11 grudnia 2010
ballada o "zbawicielu"
oto wódz jest na miarę millenium
co pierś drobiową z dumą wypina
dzikim toczy dokoła spojrzeniem
a po brodzie wciąż płynie mu ślina
ślinka leci na myśl o koronie przodków
chce ją włożyć na swe czółko niskie
nocą marzy uśmiechając się słodko
że...za mordę trzyma nas wszystkich
bo narodził się nam w dwójcy jedyny
od frontu najlepszego podwórka
aby obezwładniać naród nowiną
że nadchodzi zbawienia powtórka
on patriotyzm prawdziwy przywróci
zdrajców powywiesza na drzewach
wykształciuchów moresu nauczy
znacząc krzyżem kierunek do nieba
krzyczy żądna praw kaduka ulica
omamiona darmochy mirażem
drżąc z zachwytu przed jego obliczem
na skinienie zbuduje...ołtarze
a my, własnym oczom nie wierząc
wciąż czekamy ogarnięci bezwładem
zamiast kijem przepędzić szalbierza
pozwalamy mu pisowić kraj jadem