Misiek, 18 lutego 2025
Żalił się Cyryl kumie w Korzennie:
- obiecał lubej rozkosz solennie,
lecz kiepskie miał w tym wyniki,
wziął się więc za limeryki.
Pisał je nawet... sześć razy dziennie.
Raz baba koło Tyńca Małego,
rzuciła w gniewie swego starego.
Drzwi chaty dziś otwiera,
ale dla… Lucyfera.
Lepiej mieć diabła… zamiast żadnego.
Misiek, 18 lutego 2025
Zadziwiona była amatorka poezji w rozmowie
z poetą, że tyle pisze wierszy- już całe tysiące
skąd tyle pomysłów ma w swojej siwej głowie
ona raptem ma kilkadziesiąt a bywa, że miesiące
siedzi i myśli lecz często chyba ma jakąś mgiełkę
która pisać tak niemal codziennie jej nie pozwala
-bo ja się z jakością nie ilością panie poeto liczę
-Cóż ma pani pewną rację ale ja weny więcej życzę
gdyż w większym morzu łatwiej jest znaleźć perełkę
niż tam gdzie jedynie czasem przypłynie jakaś fala
wolnyduch, 17 lutego 2025
Z dedykacją dla tych, którzy lubią połączenie tautogramu z sonetem
**************************************************
Sen serdeczny spłoszył strachów smętną smugę,
sponiewierał smutki, słał słóweczka słodkie.
Snując sonatowym, selenowym splotem,
spokój sercu sączył, strojąc srebrną strunę.
Spójrz, skarlałe słońce spoczywa strudzone,
spogląda staruszek, struny skrzypiec smyra.
Satyny sukienka siecią skarbów syta -
spowiła sklepienie surowe, spiżowe.
Słyszysz? Sczezły słowa, snem spętane sady,
stubarwnym, sierpniowym - seledynem skrzącym,
stokrotką, sosenką, soczystości spadem.
Sadzawką, smagliczką, smyczkiem stworzeń skocznych,
smukłością sitowia, saren skrytych stadem.
Stań się skrawkiem spektrum spełnień serc strzegącym!
wolnyduch, 17 lutego 2025
Wiersz był pisany pod kątem użycia w nim jak największej ilości oksymoronów, to takie ćwiczenie z ich użyciem.
Przypomnę, iż oksymorony to pojęcia pozornie się wzajemnie wykluczające np. suchy lód. młody stary itp...
*********************************************************
W czułych szeptach spotkań olbrzym świata skarlał,
ogień lód rozpalił w dwojgu serc dojrzałych,
mimo że samotni, jeszcze chwilę temu,
kiedy los serwował słodko-gorzkie przejścia.
Biedni tak niedawno, bogactwem się dzielą,
swoim towarzystwem, pośród głupich mędrców,
których ciemna jasność, blichtrem chce oświecić.
Nie wiedzą co tracą, patrząc w złoty cielec.
Są jak żywe trupy, z rutyną przy boku
i w wyścigu szczurów, w lodowej gorączce.
Bez uczuć, do celu, mkną jak automaty,
pragną być na szczycie, mieć pozycję, kasę.
Ale bratnim duszom obce są wyścigi,
nie chcą w czarnej bieli konać, gnić za życia.
Być gdzie ogień krzepnie, pośród kanibali,
gdzie pachnie cuchnący światek wielkich małych.
Wolą: ciepło dłoni, dom, dary natury,
od ludzkich robotów, tam, gdzie łzy są suche.
Gdzie człowiek trybikiem, z mocą truchlejącą,
z ciemniejącym blaskiem, tak jak zimne ognie.
Oni na uboczu miłością się pojąc,
śpieszą się powoli, słońce w cieniu dojąc.
Pragną, aby serca ich nie zardzewiały,
moc uczuć nie zbladła, świeżość zachowała.
By ich młoda starość, mimo futerałów
zszarzałych, przetartych, w zimie kwitła latem.
sam53, 17 lutego 2025
słyszę ją kiedy rośnie pośród przebiśniegów
albo tryska zielenią wypachniona majem
każdym rankiem z dzień dobry z pocałunkiem w biegu
kawy też nie dopija - zawsze pierwsza wstaje
swoim ciepłem przywraca senną woń w poduszkach
mierzy cienie pomiędzy kuchnią a pokojem
zatrzymuje dwa słowa na gorących ustach
zapisując melodię kluczem wiolinowym
między sercem a sercem niezwyczajną magią
która pędzi w szaleństwo wciąż spragnione ciała
kołysane spełnieniem gdy gwiazdy nie gasną
kiedy czas skleja dusze a miłości mało
ps. tekst poprawiony
Toya, 17 lutego 2025
bo wie pani
jeszcze wczoraj wisiał tam pies
na sznurku od balonika
wisiał i pękł
balonik nie pies
ten pies to nawet nie szczekał
tylko wył po nocach
przebili i psa
pod wieczór jakoś
między obrządkiem a kolacją
to i widły były pod ręką
zaraz z rana w tym miejscu
zawisł właściciel
balonika sznurka i miski czegoś
co nie warte było szczekania
wisiał spokojnie jak nie on
tak to już dawno by wszystkich okładał
podobno przyśnił mu się Azor
cały we krwi
z trzema dziurami w boku
w pysku trzymał sznurek
balonik pęczniał obok
ajw, 17 lutego 2025
droga niczym narkotyk
prowadzi na manowce
myśli przemykają z cienia w cień
jak koty z rozziewanych miasteczek
o zmierzchu ich ciemne sylwetki
będą częścią nocy
nade mną domy z kamienia
rozpaczliwie uczepione wzgórza
wyludniona wioska
z dachami w kolorze popiołu
jeszcze kilka kroków
i spotkam wiatr
z zaciśniętym sercem
wypuszczę z dłoni latawca
_____________________
Misiek, 17 lutego 2025
Wpierw walczą o nasze głosy
nazywają to nawet pracą
potem poplączą nam losy
naszą krzywdą się wzbogacą
zadzierając w górę nosy
a ja nigdy nie wiem za co
podrożały znowu kabanosy
Belamonte/Senograsta, 17 lutego 2025
dywan życia, albo pierwsze bajki mamy
o lisku Niewitku i myszce Franciszce
Potem wiem, że wsiadło to towarzystwo
do latającej szafy
Co robił lisek Niewitek?
był niewidzialny, wymykał się dorosłym
psocił i straszył
i pewnie uwalniał zwierzęta
Widzicie ze mną tą unoszącą się szafę
w przestworzach - był chyba taki teleranek
A myszka Franciszka to była mama
Czy liska? Raczej tak Dla liska to była przyjaciółka
Wyprawa liska z latającą szafą to było poszukiwanie
przygód, przyjaciół, kiężniczki chyba jeszcze nie
Bajka o myszcze Franciszce dotyczyła problemów
myszki, żeby kupić kartofelki i śmietankę dla synka
Ileż przygód, utrudnień, ludzkiej złośliwości, zgub,
kradieży, powrotów, pośpiechu
Zanim te kartofelki ze śmietanką zjawiały się na stole
I można je było zjeść właściwie samemu już opowiadając
bajki o Barbapapie
Czy to towarzystwo z szafy tańczyło ze mną na łapie
dinozaura?
Wielki comeback Black Sabbath
Cała muzyka z gardeł i taniec na łapie dinozaura
Początki
Misiek, 17 lutego 2025
codziennie liczą lecz nie własne czyny
im sumienie niczego nie wyrzuca
smog nienawiści drażni znów płuca
lecz oni są przecież bez odrobiny winy
czemu tak mało wokoło dobrych aniołów
głos wiary dochodzi jak z zaświatów
przybywa wciąż wszędzie tylu Piłatów
brak coraz bardziej prawdziwych apostołów
dobry pasterz cierpliwy nadal zaprasza
lecz na niego nikt z nich nie czeka
gdy przyjdzie jako więzień i kaleka
odeślą go jak wtedy choćby do Kajfasza
źdźbło trawy dobrze widzą u swych braci
u siebie belki oczy ich nie dojrzały
ślepi na ten dar wiecznej chwały
kochają zabawę w zło niespełnieni kaci
do ściśniętego gardła skaczą jak wesz
na grzebieniu co dobro pogrzebie
nie pamiętają o miłości w chlebie
serca mają przecież takie czyste
Czy Ty też...
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.