4 grudnia 2023
Gdy świecił księżyc - Rozdział piąty.
Rozdział piąty – Chłodna aura.
Dwudziesty siódmy listopada, poniedziałek.
Uwielbiam zimę. Wiem, brzmi to kuriozalnie z ust niepełnosprawnej dziewczyny, której ta pora roku sporo utrudnia, ale tak jest. Kocham szare osiedla zasypane białym puchem. Szczególnie po zmroku. Wydają się wtedy o wiele bardziej tajemnicze, biedne, melancholijne. Czemu ciągnie mnie do takich klimatów? Zakładam, że jest to skutek uboczny namiętnego słuchania rosyjskiego postpunku. Wiem, że to niepoprawne politycznie, ale ruscy robią naprawdę dobrą muzykę.
Przemyślenia podobne do tych wyżej snułam podczas dzisiejszego chodzenia na bieżni. Dostałam ją od Stefka. Brat w sierpniu dostał jakieś dofinansowanie na sprzęt do gabinetu, a że stara bieżnia nie była jeszcze najgorsza, to dał ją mi. Zbiegło się to z moimi urodzinami, więc dostałam ją na piętnastą rocznicę narodzin. Nie stać nas na rehabilitację więcej niż dwa razy w tygodniu, nawet przy zniżkach które mamy. Rodzice unieśli się honorem i nie założyli mi subkonta w żadnej z dostępnych fundacji. Bieżnia jest więc świetnym uzupełnieniem rehabilitacji. Korzystam z niej regularnie, gdy jest już za zimno na spacery w pobliskim parku. Tak jak teraz. Dziś w trakcie treningu byłam asekurowała przez panią Basię. Chodziłam na najwolniejszej możliwie prędkości i w milczeniu patrzyłam na licznik.
W pewnej chwili usłyszałyśmy odgłos otwieranych drzwi. To tata wrócił z uczelni. Baśka przy nim zmienia się w skowroneczka srającego tęczą. Gdy tylko wszedł do pokoju, asystentka wręcz nie dała mu dojść do słowa.
- Panie Tadeuszu, musi być pan zmęczony po całym dniu pracy, nieprawdaż? Nie musi się pan niczym martwić, pilnuję Alinki jak własnej córki. Zawsze chciałam mieć córeczkę, a Bóg dał mi samych synków. – Kobieta zaśmiała się nienaturalnie głośno, a mnie zaczął trafiać szlag! Jakim cudem tata nie zauważa, że ta larwa go podrywa?! Jedyne wytłumaczenie jest takie, że ojciec tak bardzo przejął się odejściem mamy, że rzeczywistość ledwo do niego dociera.
- Wie pan, że musimy wypełnić papiery na następny rok?
- Tak, tak. Tylko kawę wypiję. - Tata najwyraźniej nie palił się do wypełniania dokumentów, bo popędził w kierunku kuchni.
Asystentka najwidoczniej była pewna, że będą uzupełniać dokumenty tylko we dwoje. Najlepiej w zaciszu kuchni bądź salonu. Tata miał jednak inne plany.
- Alina kiedyś będzie musiała wypełniać takie rzeczy sama, niech się uczy. Poza tym będziemy w nich określać zakres pani obowiązków. Alina ma prawo je znać.
Baśce mina zrzedła, ale się zgodziła. Kartek było sporo, lecz wypełnianie dokumentów szło im w miarę sprawnie. Dowiedziałam się, że od stycznia dostanę o połowę mniej godzin niż mam obecnie. Podobno zgłosili się nowi chętni do projektu. Na te słowa to tacie zrzedła mina. Będzie musiał wozić mnie na rehabilitację oraz wymyślić co będzie ze mną po moim powrocie ze szkoły, ale przed jego powrotem z pracy. Wiele razy mówiłam mu, że przez te dwie godziny mogę być sama w domu i nic mi się nie stanie, ale jest nieugięty i oświadczył, że nigdy mi na to nie pozwoli.
Skończyła się dzisiejsza wizyta Baśki. Dorośli zgodnie z tradycją wyszli zapalić. W normalnych blokach wychodzi się na balkon z salonu. Jednak nie u nas. U nas na balkon wychodzi się z mojego pokoju. Siedząc na łóżku, miałam idealny widok na balkon. Na dorosłych padało światło okolicznej latarni. Wyraźnie widziałam, jak moja asystentka zbliża się do ojca, a ten odsuwa się od niej coraz dalej.
**
Było około dwudziestej. Leżąc w łóżku, czytałam książkę „Drzazga” Ewy Nowak. Nie wiem czemu, ale jakoś wstyd mi, że czytam polskie, mało znane młodzieżówki. Nie umiem zmusić się do popularnych książek z tego gatunku. Za dużo tam toksycznych wzorców i erotycznych scen. W szkole stawiam na „dorosłe” książki, zazwyczaj o życiu kobiet w czasie drugiej wojny światowej. Jestem sobą srogo zawiedziona. Miałam być outsiderką, a wychodzi ze mnie konformistka! I to wszystko tylko dlatego, żeby jakaś dwójka drecholi nie zwróciła na mnie uwagi.
Z tych rozmyślań wyrwała mnie wiadomość na Messengerze. Od Stefka!
„Chciałabyś wyjść ze mną jutro do Maka? Stawiam drwala ;)”
„No pewnie! Drwal to życie! Wychodzimy od razu po naszych zajęciach?”
„No co ty, mam dzieciaki w gabinecie do dziewiętnastej. Będę po ciebie około dwudziestej. Poznasz kogoś ważnego ;) Pamiętaj, żeby zapytać tatę o zgodę!”
Kogoś ważnego? Czyżby mój brat w końcu się zakochał? Jego pierwszy i ostatni związek miał miejsce na studiach. Angelika rzuciła nie tylko studia fizjoterapii, lecz i Stefka. Odchorowywał to latami. Byłoby super, gdyby kogoś sobie znalazł!
Po zakończonej wymianie wiadomości rzuciłam się w żar internetowej dyskusji mającej miejsce na fejsowej grupce o azjatyckich serialach. Bój toczył się o to, czy koreańskie seriale są lepsze od tych japońskich.
Dwudziesty ósmy listopada, wtorek.
Tata oczywiście się zgodził. Siedziałam w moim pokoju, czekając na Stefka. Przeglądałam się w małym lusterku, podziwiając moją drugą ulubioną fryzurę. W końcu tata związał mi włosy w dwa kucyki! Wiem, że większość dziewczyn w moim wieku lubi pozować na starsze niż są, ale nie ja. Zawsze czułam się na mniej lat niż mam. Jeśli miałam już jakieś koleżanki, zazwyczaj były młodsze ode mnie. Swoją drogą, byłam okropnym dzieckiem, kiedyś o tym napiszę. Być może tak samo, jak ruski postpunk wpłynął na to, że zachwycam się szarymi blokowiskami, tak samo Japonia wpłynęła na mój styl ubierania?
Brat był po mnie punktualnie. Kiedy już poprawił mi słuchawki wyciszające, poprosiłam go, żebyśmy przez chwilę postali na podwórzu.
Chłonęłam aurę każdą możliwą komórką ciała. Zimowy krajobraz oświetlało głównie światło księżyca wspomagane osiedlowymi latarniami. Wiatr szumiał, a śnieg padał. Poczułam, że jestem w pięknej, melancholijnej krainie. Niestety rzeczywistość szybko sprowadziła mnie na ziemię. Moje kule wręcz tonęły w białych zaspach. Brat niemalże zaniósł mnie do auta.
Byłam szczerze zawiedziona. Myślałam, że w samochodzie będzie czekać na mnie przyszła bratowa.
- Mówiłeś, że poznam kogoś ważnego...
- Poznasz. Czeka na nas w Maku.
**
Rzeczywiście na miejscu czekała młoda dziewczyna. Drobna szatynka sprawiła wrażenie bardzo płochliwej. Z miejsca poczułam do niej sympatię.
- Alinko, to jest Dorota Kożuchowska. Doroto, to jest Alina Sawicka, moja młodsza siostra i jednocześnie pacjentka. - Stefek przedstawił nas sobie, a my uścisnęłyśmy dłonie. Kożuchowska? Czyżby była spokrewniona z Olgą? Całkiem możliwe. Z drugiej strony to nazwisko jest całkiem popularne, więc mogłam się mylić. Postanowiłam nie poruszać dziś tego tematu. Czułam, że będzie jeszcze ku temu okazja w przyszłości. Nie myliłam się.
- Dorota od następnego poniedziałku będzie pracować u mnie w gabinecie. Mam tylu pacjentów, że już nie wyrabiam. Z tobą też będzie mieć zajęcia. Tak dokładniej to przejmie te nasze czwartkowe. Wiem, że nie lubisz nagłych zmian, więc wolałem przedstawić was sobie w neutralnym miejscu.
Czyli jednak nie dziewczyna, tylko nowa pracownica. No cóż, jeszcze nie wszystko stracone, może z czasem coś się między nimi rozwinie.
Drwal smakował wybornie jak zawsze. Starałam się nie myśleć o mojej nadwadze. Po jakimś czasie rozluźniłam się na tyle, by opowiedzieć Stefkowi i Dorocie o umizgach Baśki do ojca.
- No cóż... - Brat nie lubi wypowiadać się negatywnie o innych, nawet gdy ci ludzie sobie na to zasłużyli.
- Jest debilką! - Dokończyłam za niego. - Mama tylko zaginęła, a ona zachowuje się, tak jakby tata był wdowcem do wzięcia!
- Tak, ta cała Baśka nie bierze pod uwagę, że Eliza może kiedyś wrócić.
- Przepraszam, że się wtrącam. - Dorota zwróciła się do Stefka. - Dlaczego mówisz o swojej mamie po imieniu?
- Bo to nie jest moja mama, tylko macocha. Ja i Aliś mamy jedynie wspólnego ojca.
Tajemnicą poliszynela w naszej rodzinie jest to, że Stefek nie przepada za moją mamą. Jakby na to nie patrzeć ma do tego pełne prawo. To przez moją mamę tata rozwiódł się z jego matką, która przypłaciła to wszystko silną depresją. Nigdy nie poznałam pani Wandy. Stefek niechętnie o niej mówi, ale wiem, że są blisko. Kiedy tylko stałam się bardziej świadoma, zauważyłam, jak bardzo napięte są relację pomiędzy mamą a bratem. Boję się, że Stefek znienawidzi i mnie. Wielokrotnie zapewniał mnie, że nigdy tak się nie stanie. Pomimo owych zapewnień nadal mam wątpliwości. Dziś w Maku też wróciły. Chyba zmaterializowały mi się na twarzy.
- Wszystko w porządku, Aliś? - Brat wyglądał na zatroskanego.
Energicznie potaknęłam twierdząco głową.