3 sierpnia 2010
Kuchenne katharsis
Spokojnie siedząca sobie Rzecz, jasno połyskuje nawet przy bladym świetle. Czasem przyjaźnie mrugnie do ciebie, ślepo się w nią wpatrującego. Kiedy indziej tylko lekko popatrzy, ze swej wysokości, na twoją rumianą i zdumioną twarz. Niekiedy wzbudzi w tobie dziki zachwyt, dzięki swojej idealności i dokładności. Zazwyczaj zachwycą cię Jej błyszczące kształty. Jednak wszystko to tylko do czasu. W końcu wyjmiesz Ją z wysoko zawieszonej, drewnianej szafki.....kuchennej. Wówczas wlejesz w jej głębiny Coś. Raz tym czymś jest sok z liści kapusty. Innym razem wyciąg z owocu jarzębiny. Potem jest to napar z łodygi grochu. Na koniec polewka z owoców pokrzyku. Całkowicie w brutalny sposób wykorzystasz Ją, a potem nie będziesz chciał jej mieć cały czas przy sobie. Twój wzrok będzie spacerował zbyt daleko, aby dostrzec co Ona dla ciebie zrobiła. Jej piękne, idealne, błyszczące oblicze szybko zamieniło się w kupę brudnego szkła. Wstajesz, tak bardzo chcesz Ją zaprowadzić do miejsca, gdzie dokona się kuchenne katharsis. Niestety, ty niezdaro! Ubijasz Ją! W górnej krawędzi tworzysz zupełnie nieidealny kształt. Udajesz, że nic się nie stało....Prędko odstawiasz Ją do jeszcze nowej zmywarki. Całkiem prędzej siadasz przed zakurzony telewizor, przecież nie możesz przegapić powtórki Mody na sukces. Na koniec udajesz, że jesteś cholernie szczęśliwy.