23 października 2022
Wyspa
istniej owa  wyspa 
zmyślna w mojej głowie 
do której nikogo 
nie wpuszczam  
prócz ciebie 
schlebia mnie to 
iż jesteś 
trwając razem
odcięci od świata
w odległym horyzoncie 
nikogo nie widać 
statki nie przypłyną 
tylko ty i ja 
dzień piękny 
noc jeszcze piękniejsza
nie trzeba szukać 
pokarzą nasze ścieżki 
tędy pójdziemy 
niema innej drogi 
choćbym umysł 
otworzył 
nie ulecą 
moje marzenie
jawą znaleźć taką 
wszędzie tłok 
na tejże ziemi 
toteż uciekam 
gdzie zmyśle myśli
jesteśmy mirażami 
ja i ty
ale chociaż to 
mam dla siebie 
stokroć 
ciebie kochając 
   x   x   x 
daj szansę szczęściu 
zaiste trafne  
otworzy furtkę 
do lepszego świata 
poważać będą 
którzy  opluwali 
łaszące koty 
pękną z zazdrości 
szmal podziela 
przestawia progi 
zaś mądrość 
niema nic do tego 
można się stoczyć 
jakże proste 
ale odwrócić 
ciężko będzie 
zbłądzenie 
rzecz ludzka 
z sałatą 
lub bez 
jesteś człowiekiem 
w oczach Boga 
tylko przypnij 
iż ludzki 
wtedy zapamiętają 
i nie zapomną 
   x    x    x 
cały świat za mało 
połknąć jeszcze kosmos 
właśnie do tego 
człowiek dąży 
zostawić 
nie zostawi 
łajka na księżycu 
chociaż pies 
tego nie chciał 
jeszcze dalej 
gdzie czarna dziura 
wsysa wszystko 
które w pobliżu 
tam nie dolecą 
po to by sprawdzić 
co jest 
kiedy w dziurę 
wpadną 
  x    x   x 
życie zaskakuje 
żadna darowizna 
krzyż na drogę 
jest twoim powołaniem 
zbieżność 
kiedy ścieżki zwarte 
tędy nie pójdziesz 
gdyż nie wiesz 
dokąd 
padniesz wówczas 
z krzyżem 
który przyciśnie 
mocą Samsona 
jego podniesiesz 
Boże daj wiarę 
krzycząc do Boga 
jeśli nie wierzyłeś 
wtedy uwierzysz 
  x   x    x
podążam za słońcem 
które ku zachodowi 
jeszcze u schyłku 
przygląda się mnie 
stary dzień odchodzi 
nowy nastanie 
świt piękny 
rosa opadnie 
dzisiejsze kwiaty 
jutro zakwitną 
lustra pękną 
przyglądając się 
w nie 
kalendarz schudnie 
do ostatniej kartki 
nic stałego 
po prostu życie 
     x    x    x
znaleźć prawdę 
głupcze szukaj 
nie nasycisz 
serca swojego 
prawda skrywa się 
za maskami 
a człowiek 
nie księga 
stamtąd 
kłamstwem 
znów powieje 
z jaskini dmuchnie 
jednooki 
rodząc wiatry 
sen spokojny 
drwiąc powyżej 
z Bogów
cierpliwie  
też usnęli 
przespali 
wieki całe 
o świecie 
zapomnieli 
prawda fałsz 
stąd 
na stałe 
   x      x    x
 żeby nogi poniosły 
powinienem coś 
 wymyśleć 
zatem 
zamydlę oczy
wtedy dam radę 
nie opierając się 
na samej prawdzie 
taki świat 
więcej kłamać 
pierzchły 
w cztery strony globu 
kłamstwa 
splecione  z prawdą 
nie przepaść 
znam ten przepis 
dobra zupa 
w talerzu 
     x      x     x   
zależność 
być na swoim 
nie prosząc nikogo 
o łaskę 
niestety 
jeden drugiemu 
zależny 
nie uwolnisz się 
od tego 
stadny świat 
w tłumie jesteś 
cukierki 
ktoś pobiera 
kwaśna mina 
mówi wszystko 
mimika twarzy 
ciebie zdradza 
   x    x   x 
zrywne serce 
gołąb biały
z gołębnika 
wyleciał 
w nieboskłonie 
srebrzyste oczy 
jego wolność 
być wysoko 
tak to widzę 
które milsze 
aż do nieba 
dosięgam 
jedno serce 
nie spaprać duszy 
niech białe 
pozostanie białym
 x   x   x 
czemuż moje oczy 
tak patrzą 
i patrzą 
cóż masz takiego 
że mnie pociągasz
przykuty 
zmysły tracę 
że oszaleć można 
czyżby szaleństwem
miłość 
nie mając dość 
wracam do ciebie 
do twoich oczów 
w które 
co dzień patrzę 
uświadamiając
iż nie jest szaleństwem  
przywilejem 
 kocham 
  x    x  x
 i przyszła noc 
która zmorzyła 
do świtu kochankiem 
sny zapominam 
jakby mnie nie było 
wyrwany z życia 
część 
bez zgody przepadła 
świtów tyle 
również nocy 
księżyc 
i słońce 
bratem i siostrą 
światło 
ciemność 
cykl 
muszę żyć 
skończenie 
oby nie jutro 
pierzchły w cztery 
strony globu 
usłyszano
 Poezja
Poezja Proza
Proza Fotografia
Fotografia Grafika
Grafika Wideo wiersz
Wideo wiersz Pocztówka
Pocztówka Dziennik
Dziennik Książki
Książki Handmade
Handmade