6 lutego 2023
Kebabożercy
Stojąc przed zamkniętym barem klnę
na czym świat spoczywa. Mową wiązaną,
klasycy zatykają uszy pakułami
do zapychania dziur w kompozycji.
Niefart, a jeszcze wczoraj znalazłem
prawdziwy kamień z napisem kamień,
podrzucił go stwórca albo inny demiurg 
o nieokreślonych kompetencjach.
Gardło wysycha na wiór, z deski
na ostatnią drogę, nogi wrastają
w krzywiznę płyt chodnikowych
ułożonych ręką ostatniego brukarza. 
Na tej szerokości geograficznej. 
Miłośnicy mięsa w cieście mijają mnie
obojętnie, dążąc do swoich świątyń. 
Ja nie wznoszę modłów, ściskając
w kieszeni ręce. Dziś nie zamienię 
czasu na drobne, tym bardziej
na, tak potrzebne, nektar i ambrozję. 
Tymczasem zapach drażni nozdrza, 
a apetytu jak na lekarstwo. W końcu
apteka zamknięta na spusty, nie ma 
sensu wołać na puszczy. 
Świat mi się kurczy do wąskiej drogi
ku domowi. Tam odetchnę, może nawet
pomyślę. Nawet o czymś innym niż zwykle.
 Poezja
Poezja Proza
Proza Fotografia
Fotografia Grafika
Grafika Wideo wiersz
Wideo wiersz Pocztówka
Pocztówka Dziennik
Dziennik Książki
Książki Handmade
Handmade