12 maja 2017
Najprostszy punkt wyjścia
Mam własny nekrolog w pudełku po butach,
a może to tylko wycinek z gazety,
coś o nagłej śmierci.
Na pewno nie o narodzinach,
to się po prostu nie zdarza w tej części
planu.
Podobno boskiego, chociaż wciąż nachodzą
wątpliwości i duchy minionych świąt.
Niedokończonych z powodu ości wbitej
w stół.
Na sztorc
wisiał na niej opłatek,
aby ograniczyć do minimum ciąg życzeń.
I tak się nie spełniały, poza nielicznymi wyjątkami.
Lecz o nich nie warto wspominać,
wszyscy byli już pijani.
Śpiąc na sienku, przykryci obrusem
z plamami barszczu. Za którymś razem
zacząłem pisać dziennik.
Zaginął w pudełku. Tym samym.