmy nie mogli mówić "to nie ważne, nie ważne jak wszystko!" -
I że w doskonałym świecie refleksja jest szlachetną rozrywką.

(ok. 2011)


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Adam Pietras (Barry Kant)

Adam Pietras (Barry Kant), 3 lutego 2024

Spokój jasnej listopadowej nocy

***


Spokój jasnej listopadowej nocy
Oraz jej oddech nieistotny i oczywisty
W barwach zestrojonych pod elektryczność

Tak spostrzega swój najnowocześniejszy ból
Zaintrygowana błyskiem na skraju widzenia
Która umrze rozbawiona swym lapidarnym cokolwiek

Natomiast jej pełna utajonej rezygnacji ironia
Ironia na zapomnienie pod spokojnym i chłodnym niebem
Wymierzona we wszystko i wszystkich

Jest być może coraz mniej aktualna -
Zdałoby się, że nic nie uprawomocnia naszych spostrzeżeń
Prócz skrajności temperatur, do jakich doprowadzają


***


Zakochał się w tobie ponury bóg
Tej chłodnej nocy o stonowanych barwach
Gdy rozpoznałaś własny niepokój w muzyce młodego stulecia
Poszukując treści w jej pozornie beznamiętnych dygresjach

To nasze uzależnienia od wszelkich znaczeń
Ubieranych najrozmaiciej w naszych najzabawniejszych narzeczach
Oraz intrygująca współczesność tego zmęczenia
Którym tak błogo bywa się otulić

Być może jakiś szalony młodzieniec ujrzy twoje bezwładne ramiona
Być może wzruszy go twoje niewinne ciało
A ty w jego płytkim śnie nareszcie uzyskasz swą konsystencję
Stając się jak delikatne drgnienie powietrza

(Ok. 2011)


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

sam53

sam53, 3 lutego 2024

opowieść o samym końcu

przyjemnie odnaleźć się w wierszu
otulić liryką jak mchem w lesie
wyciągnąć ramiona ku niebu
i zdejmować z obłoków uśmiechnięte metafory

pójść po śladach wilgotnych ust jak po swoje
zatrzymać się na chwilę w pocałunkach
odnaleźć pomiędzy deszcz słów
otoczyć je baletem rymów
a nieokiełznanym myślom dać święty spokój

zostaje jeszcze ugryźć się w język
z tobą na samym końcu

zanim wyskoczę z puentą jak Filip z konopi


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły

sam53

sam53, 3 lutego 2024

czegóż się nie robi dla uśmiechu

zawsze przed snem myślę o jutrzejszym poranku
wiem że nigdy nie wstanę razem ze słońcem
ale ciekawie byłoby gonić za nim już od szóstej rano
ach we dwoje pędzić gdy jeszcze dotyka horyzontu
frunąć gdy rozrzuca promienie w korony drzew
w obłoki
a później zdejmować z błękitnego nieba jego uśmiech

zawsze przed snem czuję drżenie warg
to takie dziwne uczucie gdy całujesz

Moje Szczęście


liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 2 lutego 2024

Kury na krużganku. Uwaga płytki wiersz

Dziobią nieprzerwanie,
a przynajmniej przy dobrym
oświetleniu.

W nocy śnią,
o ziarnach i tłustych robakach,
niekoniecznie o jajecznicy
lub rosołowym garnku.

Świnie, tradycyjnie, knują po kątach.
Jakieś mrzonki o rewolucji
lub, co najmniej, o absolutnym wegeterianiźmie.

Tymczasem krużganki kruszeją
nieustannie nawiedzane
przez czas w wytartym kapeluszu.

Okoliczne drzewa, całe pokryte siatką
wspomnień, umierają.
Wciąż przerabiane na trumny.

Przynajmniej robaki tłuste.
nawet jeśli brakuje ziarna.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 5 | szczegóły

drachma

drachma, 2 lutego 2024

NADWZROCZNOŚĆ

porosłem mchem i otuliną porostów.
jest krystaliczne, czyste powietrze
pośród grabów, buków i dębów.
drzewa to pieśń nad pieśniami;
opodal osiedlił się orlik krzykliwy.

salieri zazdrościł mozartowi muzyki,
ja zazdroszczę lesistym wzgórzom:
z górnokredowych ławic - margli i opok
pięknych; dolin, wysłanych
grubą warstwą piasków
polodowcowych.

napoczęły mnie lisy zeszłej zimy
na krawędzi wiatrołomu, gdzie
każda gałązka na wietrze
to linijka z wiersza, który opowiada,
że rosną mi jeszcze paznokcie i włosy.

oczy przeczuwają wzdłuż oczodołów
pokłady lessu w posłaniu
i patrzą poprzez konary drzew
na niebo, co jest przejrzyste hen,
oczekując druhen.

dzikie gęsi, lecąc w kluczu, gęgają;
tęskno za wiosną. niebawem
przedwiośnia roztopy.


liczba komentarzy: 5 | punkty: 4 | szczegóły

Adam Pietras (Barry Kant)

Adam Pietras (Barry Kant), 2 lutego 2024

Of lucidity and stillness (eng)

Nice nihilism*

(Inevitable credits)

tags: "simple"; "glance"; "bones"; "black"; "care"; "nothing"; "air"; "tapes"; "embell"; "joy"; "sound";

"..."

“”there is nothing to express, nothing with which to express, no power to express, no desire to express, together with an obligation to express.”
- Samuel Beckett


Jan Jelinek, Giorgio Moriandi


---Renaissance

A grain of comism in the endevaour, I mean
Motionlessness.
I'd call world mere as a reference to ones fatigue,
It happens that way.

So I'd love to greet some blanket joy beyond,
A hideout of hi tech rodents where we'd grasp ourselves,
With something cheery to say about subjectivity.

As phenomenons flourishing in nothingness,
That would be great.

--- A mild tendency

Precision and predictability
Are hollowed in physical world
There are many marks
Meant to depict.

---

Smell the trees out there.
Black. Green. Blue. White.
Bulbs are still warm.

It is truly simple. Help yourself with
Confection. There is nothing,
Nothing to speak of.

A little powder. Custom thoughts.
Agreements and ways to quit.
Our place is unaccessable.

---Custom

Speak. Speak at prime.
And so, take a struggle to speak first.
Speak before the relate and speak after.
Speak about the valve that sinks
And about the every drop you hear.

Tell as you focus.
On the grey street or wherever you are
And nevermind what you see
So perhaps a bird on the lattern will let you remind better
Sleeples nights while listening to the broken valve.

---Immense

A line in the air
Above some simple picture
Of grey.

It is living
Between the warmth of plains
And ridicule pink noises.

There is a bed in the evening
Bread
And nothingness.

---A mild tendency

Boiling roof
Water in a cup
Careful are nervous

Common ashes
Habituated windows
Bare acts.

---Transparent

It's a quiet music of bones
Clear as the glance of dancing girl*
And sound of the city by day.

---A room

It seems hard and black
Time hanging on the poles
With all it's beauty.

---Family man

A time compressed and its bone white beauty
Hanging on the line with those beloved
As the concience black and simply futile
That reminds a glance so soft.

---II

A stain of plasticine
Matt light cutting angles
Time compressed
Red cord halt by the sticks
The perfect overlook
It's salient.

I mean the weather as you speak
Little black birds on the roof
Plains sunken.

A breath is shaped by utmost.

---III

Nails by which breath is curved.

---IV

Mind shaped as a nail.

---VII

A shade
Cloud so calm in a while
The widest of days

Look
It is a blossom
I mean that time
Something salient is broken.

It is the other
Or the touch of air
It is the light with a bit of stagnace.

---

Nothing,
Say nothing.

Tapes that still are being notched by
Intents

The middle parts
Are the most subverted.

---

Movement as a reminder
In a while enclosed perfectly
Just at it beggins to be vain.

---

My eyes are gloomy but they don't sleep
They turn to a different places at a time
When I persue I look at my feet
And hide.

(Ok. 2017)


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły


  10 - 30 - 100  





Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1