Marek Gajowniczek, 26 marca 2024
Czekując na śmierć nieuchronną
na margines życia wykluczony
nie zadrażniaj postawą obronną
żadnej kasty, elity i strony!
.
Dobre rady pierwszego kontaktu
muszą twą niecierpliwość tonować
byś unikał złośliwych nietaktów
i potrafił dystans zachować.
.
Sam nie jsteś w krytycznym stanie,
bo w podobnym są dzisiaj równiejsi!
Na nic gorycz i narzekanie -
zrozumieli to więksi i mniejsi.
.
Na zapisy w odległych terminach
musisz zawsze z uśmiechem się godzić.
Wyjaśnienia o ważnych przyczynach
nie powinny cię całkiem obchodzić.
.
"Od Annasza do Kajfasza"
złym tu będzie porównaniem,
bo to dzisiaj "świętość" nasza
i nie powołuj się na nie!
.
Podobieństwa przypadkowe
mogą być już ciężkim grzechem!
Polemikę skończ na słowie
z pokornym, zgodnym uśmiechem.
.
To ci także nie pomoże,
Decyduje Wola Nieba!
Przetrwać możesz "gorzej - drożej"
Zawsze z Nią się zgadzać trzeba!
.
Stres, depresję, załamanie
ironią losu szatańską -
Nadzieją na Zmartwychwstanie
czyni ludzką Mękę Pańską...
.
Światłem... Bramą... Jasną Drogą,
Stacjami, z winem i chlebem
z których zechcą, a nie mogą
" wybrańcy" sprowadzić ciebie.
.
Wzniesione opuszczą ręce,
wciąż związane procedurą.
Los, nie mogąc już nic więcej
powierzą Anielskim Chórom.
.
Adam Pietras (Barry Kant), 26 marca 2024
Idy marcowe
Jakże melancholijny i piękny dzień.
Każdy dźwięk jest harmoniczną.
Szkoda, że tak łatwo zapomnieć raj.
Arsis, 26 marca 2024
(Z cyklu: Określenia)
Ja też widzę. Widzę to. Tak, widzę. Spójrz tam, gdzie i ja spoglądam. A spoglądam w przesyt
nieba, w którym szumi rzeka bezkresnego czasu.
… i ten powolny przepływ obłoków niosących w sobie jakąś tajemnicę…
Widzę to!
A czy ty… Powiedz. Czy ty…
Kocham cię w tej tęsknocie przestrzeni i blasku.
W słońcu. W szeleście
nadbrzeżnych łodyg i traw…
Widzę tę całą jaskrawość,
którą i ty dostrzegasz.
I słyszysz całą tę muzykę ziemi.
I czujesz ją w muśnięciach spływających po twojej twarzy.
Skąd? Od kogo ten
powiew tęsknoty?
To westchnienie
jak ocean wielkie?
Rozmijamy się we śnie niczym mary pełne sennego znoju, co wrastają w ciszę
wieczornego wiatru.
Omiatasz mnie
włosami
i wzrokiem.
I w takim zbliżeniu
na grubość kartki papieru, źdźbła trawy…
W migocie liści. W światłocieniach.
W kontrastowym pejzażu chiaroscuro.
Powiedz mi.
I mów wciąż.
I jeszcze…
Wiesz? Płonę…
Tak oto toczą się w blasku spienione fale.
W plusku srebrzystych ryb opadających płetwą.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-26)
***
*) Określenie z jęz. francuskiego oznaczające ogromny ból w sercu, z powodu pragnienia kogoś, z kim nigdy się nie będzie
***
https://www.youtube.com/watch?v=eXYcDf62WdQ
Marek Gajowniczek, 25 marca 2024
Pierwszy miesiąc bez Ciebie był straszny.
Drugi miesiąc bez Ciebie był zły.
W trzecim - Wielkim - trudno być rubasznym.
Nie używam już słowa "My"
.
Nawet "ja" już niewiele znaczy.
Wszystkie Drogi są teraz Krzyżowe.
Czy nam Pan Bóg trud życia wybaczy,
po niepewnym pierwszym kroku w nowe?
.
A w te nowe iść muszę samotnie
pochyłością ciemnego kanionu.
Człowiek czasu przeszłego nie cofnie.
Już nie powiem do Ciebie - Pomóż!
.
Żadna Sztuczna inteligencja
nie pozwoli sie trzymać za ręce,
a rządząca narodem kadencja
mnoży tylko przeszkody, nic więcej.
.
Najważniejsze jest Zmartwychwstanie!
Los żyjących - nieprzesądzony.
Stąd te prośby o zmiłowanie
pustelników w kraju utraconym.
Marek Gajowniczek, 25 marca 2024
Urodziny...
Lecz mój wiek mnie nie zachwyca.
Chora starość ma wiele problemów.
Znów jest wieczór i pełnia księźyca -
Taka sama, jak trzy miesiące temu.
Trudne w myślach przeszłości wspomnienie,
Gdy rocznica siódemki powtarza.
Smukłe świeczki kładą cię cieniem
Na uśmiechach, życzeniach i twarzach.
Patrzą w oczy głęboko, uważnie
I Jubilat i forografia,
Myśląc, co jest dziś bardziej ważne,
gdy się w Święta nieszczęście przytrafia?
Nie znosimy osamotnienia,
gdy pozornie nie jesteś sam!
Są serduszka pozdrowień, życzenia...
Moi mili! D z i ę k u j ę W a m !
Misiek, 25 marca 2024
Palmy wzniesione na zwycięstwa znak
zwyciężył choć umarł nasz Król i Pan
dziś zapyta ponownie każdego z nas
Czy ty mnie miłujesz?
czy odpowiesz mu: Tak
Po raz kolejny Bóg realizuje swój plan
nadchodzi właśnie ten najważniejszy czas
żeby się połączyły serca dobre i czyste
Pragnę w głębi duszy wyjść ze zła otchłani
i usłyszeć ale i zrozumieć Twój głos Chryste
Eloí, Eloí, lemá sabachtháni?
sam53, 24 marca 2024
lubię wyprostowane drzewa w parku
może dlatego że sam jestem pochylony
lubię zieleń liści na gałęziach wierzby
twoje dłonie pachnące wiosną
lubię wieczorem odnaleźć ciebie w ramionach
spróbować się z grzechem na języki
sprawdzić gorączkę twoich kwitnących ust
rozwiośnić się w tobie na amen
po szept którym tak cudnie dzielimy nasze ja
wybierz nutkę https://youtu.be/EQebr-Lsgy4?si=sAtK97EaJqTDkL-C
na szczęście
lubię zieleń
zagrajmy w zielone
Trepifajksel, 24 marca 2024
Rozrzucony jestem, po wszystkich kątach
mnie pełno. W wędrówkach
z Sodomy do Gomory ludzie ludzi kłują
po oczach, gdy kończy się wódka
przychodzi sen. We śnie
spadam. Po przebudzeniu
też nie ma dna.
sam53, 24 marca 2024
Myśli są wolne.
Życie duchowe
może być szalone,
zuchwałe, nawet bezczelne.
A. Zagajewski
kiedyś wszędzie szukałem Boga
wydawało mi się że powinien być i tu i tu i tam
miałem świadomość że idzie przede mną zostawiając ślady
patrzyłem na dopiero co stworzone obrazy
na nieskończone jeszcze owoce jego pracy
dzieła Natury i Fikcji
czasem mieszał mi się świat realny ze światem snu
okruchy rzeczywistości dotknięte wyobraźnią obracały się
w niezwykłych przestrzeniach w nienamalowane nigdy obrazy
światła grały w nieznanych nam zakresach fal
na obrzeżach poznania zawiązywały się supły barw i myśli
kolory wyginając przestrzeń gubiły ciepło
gdybym był Stwórcą
też bym przechodził przez czarne dziury na drugą stronę
i nie wracał
Arsis, 24 marca 2024
Zgliszcza. Ruiny. Zbutwiałe drewno połamanych stropów. W kurzu i pyle unicestwienia.
Wiatr szeleści liśćmi. Zamiata. Kołysze. Wiatr za oknami. W mojej głowie. We mnie
i wszędzie…
Coś tutaj, gdzieś, coś… Coś tutaj i tam. Albo nigdzie.
W powietrzu. W szumie.
W piskliwym szumie.
W skowycie. W astmatycznym oddechu nocy…
Ptaki. Słońce…
Nie. Tylko omszone kamienie i spróchniały konar zwalonej wierzby…
Coś się przemieszcza w swoim powolnym prologu pędu,
jakby zatopione w jakimś zaczynie nie wiadomo czego…
Wychodzą mi naprzeciw,
przerażając rozmiarami.
Idą w wietrze niezmordowani, niezmordowane.
Stąpają po swoich dawnych śladach poprzez śmiertelną ciszę.
Umarłem na powrót.
Umieram nadal
zmęczony zmartwieniem.
I wzdycham do cienia. Do nocy,
której wilgoć pokrywa rdzawą powłoką tory wśród ostów wysokich, lepkich i zgniłych.
Nadbiegają znikąd i giną w sinej otchłani mroku…
Gdzieś, coś…
Daleki odgłos pędzącego składu. Cichnący powoli w okrutnej przeszłości.
Czarna ziemia.
Miękka breja.
Błoto…
To tutaj…
Tak, pamiętam…
Samotne
drzwi
do umarłego…
Zgon opuszczonych domów a wokół truchła ciężkie jak przypomnienie.
To już jest obłęd tęsknoty o tym dawno minionym życiu.
Pośród wonnych maciejek ciągle te same twarze.
Choć z każdym muśnięciem w odrobinę innej korekturze zdarzeń.
Zacierane przez atrofię pamięci w projekcjach sennych imaginacji.
Zaciskam
powieki.
Otwieram.
Wokół jakieś galaktyki. Spiralne eseje.
Miliardy mrugających nie wiadomo do kogo neonów
nad pustymi witrynami sklepów.
A więc, znowu miasto.
Przesyt światła w tej nocnej scenerii.
Zakurzone szyby nieistniejących wystaw,
które oglądała kiedyś moja nieżyjąca już matka.
Tutaj szła, wracając z pracy do domu. I wraca nadal, mimo strasznej odległości.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-23)
***
https://www.youtube.com/watch?v=8uKFlUuDgwE
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.