Małgorzata Błońska, 14 stycznia 2013
z perspektywy pióra, kartka to nic ponad
lądowisko. ścisłe powiązanie dwóch półkul
mózgowych, dłoni, stalówki i kleksa w miejscu
gdzie winna jest puenta. pamięć koduje cudzysłowy.
paradoksalnie; z każdym dniem mocniej. rozstawia
znaki przestankowe tam gdzie zawsze.
rozświetlam drogę lądowań szczególnych
nazw własnych. kołyszę słowa w ramionach.
wysyłam sygnał do ciebie.
Małgorzata Błońska, 7 stycznia 2013
życzę ci śmierci. nienawidzę się za to.
łatwiej by było wiedzieć, że nie żyjesz.
kamień w wodę, kręgi jeszcze ciasne.
umarli nie mówią; to można zrozumieć.
żałoba nie trwa wiecznie. pierwszy rok
najtrudniej. potem wspomnienia jak kręgi;
luźniej. chodzić na czarno po kimś
kogo nie ma? nie było naprawdę.
Małgorzata Błońska, 22 listopada 2012
niewtajemniczonych pozostawiam w ułudzie.
tak, wyjechałam z ojczyzny za kasą. kolorowe ulice,
wolni ludzie, praca taka sama ale lepiej płacą.
tobie kłamać nie muszę; kolejna ucieczka
ze świadomością, że w końcu mnie dopadnie
przeznaczenie ćmiące jak ból zęba a dentysta
na urlopie. jak kwiat przy klapie kożucha
albo lepiej; jak pięść do oka jestem tu niebywale
niezbędna. oszukuję siebie, że tysiące kilometrów
to główna przeszkoda we wskoczeniu do metra,
albo w inny środek szybkiej lokomocji. że nie siądę
na twoim progu, wycieraczce, schodach.
uciekanie jako sposób na życie, im dalej
tym sensu nie widać a jeszcze przedwczoraj był
na wyciągniecie ręki, na oddech, na prawdę.
Galway listopad 2012
Małgorzata Błońska, 26 października 2011
"poeta zrobi wszystko, by pozostać samotnym"
Piotr Mosoń
….........................
śmiał się całym sobą, szczerzył te swoje kły,
że bardziej uroczo się nie da. pomyślała - ciekawe
jaki jest w łóżku i sama odpowiadała
- przecież to poeta, cóż chcieć więcej, ale poeta
za przeproszeniem szuka chuj wie czego.
rzęs trzepoczących, że aż przeciąg,
białoszewskiej gry w ping ponga słowem.
do poety nie można powiedzieć wprost - zerżnij mnie.
przy poecie należy wydymać usta, przewracać oczami,
zakładać nogę na nogę jak nie przymierzając Sharon Stone.
taki poeta napisze potem wiersz.
taki poeta napisze odę ku, dla, do.
będzie ją zmieniał, wersyfikował ,
kładł i ściągał z jeszcze nie najwyższej półki
żeby w końcu,
żeby już,
właśnie,
teraz
wytrysnąć puentą
- a dajcie mi, kurwa, wszyscy święty spokój.
Małgorzata Błońska, 6 sierpnia 2011
z cyklu TABU-ny
...............
metalowy wziernik rozwierca mózg.
głupi jasio porywa miednice do walca.
wiruje czepek z kroplówką, okno z lampą.
taniec opętaniec od fotela do wiadra
od walca do tanga, dzielące komórki szarpane.
wolny szybki, wolny szybki, w przód, w bok
stepuje łyżka. dwa uderzenia w takcie.
szybki obrót. koniec. solo.
Małgorzata Błońska, 24 lipca 2011
Adela nie miała Boga w piersi.
ukrywała to pod szczelnie zapiętą bluzką,
ale i tak dzieciaki z ulicy darły się
- Adela bez cycków! Adela bez cycków!
nikt nie widział żeby Adela płakała
za to wszyscy widzieli jak namiętnie
tłumaczyła coś swoim psom.
nikt nie wiedział ile naprawdę ma lat.
granatowa, plisowana spódnica, i kucyki
prawie jak dziewczyny z zespołu „Tatu”
tylko tatuaż jakiś taki nie trendy.
rząd cyfr
na wewnętrznej stronie przedramienia.
Małgorzata Błońska, 12 lipca 2011
powiedz tylko słowo a będą pozdrowione
wszystkie autobusy jadące do ciebie.
…..................................
palimy w oknie – oszukując pokój.
pocięty słowami na odcinki dym
przypomina mowę pradawnych Indian.
zaciągam się. głęboko.
zatrzymuję w sobie jak ciebie.
sens wyczuwany podskórnie.
czerwone wino wypełnia kieliszki.
próbuję ostrożnie końcem języka
jakbym się bała, że nowy smak porazi nerwy
albo strzeli we mnie piorun.
w lustrze naprzeciw kobieta w rozpiętej,
męskiej koszuli ma moją twarz
i ciągle się uśmiecha.
Małgorzata Błońska, 10 czerwca 2011
słoik z petami profanuje świętość stołu
sreberko dogorywa brzuchem do góry
demonstrując po-czekoladową nagość
niezajedzony niepokój
bo może trzeba więcej porów
więcej zmarszczek więcej niż pary oczu
by dostrzec obrazy nim
tymczasowa lista wykonawców
dobiegnie do miejsca - the end
bo może trzeba wiersz przeczytać
więcej niż dwa razy
Małgorzata Błońska, 6 maja 2011
Nadsłuchuję. Winda odmierza tamto od tego
przy każdym następnym buja się na boki, zupełnie
jakby kiwała głową ze zdziwienia, albo z nieufności
do ręki przyciskającej guziki. Bo przecież do cholery
musi być jakaś ręka. Bóg, przeznaczenie, cokolwiek
byle by było na kogo zwalić źle rozdane piętra.
Czytam Podsiadłę. Od wiersza do wiersza bardziej
zazdroszczę Annie Marii. Tak kochać potrafi tylko poeta.
Trzaśnięcie drzwi windy burzy wersyfikację w momencie
kiedy właśnie peel i Anna, Anna i peel. Nienawidzę wind.
Małgorzata Błońska, 25 marca 2011
dolewka kawy, odgrzany wiersz. w sumie
o trzeciej nad ranem można tylko odgrzewać.
widok z tapczanu boski. pajęczyna. miałam sprzątnąć
( bez paniki, jutro też jest dzień) i tylko kwiaty
na kołdrze niezmiennie kwitnące. żarówkę szlag trafił.
w czerwonym kloszu pod sufitem - słońce. pomyśleć,
mam wpływ na wszechświat sterując pstryczkiem,
pod warunkiem, że uda się dotrzeć do ściany, nim zza
burty łóżka, nie dopadnie mnie jakiś rekin czy też
inny spodousty. na wszelki wypadek założę kapok,
w pomarańczowym mi do twarzy. co robię do cholery
w środku nocy. nie ma światełka w tunelu,
(że o żarówce nie wspomnę). okno też przydałoby
się umyć - misterny szlaczek opowiadający wielokrotność
prób. przecież nie ma już białych rumaków. a tam,
tam pada śnieg, zapobiegliwi już kupili znicze
a ja tu siedzę i liczę jakieś pieprzone sylaby.
chcę do ciebie.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.