9 września 2010
Łąka
Z rana rosą okraszona,
otulona gęstą mgiełką,
budzi łąka się zielona
słońcem połechtana lekko.
Właśnie słońce to sprawiło
złotym blaskiem promieniejąc.
Łąkę ze snu przebudziło,
ciepłem dookoła dzieląc.
Świtem malarz się przechadzał,
znaleźć motyw chciał w plenerze.
Ujrzał łąkę - stelaż stawia,
wiesza na nim płótno świeże.
Wiatr już całkiem mgłę przegonił,
niesie świeży zapach łąki,
przed artystą cud odsłonił,
trzeba tu mistrzowskiej ręki,
by to cudo namalować
i nie tracąc ani chwili
pędzle farbą poczęstować,
już maluje to, co widzi.
Trawa chwastem przerzedzona
swą zielenią oczy pieści.
Kwieciem różnym ozdobiona
barw paletę w sobie mieści.
Kwiaty w słońce zapatrzone
wolno płatki rozchylają
i owady wciąż spragnione
na swój nektar zapraszają.
Trudno wszystkie je wyliczyć:
Pszczoły, trzmiele i motyle,
każde chce nektaru wypić,
każde czeka na tę chwilę.
Nieopodal przysiadł zając,
za nim lasek jest sosnowy.
Na artystę spoglądając
do ucieczki wciąż gotowy.
Pięknie w okół, kolorowo,
błękit nieba to podkreśla.
Białe chmurki tuż nad głową,
obraz pozostanie w sercach.
Łąka pachnie, łąka żyje,
łąka kwitnie i dojrzewa.
Wiele rzeczy jeszcze kryje,
namalować ich się nie da!