Poezja

Sztelak Marcin


Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 listopada 2022

Jedną nogą, drugą ręką

Grzebię brudnym łapskiem w absolucie,
bez rękawiczek.
To na pewno się zemści o bardzo wczesnych
godzinach porannych.

Kiedy bezczelne słońce wypali gorące dziury
w firance.
Oraz na wiór wysuszy gardło, tak czy inaczej
złaknione.

Na szczęście zapomnę, wrodzona zdolność
wybiórczej pamięci.
Szczególnie przydatna w okresach wzmożonej
aktywności twórczej.

W tej chwili jednak radośnie drwię i klnę,
aż kwiaty więdną.
Zeszłoroczne, w gustownym wazonie z czaszki
homo erectus.

Najprawdopodobniej mojego kochanego przodka
po mieczu.
Tępym i zardzewiałym, kompletny nieużytek.
Także rolny.

O tym wszystkim zaświadczą prawa noga
i lewa ręka.
Pozostałe mają wolne. Całkowicie zgodnie
z umową społeczną.

I każdą inną zawartą po dwudziestej czwartej,
lub w samo południe.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 3 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 listopada 2022

Kolacja na jedną osobę plus kot

Wieczór stygnie wraz z niedojedzoną zupą
z najlepszych rybich ogonów. Powoli wstaje
odbicie księżyca w tajemniczych źrenicach
czarnego kota. Ten potrafi uginać czas

jednym z dziewięciu ruchów ogona. Noc
nadciąga od strony południowego okna.
Uśmiechnięty pod wąsem kot mruczy
kołysanki w dawno umarłych językach.

Świece i ogarki płoną tańcząc na ścianach,
zimne mleko z rżniętego kryształu studzi
krew zapowiedzią zapomnienia.
Sen coraz mocniej zaciska zimne dłonie.

Kot miękko odchodzi w wieczne zamglenie.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 4 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 8 listopada 2022

Wyjaśnienie sztuk magicznych

Pomiędzy alfą i omegą porozrzucane butelki,
puste jak słowa rzucane przed wieprze.
Podobnie jak za, koniecznie.

Dawno, dawno temu, za siódmą górą
miałem kij do cofania rzeki.
Podczas siódmej próby rozpękł
na niezliczone części.

Drzazgi i belki, wszystkie w oczach bliźnich,
zresztą zapisano to w księgach, opasłych
i tłustych, najpewniej czarnoksięskich.

O czym zaświadczy czarny kot, najważniejszy
element nocy miękko otwierającej sny,
po raz pierwszy, a może ostatni.


liczba komentarzy: 2 | punkty: 4 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 listopada 2022

Kołysanka

Resztką sił majaczą koty, rozchwiane
na ostrej krawędzi świtu.
Nie, nie otwieraj oczu – powieki zedrą sen
i rozproszą ostatni pocałunek.

Ja będę czuwał niezmienie wpatrzony
w znacząco milczący telefon.
Słuchając echa twojego głosu
beznamiętnie przyjmę kolejny dzień.

Zdradzieckie plamy światła z drwiną
zaznaczą wszystkie puste miejsca,
które mogły być nasze,
choćby tylko jeszcze jednej nocy.

Zaczekam na zmrok, znów zatańczą koty,
miękko stąpając po twoim parapecie.
Nie, nie zamykaj oczu.
Proszę.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 4 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 6 listopada 2022

Niewyraźne pisanie

Zamiast początku: poeta musi
wyrażać się niezrozumiale, szczególnie w knajpie
zasnutej dymem.

Przysięgam, takie jeszcze istnieją. Po godzinach.

Poza tym języki są biodegradowalne i tak dalej
pitu - pitu, chlastu - chlastu aż do zaniku tętna.
Lub jak mawiają anachoreci blokowisk
– jeden krok poza cienką linię.

Dzielącą przestrzenie klatek na połowy,
nierówne. Zgodnie z logiką ławki i podwórka.
Żeby nie wspomnieć o śmietnikach i krzakach,
tam dzieją się rzeczy oraz nie tylko one.

Przysięgam, na słońce w słoiku. Po zachodzie.

Zamiast końca: poeta musi
zasypiać niespodziewanie, szczególnie w połowie
kolejnego wersu.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 4 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 listopada 2022

Odrealnienia

Królowa osiedlowej bohemy tańczy.

Szyby drżą co noc – spadek temparatury
i równy krok, tych którzy chcą
maszerować.
Zgodnie z kierunkiem zwrotek.

Opadających w stronę zachodów i wschodów,
natrętnie tam i z powrotem.
Gdzieś pomiędzy pasmami mgły
spowijającej jesień.

Niczym sny powyrywane z wczorajszych
kalendarzy. Zresztą, kto by tam liczył
upływy czy kroki, gdy:

Królowa osiedlowej bohemy jeszcze tańczy.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 5 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 listopada 2022

Błąd krytyczny

Zapijam wódkę piwem
i odwrotnie,
vice versa – jak jeszcze potrafię
wybełkotać.

Umieranie szarych komórek to fikcja,
zresztą nadmiar
stawia mnie na straconej pozycji.
Towarzysko.

Niestety wiersze pisane pod wpływem
księżyca,
żartowałem – po pijaku
mają to do siebie
(patrz powyżej – zero kompozycji).

Że, ależ brzydkie rozpoczęcie zdania,
są za bardzo prawdziwe, albo
za mało.

Czysta kpina, albo powtórzę
i tak dalej.
Koniec szczerości.

Co z tego? Wynika
(oby nie kończyć pytajnikiem).
Zawsze coś jest poza nawiasem.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 5 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 3 listopada 2022

Dyrdymały

Zapisuję poemat na czterowarstwowym papierze
toaletowym, pastą do zębów z maksymalną
zawartością fluoru.

Odziedziczona po nieznanym dziadku,
podobnie jak wyszczerbiona brzytwa;
twardy zarost i zimny porcelit
– oto są przekleństwa dnia powszedniego.

Z perspektywy stygnącej kawy większe
niż śmierć ostatniego wodzireja. Leży na progu,
tarasując drzwi wejściowo - wyjściowe.

Przy tym bledną wszystkie utracone miłości,
szanse, przyjaźnie, narodziny i śmierci.
Siedzę więc po turecku obserwując szczeliny
w perfekcyjnej płaszczyźnie sufitu.

Zresztą papier się skończył, nie dokończę.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 6 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 października 2020

Obrazki z podķładów

Z tego dworca, który nigdy nie powstał,
wciąż odchodzą pociągi, o niepełnej godzinie.
Wyznaczanej kurantem, ochrypłym
od ciągłego powtarzania znaków
na niebie i ziemi.

Tu straszy wypaleniami niegdysiejszych ognisk
na kartoflisku. Milknącym drżeniem
pobliskiego torowiska wciąż odprawiamy
modły.

Bóstwa w kolejarskich czapkach maszerują
w kierunku rynku odgwizdać odjazd:
Proszę wsiadać, drzwi zamykać. Ostatnia okazja.

Jednak zostaję na peronie, wydmuchując kółka.
Unoszą się swobodnie zacierając ślady gwiazd
i przetartych szlaków.

Wywróżone dawno temu.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 5 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 września 2020

Wstęp do koniugacji

Ja milczę, ty milczysz, my milczymy
– cisza zwiastująca zaćmienie słońca
albo nieplanowaną wizytę komety Halleya.

Jeszcze może być
piekło nad głową i niebo zdeptane
nogami przechodnich par;
jeszcze może być
w nas.

Taka prosta niemiłość, na raz, dwa,
z oczekiwaniem na happy end,
niestety tylko zachód za mgłą.
Oraz słynna droga,
w całkiem przeciwny kierunku.

Można też zakończyć:
ja milczę, ty milczysz, my milczymy
– cisza, bez zwiastowania.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 3 | szczegóły


  10 - 30 - 100  






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1