2 czerwca 2010
Pod specjalnym nadzorem
Kiedy oczy uciekną w tył głowy, a dłoń daleko poza zasięg
kartki zyskamy pewność: na początku było słowo, na końcu słów
nadmiar. Cenzorzy zaśmieją się w kułak. Poza tym uważam
że Kartagina powinna zostać zburzona. Pociągi majestatycznie
znikną ze stacji rozsianych wzdłuż gwiazdozbiorów.
Samotni myśliwi znów zapolują na spóźnionych przechodniów.
Darz bór. Ślady na śniegu śmierć zatrze, podobno w potarganym
płaszczu, ale od Armaniego. O poranku wszystko będzie jak zawsze,
normy wyznaczą psychiatrzy kradnąc klamki z publicznych toalet.
Aktorzy na scenie rzucą parę pytań o sens życia, takie fundamentalne
bredzenie. Pan się zachłyśnie przy śniadaniu, kiedy gazety obwieszczą:
pora na kreację. Na zimnej posadzce, świeżo posypanej gliną operacja
wywlekania żebra zakończy się niepowodzeniem. Karłowate drzewko
i kwaśne jabłka nikogo nie znęcą, kusiciele mają długą przerwę
na papierosa i reinkarnację. Potem droga do domu, albo na manowce.
Siedem grzechów głównych znużyło najwytrwalszych złoczyńców.
Mamy namacalne dowody na istnienie siły sprawczej. W szpitalu
powiatowym narodziła się kolejna Matka, z dobrze wykształconym
odruchem ssącym. Na razie bądźmy wdzięczni za ogryzek Adama,
w pokorze doczekamy zamknięcia rachunku.